Recenzja: Odżywka do rzęs FEG

26 lutego

Recenzja: Odżywka do rzęs FEG


Nie tak dawno jak 3 miesiące temu informowałam Was o testach nowej na polskim rynku odżywki do rzęs. W przeciwieństwie do recenzowanej już przeze mnie Revitalash, która, jakby nie było, sprawdziła się świetnie, FEG ma całkowicie naturalny (wg producenta) skład. 
Znajdziemy w nim przede wszystkim bimatoprost stymulujący wzrost oraz hamujący wypadanie. Formuła wzbogacona została również o kompleksy witaminowe oraz roślinne.


W ciągu kuracji nie zanotowałam żadnych efektów ubocznych takich jak pieczenie czy uwrażliwienie powiek.
Z tego co mi wiadomo jednak, odżywi na bazie bimatoporostu mogą jednak powodować przyciemnienie skóry nad linią rzęs, warto więc zwrócić na to uwagę, zanim zdecydujecie się na jakąkolwiek kurację wzmacniającą rzęsy.

Co do samych efektów, jestem zadowolona. O ile przed długi czas nie widziałam całkowicie żadnej różnicy, to po zakończeniu kuracji jest ona dość zauważalna:


Rzęsy przed nie były w złym stanie, widoczne jest jednak ich wydłużenie i zagęszczenie. Staram się być delikatna przy demakijażu, nie używam zalotki, dzięki czemu, jak na razie nie wypadają.
Zauważyłam również dość znaczne podkręcenie rzęs w zewnętrznych kącikach, co dość dobrze widać na zdjęciu z metamorfozy u Aliny:



Różnicę w ogólnym wyglądzie zauważyło kilka moich koleżanek, tak więc nic, tylko się cieszyć.

Nie obyło się jednak bez kilku problemów. Po koło miesiącu stosowania, z jednego oka drastycznie wypadły mi rzęsy. Miałam bardzo duże przerwy i luki, co dość mocno mnie zaniepokoiło. Wszystko na szczęście wróciło do normy,  ale miałam stracha ;)

Porównując obie przetestowane przeze mnie odżywki, FEG stawiam wyżej, ze względu na brak podrażnień. Opakowanie wystarczy mi jeszcze na około miesiąc, maksymalnie 2.
Dodatkowo kosztuje mniej, 3 ml to koszt rzędu 270zł (za około 4-5miesięcy stosowania) przy czym za znaną Revitalash trzeba zapłacić aż 330zł/3.5ml.
Niemniej jednak, cena jest w mojej opinii kosmiczna ( ja otrzymałam swoją w ramach testów od firmy R&D Pharma), ale produkt spełnia swoje zadanie, więc mogę go Wam polecić.

Teraz zastanawiam się nad tańszą (a raczej, dużo tańszą) alternatywą w postaci odżywki Biovax.
 Jest ona jednak trudno dostępna w moich okolicach.
 Jeśli macie jakieś doświadczenia w tej kwestii, to chętnie poczytam w komentarzach ;)
NOTD: Pomarańcza

23 lutego

NOTD: Pomarańcza

Szczerzę mówiąc, brak mi weny na pisanie dłuższych notek, dziś więc będzie krótko i na temat. Ferie tylko dodatkowo mnie rozleniwiły, kto ma podobnie, ręka w górę;)
Zdjęcia bardzo stare, chyba jeszcze z grudnia. Paznokcie nadal w byle jakim stanie, ale łykam CP i liczę, że pomoże. Jeśli je maluję,  to na neutralne kolory, aby nie musieć co chwila ich poprawiać;)
Stąd konieczność odgrzebywania starych swatchy.



Pokazywałam już dobrych kilka lakierów Smart Girls Get More, przyszła więc kolej na intensywną pomarańczę z delikatnym brokatem, który w buteleczce jest o wiele bardzie widoczny.
Na zdjęciu 3 cienkie warstwy, bez top coatu. Ma bardzo ładne, żelowe wykończenie, przy niezłym kryciu. 
 Trwałość standardowa w moim przypadku, czyli około 3 dni i do zmycia :)
Buteleczka zawiera 5ml o ilę się nie mylę i kosztuje 5zł w sklepach sieci Textil Market.


A kogo ominęła informacja o konkursie, to zapraszam do udziału :)

kliknij

Pozdrawiam,
P. :)
Dziecięcy kosmetyk czyli o kremie babydream na zimę

19 lutego

Dziecięcy kosmetyk czyli o kremie babydream na zimę


Po wspaniale spędzonych kilku dniach w Krakowie czas powrócić do normalnego trybu blogowania. Wszystko co dobre szybko się kończy, nad czym ubolewam niezmiernie.
Dzisiaj jednak będzie mowa o kosmetyku, który ratuje moją twarz od jakiś 2 tygodni.

Wszystko zaczęło się od pogarszającego się stanu cery jeszcze na jesieni. Oczywiście, zignorowałam ten fakt, nie zapisując się do dermatologa. W moich 5 punktach na styczeń wspominałam jednak o moich planach wizyty. Po miesiącu czekania udało mi się dostać receptę, jednak nie na maść Differin jak wcześniej, a dużo silniejszy, Epiduo. Jest to lek na bazie adapalenu i nadtlenku benzoilu, mający złuszczać i oczyścić cerę. Z tego co mi wiadomo, choć wykształcenie oczywiście nie mam, jest to retinoid.

Okazało się jednak, że moja twarz reaguje naprawdę źle, gorzej, niż przypuszczałam. Mimo, że środek stosuję oszczędnie, skóra jest bardzo podrażniona, pełna suchych skórek, po samej aplikacji bardzo piecze. Aktualnie stosuję ją co 3 dni, aby powoli przyzwyczaić cerę do jej działania. Powoli zauważam poprawę.

Wraz ze złuszczaniem przychodzi również wszechobecne wysuszenie. Peeling mogłabym robić praktycznie każdego dnia. Nawet nawilżający podkład podkreśla wszystkie niedoskonałości. Na szczęście jestem świadoma, że wszystko minie, a potem będzie już tylko lepiej i pozbędę się zanieczyszczeń. Potrzebuję jeszcze nietłustego, najlepiej taniego filtra do twarzy, Iwostin Solecrin zupełnie się nie sprawdza.
Skład: Aqua, Caprylic / Capric Triglyceride, Helianthus Annuus, Cetearyl Isononanoate, Sorbitan Oleate, Glycerin, Persea Gratissima, Hydrogenated Vegetable Oil, Polyglycerol-3Polyricinoleate, Parfum, Panthenol, Chamomilla Recutita, Bisabolol, Tocopheryl Acetate, Cera Alba, Xanthan Gum, Sodium Chlorid, Sodium Hydroxide, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Phytic Acid

Z pomocą przyszła mi Meds, która oddała  mi gęsty i treściwy krem chroniący przed zimnem i wiatrem Babydream.
W swoim składzie ma emolienty, olej ze słodkich migdałów i avocado. Ładnie nawilża skórę i koi podrażnienia.
Nie wchłania się ekstra szybko, mimo to stosuję go również na dzień. Pozostawia, jakże potrzebną podczas kuracji, warstwę ochronną na buzi.
 Bałam się jednak dodatkowego zapychania, na szczęscie nic takiego się nie dzieje. Jeśli jednak macie tendencje do złego reagowania na oleje, dobrze się zastanówcie przed jego zakupem.
Ma neutralny zapach, typowy dla kosmetyków dla dzieci.
Wg producenta nie ma w nim konserwantów, środków barwiących oraz oleju mineralnego, ale szczerzę mówiąc, nie zagłębiałam się w to, sprawę więc pozostawiam specjalistkom w tym temacie:)

Mimo, że zima na szczęście dobiega końca, polecam Wam ten krem, zwłaszcza, że jest tani, około 6zł, uniwersalny i dobrze dostępny:)

A wracając do przemile spędzonej wizyty u Anwen,(niestety, ponownie zabrakło czasu na wspólne zdjęcie, co za niedopatrzenie:( ) miałam okazję poznać naprawdę świetnych ludzi podczas spotkania blogerów i vlogerów. 


Na zdjęciu z blogerkami kulinarnymi, Dominiką oraz Kasią. Magda gdzieś akurat uciekła. 
Bardzo miło było mi Waz poznać, pozdrawiam ciepło!
Wygląd proszę mi wybaczyć, na 6 godzin w busie i jedynie 3 godziny snu nawet dwie kawy nie pomogą ;))

A kto jeszcze nie widział, jak Czarna wygląda po kilku szalonych, nieprzespanych nocach, to zapraszam na metamorfozę do Aliny


Bez makijażu nie wyglądałam kwitnąco, na co dzień jest nieco lepiej.
Pierwszy raz ktoś robił mi makijaż, na dodatek, nie byle kto! Pełen profesjonalizm, oświetlenie... Mam nadzieję, że będzie jeszcze ponowna okazja do spotkania z Anwen i Aliną :))

Miłego dnia!
Recenzja: Biovax, maska latte/do włosów brązowych

16 lutego

Recenzja: Biovax, maska latte/do włosów brązowych


Mimo, że nie jestem obecna ciałem, udało mi się przed moim krótkim wyjazdem do Krakowa przygotować obiecaną recenzję masek Biovax, a konkretniej wersji do włosów ciemnych oraz latte.
Maski dostałam do recenzji od firmy L'biotica już w grudniu. Co niektóre osoby zapewne pamiętają konkurs organizowany wraz z tą marką.

Zacznę może od tego, że moje pierwsze podejście do słynnych masek okazało się niewypałem. Dawno temu kupiłam wersję do włosów suchych i zniszczonych, 
która raz mi służyła, a raz nie. Po jednym użyciu włosy były wyraźnie w lepszej kondycji, po innym dziwnie oblepione, obciążone. W wakacje próbowałam również najnowszej wersji z keratyną, efekty były niestety, podobne. 
Takim sposobem jakimś cudem zużyłam dwa opakowania i kompletnie zraziłam się do tych produktów.


Korzystając jednak z okazji, postanowiłam wybrać 3 maski, z którymi nie miałam do tej pory styczności. O ostatniej napiszę innym razem, nie mam jeszcze wyrobionego o niej zdania.
Kierowałam się składami, oraz opiniami dziewczyn na blogach i KWC.


Maski Biovax wyróżnia przede wszystkim skład, bez parabenów, SLS, glikolu propylenowego. W tych konkretnych występują przede wszystkim olej migdałowy, proteiny mleczne, wyciąg z henny.


Stosowałam je na dwa sposoby, jako maski pod czepek, na 30 minut lub pozostawiałam je jedynie na kilka minut po myciu. Z działania obu jestem naprawdę zadowolona, choć dostrzegam między nimi różnice.

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Pronus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Acetylated Lanolin, Glycerin, Lawsonia Inermis Extract, Mel (Honey) Extract, Hydrolyzed Silk, Polyquaternium-59 (and) Butylene Glycol, Parfum, Mica (and) Titanium Dioxide (and) Iron Oxides, Fucus Vesiculosus Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Linalool, Hexyl Cinnamal
Wersja do włosów brązowych odrobinę bardziej przypadła mi do gustu, choć ma ona również minus. Włosy po jej użyciu są dobrze nawilżone, bardzo mięsiste, ciężkie. Zauważalne jest również duże wygładzenie, po same końce. Wspomnianym minusem jest obciążenie i ewentualne przyśpieszenie przetłuszczania się włosów, choć z tym drugim problemem sobie poradziłam. Wystarczy nakładać maskę w mniejszej ilości i unikać rozprowadzania jej na bliżej skóry, co jest trudne, bo włosy zawsze rozczesuję palcami.
 
Po jej zastosowaniu włosy są również bardzo dobrze nawilżone. Szczerzę mówiąc, po pierwszym zastosowaniu efekt wow spowodował, że spojrzałam w lustro i pomyślałam "To naprawdę Biovax?!".

skład: Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth - 20, Hydrolyzed Milk Protein (and) Lactose, Amodimethicone, Isopropyl Myristate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Acetylated Lanolin, Glycerin, Lawsonia Inermis Extract, Mel (Honey) Extract, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Hydrolyzed Silk, Parfum, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Triethanolamine, Hexyl Cinnamal, Potassium Sorbate.

Maska latte natomiast, jest dużo lżejsza, nie obciąża włosów. Konsystencja również jest odrobinę bardziej puszysta(?) niż w przypadku przytoczonej wyżej. Włosy są bardzo sypkie, co chwilami zaczęło mnie irytować, bo nie mogłam spiąć włosów w koczek. Niemniej, efekt oceniam na plus. Nawilżenie jest optymalne, mniejsze niż po zastosowaniu wersji do włosów brązowych. Dobrze sprawdzała się do częstszego stosowania.

 Bardzo ładnie pachniała, waniliowym budyniem, jednak nie dusząco jak mleczny Kallos. Bałam się odrobinę protein, moje włosy nieszczególnie za nimi przepadają ( przykładem był eksperyment z wersją opartą na keratynie) ale żadnych nieporządanych efektów nie zauważyłam.


Przy zakupie każdej maski otrzymujemy gratis próbkę oraz czepek. Rozwiązanie jest genialne, przynajmniej dla mnie, bo moje foliowe czepki dość szybko kończą swój żywot. Chyba jestem mało delikatna ;) Wydajność określam na bardzo dobrą, wystarczy niewielka ilość, aby pokryć całe włosy. Zdziwiło mnie jednak, że na papierowych opakowaniach maski brakuje składu. Myślę, że warto, aby się tam znalazły. Gdybym kupowała je w aptece, głupio byłoby mi otwierać opakowanie... Sytuacja czysto teoretyczna, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.

Obie maski bardzo polubiłam, na pewno w bliskiej przyszłości zakupię, jednak bliższa memu sercu okazała się wersja do włosów brązowych, choć nie wykluczam również zakupu latte. Wielka szkoda, że w mojej okolicy brakuje Super- pharm, a nie chciałabym również przepłacać. 
Koszt to od 15 do 20zł.

Jeszcze jedno, jeśli chcecie wypróbować produkty marki Biovax, a nie jesteście pewne, czy będą Wam służyć, sugeruję zaopatrzyć się w próbki. Ciężko jest je dostać, ale jest to wykonalne. Kosztują w okolicach 2 zł/20ml i jest to dobra opcja dla osób poszukujących.

Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach z produktami tej firmy:)
Pozdrawiam, P.

Konkurs By Ilo

14 lutego

Konkurs By Ilo




Wiem, że nie każdy świętuje Walentynki, ale przecież każdy pretekst jest dobry, aby nagrodzić czytelników i być może, sprawić komuś przyjemność;) Osobiście nie mam nic przeciwko okazywaniu sobie uczuć, nawet w infantylny sposób a jeśli 14 Luty ma komuś przypomnieć o pewnych sprawach, to chyba należy się tylko cieszyć :)

Chciałabym Was zaprosić do konkursu, który organizuję razem z firmą By Ilo, specjalizującą się w produkcji personalizowanej, ekologicznej biżuterii.
Tak prezentuje się moja bransoletka:


Zawieszka jest wykonana z hipoalergicznej stali chirurgicznej, nie ma więc obaw o alergie i problemy skórne. Serduszko jest pozłacane, z wybranym przeze mnie ręcznym grawerem.


Rozmiar sznureczka jest regulowany przez supełki, co jest świetnym rozwiązaniem przy bardzo szczupłych nadgarstkach jak moje. Niestety jego kolor okazał się przekłamany, na stronie wyglądał na bardziej pastelowy. Nie zmienia to faktu, że bransoletka bardzo mi się podoba ;)


Przechodząc do sedna, do wygrania jest identyczna bransoletka, przy czym osoba, która wygra ma do wyboru grawer i rozmiar.
Aby wygrać należy należeć do grona publicznych obserwatorów oraz wypełnić poniższy formularz
Zwycięzcę wybiorę spośród wszystkich zgłoszeń. 
Konkurs trwa do 10 Marca 2013.



Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest blog kosmetycznealterego.blogspot.com.
2. Fundatorem nagrody jest firma By Ilo.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy wypełnić formularz oraz należeć do grona publicznych obserwatorów.
4. Nie biorę odpowiedzialności za opóźnienia w wysyłce leżące po stronie firmy.
5. Zwycięska odpowiedź nie będzie publikowana.
6. O wygranej poinformuję mailowo. Na kontakt czekam 2 tygodnie, w innym wypadku wybieram inną osobę.
7. Konkurs trwa od 14 Lutego 2013 roku do 10 Marca 2013 roku, do godziny 24.
8. Wyniki ogłoszę w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu.
9. Jedna osoba- jedno zgłoszenie.

Teraz pozostaje mi życzyć Wam miłego dnia, bez względu, czy świętujecie, czy też nie.

Sama planuję wyjazd, jutro z samego rana wyruszam w trwającą 6 godzin podróż busem.
Do pokonania mam 300 kilometrów. Prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia jak wytrzymam;)

NOTD: Wow wow wow

12 lutego

NOTD: Wow wow wow


Chyba znalazłam swój lakierowy niezbędnik na nadchodzącą wiosnę :) Dawno nie otrzymałam  tak wielu pytań o kolor jaki noszę na paznokciach, śmiem więc twierdzić, że nie tylko mi baaardzo się spodobał.

A chodzi mi o lakier niemieckiej marki p2, który dostałam od Karoliny (dziękuję jeszcze raz!) zdążyłam się już pochwalić o ile pamiętacie.



Odcień o nazwie wow wow wow to pastelowa brzoskwinia z dużą ilością różowych tonów. Kryje po 3 cienkich warstwach.
Lakier ma duży, wyprofilowany pędzelek, konsystencja również mi odpowiadała, dzięki temu malowanie było prawdziwą przyjemnością.

Niestety, mimo ponad miesięcznej przerwie w maltretowaniu paznokci zmywaczami i pochodnymi, moje paznokcie są w gorszym stanie niż wcześniej. Poprzez słabość płytki i naczynek miałam również mikropęknięcia pod paznokciami, co wyglądało jak drzazgi pod paznokciami.
Okazało się, że przyczyną może być również pisanie na klawiaturze, co w moim przypadku może mieć spory wpływ. Na szczęście nie są już tak przebarwione jak ostatnio, ale cóż, nie oszukujmy się, szału nie ma.
 Poprzez rozdwojenia i pęknięcia lakier nie wytrzymał długo, około dwóch dni, ale usprawiedliwiam ten fakt zbyt gęstym top coatem OPI.
Koszt to około 6zł/8ml i można go dostać niestety tylko w drogeriach DM.




Korzystając z okazji chciałabym Was zachęcić do udziału w Konkursie Walentynkowym organizowanym przez portal Cuponation wraz z Perfumerią Douglas.
 Do wygrania bony o wartości 100 oraz 300zł na zakupy.


Co trzeba zrobić, aby wygrać?

2. Napisz walentynkowe pozdrowienia dla znajomych i podziel się nimi na facebooku
3. Sprawdź, który z wymienionych produktów nie znajduje się w ofercie sklepu Douglas.pl
4. Podaj swój adres mailowy i zapisz się do newslettera
5. Zaproś znajomych, aby polubili Twoje pozdrowienia. Osoba, która zdobędzie najwięcej lajków wygrywa kupon do drogerii Douglas.pl o wartości 100zł.

Chcesz więcej? Zrób zakupy w sklepie internetowym douglas.pl, podaj swój numer zamówienia i zagraj o bon o wartości 300zł. 

Do wykorzystania jest kod zniżkowy LOVE2013, który uprawnia do 10% upustu na wszystko.
Konkurs trwa do 14 lutego 2013roku.
Powodzenia!

p.s. sama również coś dla Was szykuję ;)

Pielęgnacja włosów- od czego zacząć, co polecam?

09 lutego

Pielęgnacja włosów- od czego zacząć, co polecam?


Podczas mojej ostatniej rozmowy z niejaką Patrycją (pozdrawiam!) poruszony został temat nie odpowiadania na maile przez dziewczyny prowadzące blogi, które same nazywają siebie włosomaniaczkami.
Muszę Was uświadomić, może nie tyle ja, ale inne blogerki otrzymują napraaaawdę masę maili z prośbami o pomoc w pielęgnacji włosów. Ciężko się na nie odpowiada, zwłaszcza, że każda z nas ma pracę, rodzinę, życie prywatne.

Łatwo jest doradzać, gdy problem jest konkretny. Co innego jednak, gdy przychodzi do nas osoba zupełnie zielona w temacie... Ogrom wiadomości na blogach czy wizażu przeraża, zdaję sobie z tego sprawę. Jednakże zawsze polecam wcześniejszą lekturę wyżej wymienionych stron. To naprawdę pomaga.
Często jednak spotykam się z pytaniem, co polecam, jakie odżywki/maski/oleje? Jak dbać o przyrost i starać się o zagęszczenie włosów?
Na wszelkie maile staram się skrupulatnie odpowiadać, jednak czasem opadają mi dosłownie witki, gdy wszelkie odpowiedzi są już na moim blogu, a chyba, po coś on powstał, prawda?

W tym wpisie chciałabym przedstawić kilka typów kosmetyków, od których moim zdaniem warto zacząć przygodę z włosomaniactwem. Będą to łatwo dostępne i niedrogie produkty. Nie potrzeba od razu tony kosmetyków aby zacząć racjonalną pielęgnację włosów. Jedyne, czego tak naprawdę potrzeba, to chęci i sporo cierpliwości:) Warto skompletować podstawowy zestaw kosmetyków, robić zdjęcia, co ułatwia mierzenie efektów przy czym dużo czytać, a potem testować i szukać ideałów.


Z założenia, przy wprowadzeniu olei powinno używać się delikatnych szamponów i raz na jakiś czas czegoś silniejszego, na bazie SLES. Wiele jednak zależy od kondycji skóry głowy. Z łatwiej dostępnych można się skusić na szampony Barwy, ja akurat miałam żurawinowy, bądź płyn Facelle. Ten drugi myje bardzo delikatnie, czasem może być zbyt łagodny. Szampon Hipp natomiast zupełnie się u mnie nie sprawdził, ale wiele osób poleca. Chciałabym jedynie nadmienić, że nie rozumiem idei silnego oczyszczania włosów na siłę agresywnymi szamponami. Wiele dziewczyn skarży się, że "mimo, że używają silnie oczyszczającego szamponu i odstawiły silikony włosy wyglądają coraz gorzej". Częste mycie takimi produktami doprowadza do wysuszenia włosów i skóry głowy. Podobnie brak silikonów, zabezpieczanie końcówek jest koniecznością, jeśli nie chcemy co chwila ich podcinać. 

osiedlowe sklepiki 5zł/rossmann 5zł


Początkującym dziewczynom polecam unikać olejów na bazie kokosa. Przygodę z nim warto zostawić sobie na później, zwłaszcza, że aktualnie wybór produktów na rynku jest dość spory.
Mieszanki o ciekawych składach są moim zdaniem dobrym rozwiązaniem.
Warto pomyśleć nad olejkiem Babydream dla mam, oliwką Hipp, czy też produktów marki Alterra, które wkońcu wróciły na półki.
rossmann 14zł/10zł/10zł

Tutaj pole do manewru jest ogromne. Nie ma co negować silikonów, ale produkty o ciekawych składach jak najbardziej się przydadzą, bo to one pomogą nam okiełznać włosy, a silikon je zabezpieczyć.
Z powodzeniem używałam odżywek Alterra (niestety wersja z morelą została wycofana, a wypadała trochę lepiej), Garnier z masłem karite. Z aptecznych kosmetyków bardzo polubiłam się z balsamem seboradin z żeń- szeniem.
Świetny wpis ciekawych produktów dodała ostatnio Anwen. Polecam się z nim zapoznać.
drogeria 6zł/rossmann 8zł/apteka 17zł

Tutaj szczerze mogę polecić maski Bioavax, do włosów brązowych oraz latte. Mogą delikatnie obciążać włosy, ale genialnie wpływają na ich kondycję. Nie polecam natomiast wersji do włosów suchych.
Podobał mi się również Pilomax Kamille, który nie obciążał. Warto pomyśleć również nad maską Gloria, która świetnie nada się do wzbogacania półproduktami takimi jak miód, żel lniany.

super pharm,apteki około 15zł/apteka 20zł/osiedlowa drogeria 5zł


Zawsze podkreślam, by zwracać uwagę na brak alkoholu w składzie. Z używanych przeze mnie dobrze sprawdziły się jedwab CHI oraz Jedwabna Kuracja firmy Marion. Końcówki warto zabezpieczać przez suszeniem, warunkami atmosferycznymi lub urazami mechanicznymi takimi jak ocieranie o ubranie, rozczesywanie ect.
Drogeria natura 12zł/ Allegro, sklepy fryzjerskie 5zł


Wcierek akurat nie testowałam zbyt wiele, gdyż niewiele na mnie działa. Bardzo lubię jednak wcierkę Joanna Rzepa oraz Ampułki Radical. Na 30dniową kurację wystarcza mi jedno opakowanie. Włosy nabierają objętości, pojawiają się babyhair, często zahamowane jest również nadmierne wypadanie włosów. Najlepszą wcierką, która koi podrażnienia skóry głowy jest Jantar. U mnie niestety nie przyśpieszył porostu, ale ma on rzesze zwolenniczek w tej kwestii.
doz.pl, apteki, sklepy zielarskie: 10zł/7zł/30zł


Jak dotąd próbowałam trzech sposobów, aby odżywić włosy od wewnątrz. Była to skrzypokrzywa, drożdze oraz tabletki Calcium Panthotenicum. Należy pamiętać jednak, aby nie przesadzać, zwłaszcza z naparem ze skrzypu i pokrzywy, gdyż wypłukuje on z organizmu witaminy z grupy B. Co jakiś czas należy więc robić przerwy.

sklep spożywczy 1.50zł/ sklepy zielarskie, doz.pl 1.50zł/apteka 6zł

Co warto poczytać?
blogi

wizaż:

konkretne posty

Kto dotrwał do końca ten zuch!:)
Aktualizacja włosów: Luty

06 lutego

Aktualizacja włosów: Luty

Styczeń był kolejnym miesiącem bez szaleństw. Miałam mało czasu na olejowanie i ogólnie rzecz biorąc pielęgnację włosów. Często sięgałam więc po ekspresowo odżywiające   olejowe serum.
Kolejnymi sprzymierzeńcami były dwie maski Biovax do włosów brąz oraz wersja latte. Używam ich już dwa miesiące, niedługo pojawi się więc recenzja.

Włosy podcięłam 2 cm, próbowałyśmy z dziewczynami wyrównać dół, ale to niezmiernie trudne zadanie. Końcówki są w stanie idealnym, a mimo to nadal się wywijają. Powinnam chyba przywyknąć...

Zdjęcia świeżo po szamponetkowaniu Marionem w odcieniu owoc granatu+ tycjan:


A tutaj porównanie, choć w sumie różnica wynika tylko z oświetlenia. Trochę inaczej stoję, więc różnica długości może wydawać się duża:


W planach mam dalsze testy kosmetyków Alverde, Balea oraz rosyjskich. Dziennik pielęgnacji obiecuję solennie uzupełnić na weekendzie ;)
Najczęsciej włosy spinam w koczek lub kucyk, bardzo polubiłam ostatnio pokazywaną złotą obrączkę.
Bardzo dziękuję za wszelkie odwiedziny bloga,mimo, że rzadziej piszę. W styczniu padł rekord wyświetleń, ponad 100 tysięcy, co jest małym sukcesem jakby nie było :)
Dodatkowo, zaraz stuknie mi milion wyświetleń w całkowitej historii wejść:)

Życzę Wam miłej środy i pozdrawiam ciepło,
Paulina.
Nowość w pielęgnacji włosow ( plus dwa akcesoria )

03 lutego

Nowość w pielęgnacji włosow ( plus dwa akcesoria )

Ostatnio chyba stałam się zapominalska... Zapominam napisać notkę, zapominam odpowiedzieć na maile. Nie mówiąc już o bardziej życiowych i codziennych czynnościach. Oczywiście winą obarczam przemęczenie, ale nie ma się co tu użalać, bo miało być o nowości w pielęgnacji włosów.
Skąd więc taki wstęp? A no stąd, że czytając notkę Anwen dotyczącego olejowego serum z przepisu Bumtarabum przeszła ona bez echa. Pomyślałam, że na pewno nie mam potrzebnych półproduktów.
Miałam zajrzeć do przepisu jeszcze raz ale zapomniałam :D

Na szczęscie w porę się zreflektowałam i czym prędzej ukręciłam sobie jakże proste serum olejowe:

przed użyciem wstrząsnąć :)

Wyszłam z założenia, że warto, aby odżywka nie miała w składzie slikonów ani alkoholu (jak np. alterra). Chciałam również zużyć olej z pestek wiśni. Dodałam nielubianą przeze mnie odżywkę do włosów Organicum.
Wykorzystałam proporcje :
10ml odżywki
10ml wody
10 ml oleju

Dodatkowo wzbogaciłam serum o odrobinę gliceryny (uwaga, przy przesuszonych włosach i aktualnej aurze gliceryna może puszyć) oraz soku z aloesu 10x ze strony zrobsobiekrem.pl. Można dodać jakiś konserwant, ale mi taka porcja wystarczyła na 3-4 użycia.
 Butelka również pochodzi z tego sklepu, kupiona chyba pół roku temu, kosztuje grosze, a ułatwia życie. Wcześniej używałam jej do mgiełek.

Działa świetnie, a przy tym jest ekspresowe. Nakładam na maksymalnie godzinę przed myciem.
Włosy są gładkie, nawilżone, jak po oleju. Po zmyciu szamponem nakładam maskę lub odżywkę.

Jedynym minusem, jaki zauważyłam jest sztywność włosów, gdy już podeschną. Przy oleju związywałam włosy w koczek, tutaj nie mam już takiej możliwości.

A tutaj wspomniane dwa nowe akcesoria, pochodzą ze strony katherine.pl
Podłączyłam się na wizażu do zamówienia, niestety z 5 rzeczy wykupili mi ponad połowę. Teraz czekam na zwrot pieniędzy od organizatorki...
Więcej nie zdecyduję się na zbiorowe zakupy, chyba wolę zamawiać na ebay.


"Obrączka" na kucyka kosztowała około 5zł, spinki do koka 0,50 zł sztuka.
Recenzja: Kosmetyki Granatapfel

01 lutego

Recenzja: Kosmetyki Granatapfel


Temat kosmetyków marki Granatapfel został już chyba dogłębnie przewałkowany na blogach, nie zdziwię się więc,jeśli ktoś miałby już dosyć ;) Niemniej jednak chciałabym się podzielić moją opinią na ich temat i dorzucić kilka groszy... Ciężko mi stwierdzić, czy jestem z nich zadowolona, co może być dziwne. Są to kosmetyki naturalne (podobno) co zadecydowało o podjęciu współpracy. Praktycznie do każdego mam jakieś ale. Przede wszystkim cena jest bardzo wysoka, ale o tym może później.


Krem do szorstkich i zniszczonych dłoni 75ml/35zł
Co pierwsze rzuciło mi się w oczy to bardzo ładna, metalowa tubka. Nie sprawdza się ona jednak do noszenia w torebce, łatwo pęka. Krem ma lekką konsystencję, nie wałkuje się, szybko się wchłania bez pozostawiania tłustej warstwy. Po jego użyciu nie odczuwam dogłębnego nawilżenia dłoni, ani ukojenia, mimo, że bardzo suchej skóry raczej nie mam. Ładnie pachnie, ale pod koniec zapach zaczął mnie męczyć. Na piątym miejscu w składzie znajduje się gliceryna, olej awokado, oliwa z oliwek, wosk pszczeli oraz witaminę E.


Krem na noc do cery normalnej i suchej 50ml/80zł
Dawno nie miałam takich problemów z cerą, jak ostatnio. Stała się sucha i ściągnięta w strefie T (mimo, że określałabym ją jako tłustą/mieszaną) a zapchana na policzkach. Liczyłam więc, że krem nawilży ją i doprowadzi ją do stanu równowagi. Okazał się jednak zbyt treściwy, a za mało nawilżający.


Ma gęstą konsystencję, nie świeci się na skórze, jest jakby matowy, o ile jest to dobre określenie dla kremu. Nie dawał skórze ukojenia nawet zaraz po aplikacji. Dodatkowo, mam wrażenie, że tylko pogłębił moje problemy z niespodziankami. Chyba jestem sama sobie winna w tym przypadku. Spłycenia pierwszych zmarszczek nie zauważyłam, a szkoda. Zapach identyczny jak w przypadku reszty kosmetyków


Żel pod prysznic 30zł/200ml
Produkt zawierający w swoim składzie mniej wysuszający ALS. Z założenia ma nawilżać, a oczywiście tego nie robi, mimo swojej baaardzo przyjemnej, żelowej konsystencji. Bardzo mało się pieni. Skóra jest trochę mniej ściągnięta, niż po normalnym żelu. Wydajność w normie.


Ujędrniające masło do ciała 300ml/80zł
I znów ta kosmiczna cena..Nie zawiera parabenów, oleju silikonowego i parafiny. Skład bardzo ładny, zaraz po wodzie występuje masło shea. Spełnia swoją funkcję, nawilża, dobrze się wchłania.  Jednakże spodziewałam się czegoś więcej, lepszego nawilżenia i natłuszczenia suchej skóry.

Masło ma gęstą konsystencję, nie pozostawia tłustej warstwy. Wygodny, duży pojemnik pozwoli na zużycie produktu do końca.

Akurat ten kosmetyk zasilił moją armię 5 czy 6 balsamów i maseł do ciała. 
Co jest ze mną nie tak?:D

Chciałam jeszcze wspomnieć, że post o grzywce na pewno się pojawi, ale z opóźnieniem. 2 tygodnie temu podcięłam ją zbyt wiele więc musi odrosnąć do zdjęć ;) W takiej króciutkiej wyglądałam jak piętnastolatka.