29 marca
Poszukiwany...
Denko.
Denko mojego ulubionego peelingu do twarzy, którego używałam od dobrych kilku lat.
Gdy Avon zapowiedział wycofywanie go (a jakże!) zrobiłam spore zapasy, które miałam aż do teraz. Przypuszczam, że ubolewam nad tym nie tylko ja, gdyż w wizażowym KWC zdobył prawie same dobre opinie.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i tak też się stało, a ja zostałam bez jakiegokolwiek zdzieraka.
Poszukuję godnego następcy. Sęk w tym, że musi być naprawdę gęsty o dużej ilości drobinek. A takiego na rynku ze świecą szukać.
St. Ives morelowy, podobnie jak Soraya są zbyt delikatne. Podobnie jak wszelkiego rodzaju peelingi enzymatyczne.
Jeśli więc możecie polecić mi coś dobrego (może być gruboziarnisty) , dajcie znać w komentarzach. Będę niezmieeernie wdzięczna! :)
26 marca
Swatche: Neony Smart Girls Get More
W moim ostatnim poście lakierowym dotyczącym nowej kolekcji lakierów SGGM obiecywałam Wam swatche. Wzięłam pod uwagę wszelkie sugestie i tak oto dzisiaj zaprezentuję 3 neonowe odcienie :)
Pierwszy, po który sięgnęłam to intensywna limonka:
Odcień bardzo rzuca się w oczy, nie jest jednak najłatwiejszy w aplikacji, konsystencja jest odrobinę gumowa, rozprowadza się trudno, smuży. Na zdjęciu trzy warstwy, dość grube jak widać, przez co długo schnie. Bez wysuszacza radzę się nie zbliżać! Mimo jego wad na pewno będę po niego często sięgać:) Pierwszy raz miałam na paznokciach tak rzucający się w oczy kolor, który jest, jakby nie było, dość niespotykany.
Najładniej wyglądać będzie na krótkich paznokciach.
Kolejnym lakierem jest pastelowa żółć, wcale nie taka spokojna ;)
Odczucia mam bardzo podobne jak przy zielonym. Aplikacja nie była może najprzyjmniejsza, ale to akurat domena takich odcieni.
Trwałości żadnego nie mogę ocenić, gdyż robiłam jedynie swatche, aktualnie przeprowadzam kurację na moje osłabione paznokcie.
Najmocniejszy z całej trójki, neonowy róż o żelowym wykończeniu. Aplikacja w porządku, na zdjęciu trzy cienkie warstwy, ale można było dostrzec końcówki paznokci. Ładnie błyszczy, schnie standardowo. Nie mam mu nic do zarzucenia ;)
Lakiery SGGM są dostępne w sieci sklepów Textil Market i kosztują około 5zł/5ml o ile się nie mylę:)
Reszta swatchy niedługo;)
23 marca
Kilka słów o kubeczkowej metodzie mycia włosów
Bywają takie kosmetyki lub patenty pielęgnacyjne, którym opieram się bardzo długi czas, a później mogę się jedynie zastanawiać dlaczego tak długo zwlekałam. Tak też było z wypróbowaną przeze mnie dopiero niedawno kubeczkową metodą mycia włosów. Ameryki nie odkryję, ale może zachęcę kogoś do spróbowania.
Kto ma długie włosy zapewne wie, że domycie ich delikatnym szamponem może stanowić mały problem. Brak piany i dodatkowa niewydajność produktu nie sprzyja dokładnemu usunięciu oleju. Mycie ich 3 razy jest odrobinę bez sensu, bo nie po to stosuje się oleje, aby później wszystko wypłukać.
Metoda kubeczkowa to nic innego, jak rozrobienie szamponu z wodą. W moim przypadku powinna nazywać się miseczkowa, bo używam niczego innego, jak miseczki do farbowania włosów, która zawsze jest pod ręką. Rozcieńczenie kosmetyku pomaga pokryć równomiernie całe włosy, uniknąć wysuszenia i podrażnień skóry głowy. Zwiększa ilość piany i wydajność szamponu. Dzięki temu nie muszę co chwila latać do apteki z zamiarem kupna kolejnego opakowania.
Geniusz tkwi w prostocie!
Istnieje jeszcze ulepszona metoda kubeczkowa, o której pisała już Anwen. Niestety, aktualnie nie posiadam opakowania po żadnej piance, a bardzo by mi się ono przydało.
A jeśli już jestem w temacie delikatnych produktów myjących, niedługo napiszę kilka słów o Sanosanie oraz szamponie Dermedic chroniącym atopową skórę głowy. Odczucia mam bardzo pozytywne jak na razie ;)
Odebrany z punktów doz.pl szampon Pharmaceris poczeka na gorszy okres, chciałabym przekonać się czy rzeczywiście wzmacnia włosy oraz zapobiega wypadaniu, teraz sytuacja jest jako tako unormowana.
A osoby, które przegapiły ostatniego posta zapraszam na konkurs Seboradin
21 marca
Konkurs Seboradin!
Kto śledzi mnie na facebooku zapewne wie, że podjęłam współpracę z lubianą przeze mnie firmą Inter Fragrances, która produkuje nic innego jak kosmetyki marki Seboradin. Niejednokrotnie o nich wspominałam, tym bardziej było mi miło gdy otrzymałam propozycję testów. Nie zapomniałam jednak o Was i tak oto znów przychodzę z konkursem!
Mam nadzieję, że nagrody są atrakcyjne i zachęcą Was do udziału:) Wybrałam serię, z którą miałam największy kontakt i liczę, że zwyciężczyni będzie równie zadowolona jak ja. Dziś rozpoczęła się Wiosna, warto więc pamiętać o włosach!
Warunkiem przystąpienia do konkursu jest bycie publicznym obserwatorem mojego bloga na blogspocie oraz wypełnienie formularza poniżej:
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest blog kosmetycznealterego.blogspot.com.
2. Fundatorem nagrody jest firma Inter Fragrances.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy wypełnić formularz oraz należeć do grona publicznych obserwatorów na platformie blogger.
4. Zwycięska odpowiedź nie będzie publikowana.
6. O wygranej poinformuję mailowo. Na kontakt czekam 2 tygodnie, w przypadku braku wiadomości wybieram inną osobę.
7. Konkurs trwa od 21 Marca 2013 roku do 21 Kwietnia 2013 roku, do godziny 24.
8. Wyniki ogłoszę w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu.
9. Jedna osoba- jedno zgłoszenie.
9. Jedna osoba- jedno zgłoszenie.
10. Wysyłka nagrody tylko na terenie Polski maksymalnie w ciągu 2 tygodni od daty ogłoszenia wyników.
11. Pełnoletność nie jest wymagana.
POWODZENIA!:))
11. Pełnoletność nie jest wymagana.
POWODZENIA!:))
ps. Co prawda nie jest to mój problem, ale jeśli zgłaszasz się już do konkursu, to polecam dokładne przeczytanie zasad. Osoby, które nie obserwują mnie publicznie na bloggerze, wysyłają zgłoszenia po kilka razy, lajkują na facebooku i podają swoje dane zamiast nicku z blogera ect nie będą brały udziału w konkursie. Zanim wybiorę zwycięzcę dokładnie go zweryfikuję, więc trud osób, które jedynie wysyłają zgłoszenie i czekają na wiadomość o wygranej pójdzie na marne.
Zasady są jasne i klarowne, proste do wykonania, a jednak wiele osób próbuje oszustwa, bądź ilość tekstu w notce jest tak przytłaczająca, że ciężko przeczytać co należy zrobić.
Zasady są jasne i klarowne, proste do wykonania, a jednak wiele osób próbuje oszustwa, bądź ilość tekstu w notce jest tak przytłaczająca, że ciężko przeczytać co należy zrobić.
19 marca
Wszystkie kolory tęczy...
...czyli nowa, wiosenna kolekcja lakierów Smart Girls Get More!
Miałam to szczęście otrzymać całość kolekcji, 12 sztuk pięknych, kremowych odcieni. Aż mi się oczy zaświeciły, gdy zobaczyłam zawartość koperty ;)
Znalazły się w niej nawet 3 neony, które o dziwo, podobają mi się. W poprzednich sezonach były to ostatnie kolory po które bym sięgnęła.
numery 155, 154, 135, 156 |
159, 158, 124, 122 |
160, 161, 157, 152 |
Oczekujcie swatchy! Któreś kolory wpadły Wam w oko i chcecie zobaczyć je w pierwszej kolejności? Dajcie znać w komentarzach.
Niestety, nie będę miała okazji dogłębniej przetestować ich trwałości, gdyż aktualnie przeprowadzam kurację Regenerum:
Co sprytniejsze osoby załapały się na mały konkurs na facebooku. Kolejne będę organizować tylko i wyłącznie tutaj, więc nic nic przegapicie ;)
edit: Lakiery SGGM są dostępne w sieciach sklepów Textil Market w cenie około 5zł/5ml.
Najnowsza kolekcja juź powinna być dostępna:)
edit: Lakiery SGGM są dostępne w sieciach sklepów Textil Market w cenie około 5zł/5ml.
Najnowsza kolekcja juź powinna być dostępna:)
15 marca
Recenzja: Receptury Babuszki Agafii, Balsam do włosów na kwiatowym propolisie
Biorąc pod uwagę jak długo jestem w posiadaniu balsamu do włosów Babuszki Agafii i to, jak baaaardzo jestem z niego zadowolona, recenzja powinna pojawić się co najmniej miesiąc temu. Wszechświat chyba nie chciał, abym podzieliła się z Wami swoją opinią, bo ciągle coś mi przeszkadzało, od braku zdjęć, po brak czasu albo weny na pisanie. Ale jakby nie było, w końcu jestem i będę gorąco zachęcać do spróbowania tego produktu!
Styczność z nim miałam tylko dzięki Anwen, za co będę wychwalać ją pod niebiosa chyba do końca swego żywota. Dzięki sporej odlewce mogłam go przetestować i cóż, z miejsca się w nim zakochałam.
włosy na 2 dzień po myciu, zaraz po wyschnięciu pokazywałam tutaj |
Balsamy do włosów lubię bardzo, większość z Was pamięta, jak bardzo polubiłam Seboradin z żeń- szeniem (a tak na marginesie, niedługo będę miała okazję wypróbować inne wersje ;) ).
Zasadniczym ich plusem jest brak obciążenia, co przy długich włosach jest, nie ukrywajmy, dość ważną kwestią. Babciny balsam również tego nie robi. Mimo lekkiej formuły doskonale wygładza i nawilża włosy. Stają się mięsiste, świetnie się układają, bardzo ładnie błyszczą. Wyglądają dokładnie tak, jakbym sobie życzyła, nawet niesforne końcówki mniej się wywijają!
Dodatkowo, nie strączkują się tak bardzo, jest więc jedynym z niewielu produktów, który niweluje ten brzydki efekt. Wystarczą minuta, dwie dla optymalnego efektu.
Dodatkowo, nie strączkują się tak bardzo, jest więc jedynym z niewielu produktów, który niweluje ten brzydki efekt. Wystarczą minuta, dwie dla optymalnego efektu.
Zapach jest w mojej opinii przyjemny, trochę ziołowy.
Warto zwrócić również uwagę na skład, bez silikonu, parabenów, same naturalne składniki takie jak: żywica sosny długoigielnej, wosk pszczeli, olej z rumianku rzymskiego, verbena czy też wyciąg z porpolisu. 600 ml balsamu to koszt około 19 zł ( przed zakupem polecam porównać ceny, gdyż wahają się aż o 8zł) co rekompensuje średnią wydajność, choć u balsamów jest to akurat normalne.
Porównując oba balsamy, to chyba jednak wolę ten na kwiatowym propolisie. Jest tańszy, ładniej pachnie i odrobinę lepiej działa.
Na minus działa chyba tylko słaba dostępność, bo jestem zmuszona zamawiać go przez internet.
Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach z rosyjskimi kosmetykami, może przekonacie mnie do zakupu Waszego kosmetyku idealnego ?
Na koniec pozdrawiam wszystkie osoby, które z powodu śniegu nie dojechały do pracy bądź szkoły. W moim przypadku wychylanie nosa z mieszkania było złym pomysłem;)
14 marca
Konkurs By Ilo: Wyniki
Ponad setka zgłoszeń była niezłą
lekturą na weekend, nie spodziewałam się aż tak dużego odzewu:)
Jest mi bardzo miło, że konkurs niekosmetyczny cieszył się takim
powodzeniem!
Oczywiście, wybór był bardzo trudny, ale nie
przedłużając ogłaszam, że wygrywa:
Moja Droga, gratuluję!
Proszę o kontakt mailowy z tego samego adresu, jaki
podałaś przy wypełnianiu formularza w celu ustalenia detali
bransoletki.
A komu tym razem się nie udało zalecam
czujność, kolejny konkurs już niedługo!
Aby być na bieżąco przydatne może okazać się zaglądanie na
facebooka:)
12 marca
Wskaż różnicę...
Pomysł na posta wpadł mi do głowy dość niespodziewanie. Przeglądając zawartość mojego lakierowego pudła w poszukiwaniu ciekawego koloru wpadł mi w oko Holograficzny lakier Golden Rose o numerze 120. Akurat tak się złożyło, że na paznokciach miałam Reflection marki OPI z edycji limitowanej Designer Series...
I co się okazało? A właśnie to:
Lakiery są naprawdę bardzo, baaardzo podobne! Może GR nie jest idealnym odpowiednikiem 10 razy droższego OPI, ale na pierwszy rzut oka nie różnią się znacznie. Faceci nie widzą różnicy (sprawdzałam ;)) choć to akurat oczywiste.
Na zdjęciu od lewej GR- 3 warstwy i OPI- 2 warstwy:
Tańszy ma mniejsze krycie, ale za to pięknie błyszczy. Odcień jest odrobinę jaśniejszy,mniej nasycony i bardziej różowy.
OPI niezaprzeczalnie posiada głębię, dzięki większym drobinkom holograficznym, ma również trochę więcej czerwonych tonów.
Co najważniejsze, Reflection utrzymuje się u mnie bez uszczerbku (mimo top coatu) raptem niecały dzień, a lakier Golden Rose wygląda ładnie do 3 dni, nawet bez dodatkowych utwardzaczy. Koszt nieporównywalnie mniejszy, bo raptem 7zł w sklepie stacjonarnym.
Oba lakiery pokazywałam już w notkach typu NOTD (klik, klik), choć w sumie na tamte zdjęcia należało by wziąć poprawkę ze względu na zupełnie inne oświetlenie. W dzisiejszych starałam się jak najlepiej oddać i tak niewielkie, różnice w odcieniach.
Gdyby nie przypadek nadal wzdychałabym do OPI a w duchu przeklinałabym jego tragiczny brak trwałości.
Chyba czas przeprowadzić remanent w pudełku...
Może znajdę jeszcze jeden, tańszy odpowiednik?;)
09 marca
Aktualizacja włosów: Marzec
Chyba pierwszy raz od dawna mogę pochwalić się w poście z aktualizacją większym przyrostem! Cud! Mimo, że różnica nie jest duża, dobre i to, zwłaszcza, że osiągnięte 2 cm nie było ani drogie, ani nie wymagało ode mnie zbyt dużych wyrzeczeń.
Mimo, że rok temu tabletki Calcium Panthotenicum (kwas pantotenowy- witamina B5) nie zdziałały zupełnie nic jeśli chodzi o włosy, skusiłam się ze względu na kruchość wszelakich naczynek( Ania Maluje , pozdrawiam!) oraz okropne rozdwajanie się paznokci.
W moim wpisie o grzywce wspominałam, że chce je podciąć jakieś 4 cm. Niestety znów było mi to nie po drodze, więc zniszczeń pozbędę się prawdopodobnie dopiero 18 marca.
Włosy wyglądają, jakby były obcięte praktycznie na prosto, nie bardzo rozumiem co się dzieje, przy strzyżeniu trzeba będzie coś z tym zrobić.
Stałam trochę bliżej, więc aż tak wielkiego przyrostu nie mam ;)
Miałam zamiar przeprowadzić intensywną kurację CP ale jedno opakowanie wyparowało, więc musiałam się zadowolić pięćdziesięcioma tabletkami. Zguba się znalazła, więc kurację kontynuuję przez marzec. W moje ręce wpadły również nowe kosmetyki do włosów, część już jest u mnie, a spora ilość idzie pocztą ;) Jestem baaardzo ciekawa, jak się u mnie sprawdzą, gdyż spora ich część to firmy zupełnie mi nieznane.
O szczegółach dowiecie się niebawem! Dla Was również coś będzie:))
Calcium Panthotenicum zamawiałam na doz.pl w cenie 7zł/50tabl. Dostępny jest również stacjonarnie w aptekach i z tego, co mi wiadomo, również w Super Pharm.
W kolejnym poście będzie mowa o kosmetyku praktycznie idealnym, na co wskazuje (a raczej powinno) zdjęcie z marca :))
Trzymajcie się,
Paulina.
07 marca
A może by tak Facebook?
Jak już się pewnie domyślacie, po 1.5 roku postanowiłam założyć facebooka ;) Od dawna namawiała mnie Anwen, bo któż by inny?
Narazie nie mam pojęcia co i jak, ale miejmy nadzieję, że szybko się zorientuję.
Jeśli ktoś chciałby poznać mnie od strony trochę bardziej prywatnej to zapraszam, będzie mi bardzo miło :))
Wrr, nienawidzę bawić się w kodzie HTML.
Dodatkwo przypominam o kończącym się konkursie, pozostały tylko trzy dni :
:)
Wrr, nienawidzę bawić się w kodzie HTML.
Dodatkwo przypominam o kończącym się konkursie, pozostały tylko trzy dni :
![]() |
KLIK |
06 marca
Co z grzywką?
Jeszcze pod styczniową aktualizacją włosów gdzie wrzuciłam swoje zdjęcie w całej okazałości kilka z Was prosiło mnie o napisanie posta na temat grzywki. Przyznam szczerze, że byłam dość mocno zaskoczona, bo ta kwestia wydawała mi się nieco nudnawa ;)
Niezłe mam tempo, nie powiem, realizuję prośby po dwóch miesiącach, ale na swoje usprawiedliwienie powiem (a chyba raczej, napiszę), że miałam z nią małe problemy. Po prostu za krótko ją obcięłam, a chciałam pokazać ją taką, jak noszę na co dzień.
Włosy więc odrosły, musiałam ją delikatnie poprawić i oto jestem.
Po pierwsze i najważniejsze. Grzywka zawsze żyła własnym życiem. Powodem są wicherki, które dość skutecznie utrudniały mi jej opanowanie. Na początku nosiłam zupełnie prostą i dobrze się w niej czułam, jednak teraz mam właśnie taką:
Włosy są obcięte na lewy bok, jest ich dość dużo patrząc na to, że zebrane są aż z około 6 cm (w najszerszym miejscu), dzięki czemu jest dość obfita. Z natury włosy mam raczej podatne i puszyste, dobrze obcięte więc układają się same. Pomaga w tym mój prawy wicherek, który podtrzymuje resztę grzywki:
Włosy z drugiej strony układają się bardzo podobnie, mam dwa wicherki, a po środku włosy rosną zupełnie normalnie.
Najbardziej lubię, gdy zakrywa mi lewą brew, dziwnie się czuję gdy nic mi jej nie przysłania.
Po tej stronie włosy są również mocniej pocieniowane, bo jest ich sporo, a nie chciałabym żeby były zupełnie bez życia.
Myję ją codziennie rano, głównie dlatego, że non stop jej dotykam i nie wygląda atrakcyjnie. Dla niewtajemniczonych jest to dość zabawne, zważywszy na to, że całe myję co 3-4 dni, ale długie włosy nie lubią zbyt częstego mycia (przynajmniej moje) ;)
Jeśli mają wybitnie zły dzień, suszę je na okrągłej szczotce, wyciągając je w stronę lewego boku i nadając jej objętość.
Nie uważam, ażeby była wielkim fryzjerskim osiągnięciem, ale wyglądam w niej po prostu dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje ;)
A skoro już w temacie włosów, tak mniej więcej wyglądają moje włosy bez szamponu koloryzującego Marion. Co prawda, niewielkie ilości barwnika jeszcze się wypłukują, ale ten proces trwałby pewnie pół roku.
Włosy do ramion są ciemniejsze, z miedzianym połyskiem, dół, który był rozjaśniony podczas farbowania 3 lata temu jest zupełnie miedziany, niestety. O ile kolor wygląda ładnie w słońcu, to na codzień wygląda na sprany.
Włosy do ramion są ciemniejsze, z miedzianym połyskiem, dół, który był rozjaśniony podczas farbowania 3 lata temu jest zupełnie miedziany, niestety. O ile kolor wygląda ładnie w słońcu, to na codzień wygląda na sprany.
* farba= skrót myślowy od malowania szamponem koloryzującym. Więcej informacji tutaj. |
Z chęcią pozbyłabym się rozjaśnionej długości, ale szkoda mi obciąć włosy nawet 10cm.
Miałam plan aby w poniedziałek podciąć je więcej niż zwykle, jakieś 4cm (wow!) ale nic z nich nie wyszło ;)
03 marca
Przepis na perfekcyjnie pomalowane paznokcie
Stosunkowo dość często pod postami paznokciowymi dostaję pytania, w jaki sposób maluję paznokcie, nie zalewając przy tym skórek oraz nadając ładną linię lakieru. Próbowałam nawet zrobić zdjęcia, ale kompletnie nie było nic widać. Nagrania własnego filmiku niestety nie mam możliwości, ale może youtubowy rozwieje kilka wątpliwości:
Dodam od siebie, że ważne jest wytarcie pędzelka ze zbyt dużej ilości lakieru, zwłaszcza, przy jego rzadkiej konsystencji. Pozwala to na lepsze kontrolowanie całego procesu, dzięki czemu mamy mniej czyszczenia pędzelkiem.
Co do samego pędzelka, używam skośnego do eyelinera z Essence, ale ostatnio przerzuciłam się na taki typowo do zdobień, z Avonu, jeśli jest ktoś ciekawy ;)
W przekroju jest kulisty, sprawdza się u mnie lepiej, bo łatwiej jest mi go prowadzić po skórce paznokcia i nadać ładną linię.
Pokrywając top coatem dojeżdżam odrobinę dalej, dzięki czemu cały paznokieć jest zabezpieczony przed odpryskiwaniem i odpowiednio nabłyszczony. Warto też oprzeć ręce, zwłaszcza, gdy ktoś tak jak ja ma wiecznie problemy z drżeniem dłoni;)
Wbrew pozorom trochę cierpliwości, ćwiczeń i kilka drobnych zmian daje naprawdę spory efekt. Przez długi czas zalewałam skórki, co nie wyglądało dobrze. Nie zrażajcie się więc, wszystko jest do opanowania!
Dzięki praktyce często czytam w komentarzach miłe słowa na temat moich paznokci (za co, oczywiście baaardzo dziękuję!) , ale sama lubię je najbardziej w tej wersji:
01 marca
10 ulubionych produktów za 10zł
Zebrało mi się jakoś na podsumowania ostatnio, prawdopodobnie przez doskwierający mi brak jakichkolwiek zdjęć, a nie chciałabym nikogo zanudzać ciągłymi recenzjami produktów do włosów;)
Niemniej jednak najbliższa notka będzie to aktualizacja włosowa a później kilka słów o pierwszym z trzech rosyjskich kosmetyków jakie posiadam.
Teraz jednak zapraszam na krótki przegląd moich ulubionych produktów, które możecie dostać za mniej niż 10zł. Cena oczywiście umowna, bo wiele zależy od miejsca, w którym dany kosmetyk można dostać.
Spora część z nich była już recenzowana na blogu, dodam więc wszelkie linki, gdzie zainteresowani znajdą więcej informacji i zdjęcia. Nie ma co się rozpisywać bez potrzeby ;)
Dzięki matowej pomadce do ust firmy Basic (drogerie Schlecker, 8zł) na dobre przekonałam się do intensywnego podkreślania ust. Przy odpowiednio wypielęgnowanych i nawilżonych wargach nie podkreśla suchych skórek, nie powoduje ściągnięcia. Długo się utrzymuje, pięknie pachnie, ma dobre krycie. Do gustu najbardziej przypadł mi odcień matt rose wood, jasny, chłodny róż. W planach mam zakup nowości od Essence w kolorze fuksji.
Słynne szminko- błyszczyki Celii (osiedlowe drogerie, 11zł) otrzymałam do recenzji jeszcze na wakacjach i o ile nie byłam przekonana, to już po tygodniu używania bardzo je polubiłam. Dają transparentny efekt, wyglądają bardzo naturalnie, ale ładnie podkreślają usta. Pachną winogronami, nawilżają i mają bardzo ładne opakowanie. Jedyny zasadniczy minus, to topienie się, nawet przy niskich temperaturach. Miejmy nadzieję, że producent posłucha konsumentek i ulepszy formułę.
Tusz Maxiilash flexi (12zł, osiedlowe drogerie) wygrałam bodajże w jakimś konkursie na stronie HEAN. Niestety, na przesyłkę czekałam ponad 3 miesiące... Na widok "jedynie" tuszu byłam więc nieco rozczarowana, ale elastyczna, silikonowa szczoteczka całkowicie przekonała mnie do tego produktu. Bardzo ładnie wydłuża rzęsy, daje małe pogrubienie, co mi osobiście odpowiada. Nie osypuje się, ma łady odcień czerni.
Jeśli mogę jednak pomarudzić, nie mogłam go nigdzie dostać, aż kilka dni temu znalazłam, całkiem przypadkowo. Kupiłam i jeszcze w sklepie otworzyłam, niestety, tusz był prawdopodobnie otwierany. Spytałam nawet ekspedientkę, czy aby na pewno jest świeży. Okazało się, że wprowadziła mnie w błąd ;) (jakież to oczywiste!) a ja z podkulonym ogonem wracam do tuszu Celii, który w porównaniu do mojego nowego nabytku nie osypuje się, ani nie podrażnia mi oczu. A do sklepu więcej nie zajdę. Tusz w tubce to gadżet, którego koszt to całe 3 zł, a działa całkiem nieźle. Żal było nie spróbować;)
O cieniach Miyo (małe drogerie, 5zł) nie pisałam zbyt wiele, głównie dlatego, że mam tylko jeden, ale za to używam go codziennie ;) Odcień vanilla jest dla mnie odrobinę za jasny, co przy mocnym napigmentowaniu daje trochę kredowy efekt, ale ogólnie nie narzekam. Wybiorę się niedługo po inny, miejmy nadzieję, że sprawdzi się równie dobrze.
Carmex (8zł, Rossmann, Drogeria Natura) znany jest głównie z tego, że albo się go kocha, albo nienawidzi. Ja zdecydowanie za nim przepadam. Nadaje blask, ale nie lepi się, nie muszę bać się, że włosy przykleją mi się do ust (fuuj!). Świetnie nawilża usta, pachnie wiśniowo-mentolowo, mi się podoba, ale to kwestia gustu ;)
Kolejne dwa produkty, o których już pisałam i naprawdę bardzo lubię. Odżywka z aloesem i hibiskusem (Drogerie DM, 8zł) świetnie nawilża włosy, nie obciąża. Nadaje świetny połysk.
Mam już drugie opakowanie i aż żal używać ;) Problemem jest dostępność, ale na upartego można uruchomić kontakty.
Jedwabiu Marion ( Drogeria Natura, 11zł) używam od, żeby nie skłamać, 3 lat. Nie zawiera alkoholu, pięknie pachnie, świetnie zabezpiecza włosy przed urazami. Wygodna pompka, 50 ml wystarcza mi na dobrych kilkanaście miesięcy używania. Polecam kupić większe opakowanie, 15ml kosmetyku kosztuje około 7zł, zupełnie się więc nie opłaca.
Jednym z moich ulubionych, acz ciężko dostępnych lakierów jest numer 496. Idealny nude, z odrobiną różowych tonów. Ładnie kryje, po 2 warstwach, nie odpryskuje. Czasem można dostać go w Biedronce, ale nie miałam szczęścia. Drugą buteleczkę dostałam od znajomej blogerki (dziekuję!) i na szczęście, nie dotknęłam jeszcze dna. Gdy nie wiem, na jaki kolor pomalować paznokcie, sięgam właśnie po niego.
A jeśli już o malowaniu paznokci mowa, to totalnym must have stał się dla mnie wysuszacz i nabłyszczacz lakieru Seche Vite (allegro, 7zł/5ml)
Robi wszystko, co zakłada producent, a dodatkowo utwardza lakier. Miałam okazję testować OPI rapid dry top coat, ale nie pobił on mojego ulubieńca. Minusem jest gęstnienie, niedługo muszę kliknąć rozcieńczalnik, który na pewno przyda mi się również do odświeżania zwykłych lakierów.
Miało być krótko i bez rozpisywania się...Wyszło jak zwykle;)