Już na początku roku narzekałam na stan moich paznokci. Początkowo denerwowało mnie tylko ich duże zażółcenie mimo stosowania bazy pod lakier oraz delikatne rozdwajanie się. Nie zawsze miałam czas aby je pomalować, a bez tego straszyły wyglądem. Próbowałam zniwelować to starym znanym sposobem, czyli wcieraniem oliwy z oliwek i sokiem z cytryny. Niestety, nie pomogło, a wraz z biegiem czasu ich stan tylko się pogarszał... Przez ten czas praktycznie nie malowałam ich, chyba, że robiłam swatche lakierów.
Dopiero po prawie pół roku doprowadziłam je do jako takiego wyglądu:
Choć do ideału im daleko, jest zdecydowanie lepiej.
Paznokcie były przebarwione, wysuszone, łamliwe. Poprzez miękkość płytki pojawiały się pod nią małe pęknięcia naczynek krwionośnych. Dermatolog na szczęście potwierdził moją teorię. Wspomniał, że być może jest to wina intensywnego pisania na klawiaturze. Sęk w tym jednak, że nigdy nie miałam takiego problemu! Wszystko wiec zwalałam na miękkość płytki, osłabienie organizmu, ubogą dietę... Przyczyn mogło być mnóstwo, a nigdy nie miałam ich w takim koszmarnym stanie.
Wcześniej stosowałam odżywkę bez formaldehydu, więc to nie ona spowodował ich stan.
Dodatkowo, bardzo się rozdwajały i szarpały. Pierwszą warstwę płytki mogłam zerwać jednym płatem, wystarczyło tylko delikatnie podważyć:
 |
paznokcie celowo zapuszczone w celu ehem, prezentacji ich stanu. |
Już wcześniej zastanawiałam się nad głośno reklamowanym
Regenerum. Zastanawiałam się jednak, co może zmienić mieszanka olejków za 14zł? Jak widać może. To właśnie ona w dużej mierze przyczyniła się do poprawy kondycji paznokci. Po 2 tygodniach zaobserwowałam
lepsze nawilżenie oraz delikatne wybielenie. Na dłuższą metę stały się
twardsze, wyglądały zdrowiej. Również skórki nie były tak przesuszone. Dodatkowo, dużo szybciej rosły.
Produkt wybrałam sobie w ramach współpracy z
kosmetykizapteki.com. Gdyby nie to, prawdopodobnie nie miałabym okazji przekonać się, że
kombinacja olejów macadamia, z pestek winogron, słodkich migdałów oraz witamin rzeczywiście może poprawić ich stan. Stosowałam go
regularnie, co najmniej dwa razy dziennie, zwłaszcza, po myciu naczyń, rąk ect.
Tubka z całkiem przyjemnym aplikatorem- pędzelkiem zawiera 5ml produktu. To mało, w porównaniu do jej wielkości, ale nawet przy regularnym stosowaniu wystarcza na długo.
Niestety, jest on niedopracowany, bo zaraz po otwarciu zauważyłam, że ulotka jest wymazana olejkiem...Szkoda, aby kosmetyk się wylewał. Przez to nie nosiłam go przy sobie, stawiałam pionowo między pędzlami do makijażu.
Jakiś miesiąc temu dostałam od
Ejndzel w ramach wymianki kapsułki
Dermogal A + E firmy Gal. Słyszałam o nich wiele dobrego, nie zraziły mnie więc jej ostrzeżenia o
nieprzyjemnym zapachu...
Skład mają jak widać całkiem krótki acz treściwy
Na pierwszym miejscu króluje wiesiołek, a na samym końcu wspomniane witaminy.
W opakowaniu, którego koszt wynosi 9zł znajdziecie aż 48 rybek, którym odkręca się ogonki:
Jedna rybka to stanowczo za dużo na jedną aplikację na paznokcie. Dodatkowo, zapach faktycznie nie należy do moich ulubionych, szczerze powiedziawszy, bardzo mnie drażnił. Postanowiłam przelać zawartość 2-3 rybek do wyczyszczonej, małej butelki po lakierze. Dodałam do niej również odrobinę olejku alterra z granatem, który trochę zabił wiesiołkową woń.
Dzięki pędzelkowi aplikacja jest dużo szybsza i wygodniejsza, co zachęcało mnie do regularnego używania. Z ich działania również jestem zadowolona, nawilżają i nabłyszczają paznokcie. Podobnie jak Regenerum dbają o skórki.
Oba produkty mogę Wam polecić, jeśli borykacie się z problemami podobnymi jak moje.
Aktualnie powoli wracam do malowania paznokci, choć nie noszę go już non stop ;)
Jako podkład stosuję Terapię Witaminową od Paese. Narastające skórki (głównie na palcu wskazującym i kciuku) usuwam mleczkiem tej samej firmy. Ciężko jest mi je oceniać, bo to pierwszy produkt tego typu. Mam nadzieję, że uchroni mnie przed bruzdami na płytce, które są spowodowane zbyt silnym odsuwaniem skórek. W moim przypadku dobrze widać to na pierwszym zdjęciu, na palcu wskazującym. Wgłębienie jest nieduże, ale wolałabym ich na przyszłość unikać. Myślę, że na obszerniejszą recenzję obu produktów przyjdzie jeszcze czas:)