Mieszane uczucia czyli kilka słów o masce Biovax Naturalne oleje

29 czerwca

Mieszane uczucia czyli kilka słów o masce Biovax Naturalne oleje

Do recenzji najnowszej maski Biovax zabierałam się dłuuugo...Cały czas nie byłam pewna swojego zdania o niej, stąd odwlekałam opublikowanie wpisu. Dawałam jej kilka szans i niestety, nadal mam co do niej mieszane uczucia. O ile do kosmetyków tej marki zazwyczaj podchodzę dość optymistycznie, to w tym przypadku muszę powiedzieć, że coś mi nie pasuje i delikatnie się rozczarowałam.
Tym razem L'biotica zaserwowała nam produkt, którego działanie oparte jest na naturalnych olejach: kokosie, makadamia i arganowym, czyli wszystko, co moje włosy lubią. Tradycyjnie skład został wzbogacony również o wyciąg z henny. Intensywnie, słodko, orientalnie pachnie. Dla mojego nosa jest to zapach trochę zbyt męczący, choć ładny. Konsystencja jest bardzo gęsta i zbita.

Przy pierwszym użyciu nałożyłam ją na świeżo umyte, zawinięte na chwilę w ręcznik, włosy na 10 minut. Ciężko było mi ją rozprowadzić, sama w sobie jest dość gęsta. W tym przypadku przesadziłam z ilością, włosy były oklapnięte, niemiłe w dotyku, dość suche powiedziałabym nawet. Dałam jej kolejną szansę.
Zdecydowanie lepiej sprawdziła się, gdy nałożyłam ją na pozbawione nadmiaru wody włosy. Łatwiej było mi ją rozprowadzić, przy jednej aplikacji zużyłam ilość pokrywającą opuszki palców. Pozostawiłam ją pod czepkiem na 15 minut. Włosy wyglądały dużo lepiej, lecz nadal nie byłoby to, czego oczekuję. Końcówki włosów wyglądały źle, a całe dość mocno się puszyły i nie były wygładzone. Na drugi dzień po myciu nie układały się za dobrze, również długość była jakby pozbawiona nawilżenia, które wcześniej było jeszcze jako takie. Wszystkie inne podejścia były podobne jak to, mimo kombinowania.

Cała moja recenzja jest pełna ogólników, bo tak naprawdę nie wiem, co może moim włosom w niej nie pasować. Nie potrafię jej rozgryźć. O ile wersja z keratyną odpadała u mnie przez samą keratynę, powodując u mnie przesusz, tak w tym przypadku nie potrafię zlokalizować problemu. Gdyby skład był zbyt treściwy, powodowałaby sam brak objętości i złe układanie się, tak tutaj włosy nie wyglądają jak powinny. O ile dobrze pamiętam, wersja do włosów suchych zachowywała się podobnie. Niestety, ta wersja nie trafi do moich ulubieńców w przeciwieństwie do latte i tej kierowanej włosom brązowym.
Opinie na KWC są skrajne i podzielone. Jedni są zachwyceni, inni niekoniecznie, zupełnie jak ja. Zużyję ją mieszając z czymś dobrze nawilżającym.
Dajcie znać, jak sprawuje się u Was, może macie podobne, mieszane odczucia?

I jeszcze jedna, ważna kwestia na koniec. W związku z likwidowaniem Google Reader zniknie możliwość obserwowania bloga (a raczej, powiadamiania o nowym wpisie). Jeśli macie ochotę być na bieżąco z zapraszam Was na facebooka lub na bloglovin, gdzie możecie przenieść całą listę czytelniczą. O tym, jak to zrobić, pisała Atqa.

Będzie mi bardzo miło, jeśli wirtualnie zostaniecie ze mną, tak, jak do tej pory :)
Shinybox: Czerwiec

26 czerwca

Shinybox: Czerwiec

Decydując się na współpracę z Shinybox nie byłam świadoma, jak wiele blogerek dostało propozycję zostania Ambasadorką. W efekcie zalała nas fala postów na ten temat, jednak, nie miejcie nam tego za złe ;) Każdy lubi niespodzianki, a wizja otrzymywania co miesiąc pudełka podziałała na moją wyobraźnię. Udało mi się nawet wytrwać w postanowieniu i nie podglądać, co ekipa przyszykowała na jubileusz. W dziesiątym pudełeczku znalazłam 4 produkty pełnowymiarowe, próbkę oraz prezent. Całość przywędrowała do mnie w bardzo ładnym, pastelowym pudełku w paski, które na pewno miałyście już okazję oglądać.
Pierwszy rzucił mi się w oczy peeling cukrowo- solny do ciała marki Green Pharmacy na bazie parafiny, niestety. Jeden z produktów, który nie kojarzy mi się z luksusem i poznawaniem światowych marek. Nie mam nic przeciwko polskim firmom, ale założenie jest zupełnie inne.
Hair Play to miniatura suchego szamponu, który ma dodatkowo tworzyć teksturę. Po pierwszym użyciu mogę powiedzieć tylko tyle, że jest łatwy w wyczesaniu. Zawiera specjalną mąkę ryżową. Koszt pełnowymiarowego produktu wynosi 87zł/250ml. Pierwszy raz spotykam się z tą firmą i chętnie przetestuję.
Najbardziej cieszę się jednak z kremu do stóp Organique o lekkiej konsystencji i działaniu odświeżającym. Fajnie byłoby, gdyby Shinybox kierował się w stronę produktów trudniejszych do zdobycia, mniej znanych. Otrzymałam dodatkowo szminkę w płynie Paese, o szalonej pigmentacji. Szkoda, że kolor zupełnie nie mój (odcień 904) coś pomiędzy intensywną fuksją a winem. Przyda się jednak do mieszania z matową pomadką.
 
Na maskę kompres 4D DermoPharma pewnie nigdy nie zerknęłabym, zazwyczaj sięgam po glinki, a "materiałowe" wynalazki to dla mnie totalna abstrakcja. Przypadła mi wersja regernacyjno- wygładzająca z koenzymem Q10. Wolałabym nawilżającą, ale narzekać nie będę. Cena dość wysoka, 7zł.
 W ramach prezentu ekipa postarała się o pilniczek zaprojektowany specjalnie dla mnie :D
Przyda się do torebki, choć szału też nie ma.

Koszt takiego pudełka wynosi 49zł. Dla jednych dużo, dla innych nie. Myślę, że brakuje mi tutaj produktów bardziej uniwersalnych jeśli chodzi o kolorówkę. O wiele lepiej byłoby moim zdaniem decydować się na odcienie neutralne (przykładowo jeśli chodzi o pomadki) jak zgaszone róże ect. W większości pudełek dziewczyny znalazły mój odcień bądź krwistą czerwień. Niby klasyka, ale ile osób używa tak intensywnych kolorów?
Z zawartości tego pudełka jestem zadowolona, ale bez szału. Ratuje je krem do stóp i suchy szampon, choć peeling, cóż, średni wybór. Być może należało by nie obiecywać kosmetyków renomowanych, światowych marek. Przez tą jedną obietnicę, jaką znalazłam na stronie moje wymagania dużo wzrosły, nie tylko moje zresztą, patrząc po opiniach innych blogerek. 

A jakie są Wasze odczucia jeśli chodzi o jubileuszowe, czerwcowe pudełko Shinybox?
Makijażowy codziennik

25 czerwca

Makijażowy codziennik



Od kilku dni napotykam na ciągłe problemy. Albo światło jest nieodpowiednie do zdjęć, albo doskwiera mi brak prądu spowodowany nawałnicą bądź router odmawia posłuszeństwa. Ostatecznie przez ten czas obejrzałam cały pierwszy sezon Gry o Tron w jeden dzień (polecam!) i przeczytałam 500 stron książki. Coś za coś;) 
Przechodząc jednak do sedna sprawy, czyli kosmetyków i pędzli używanych przeze mnie regularnie. Z pewnością o sporej grupie z nich przeczytacie w osobnych postach bo zdecydowanie, są warte uwagi :)
Jakiś czas temu zdecydowałam się zamówić podkład Annabelle minerals(1). Po zapoznaniu się z próbkami uznałam, że warto zainwestować. Na mojej twarzy sprawuje się świetnie, choć cera nadal pozostawia wiele do życzenia:( Muszę udać się na kolejną konsultację z dermatologiem. Gdy skóra nieco się uspokoi postaram się przygotować recenzję ze zdjęciami.
Sprawa z osobną recenzją ma się podobnie jeśli chodzi o korektor Lioele(2). Jestem pod dużym wrażeniem, choć cena (80zł) powala i nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła sobie pozwolić na jego zakup. Bardzo dobrze kryje, nie jest bardzo tłusty, ciężki. Długo utrzymuje się na twarzy, ale wymaga przypudrowania. Dostałam go od MyAsia.pl

Wymaga przypudrowania, korzystam więc z pudru Ben Nye (3) w odcieniu fair. Littlebird92 zdobyła dla mnie odsypkę :D Muszę powiedzieć, że jest to chyba jeden z najlepiej zmielonych pudrów jakie miałam okazję używać.
Jako, że odrobinę się opaliłam, mogę używać Wiosennej mgły od Paese (4) w celu rozświetlenia. Wcześniej odrobinę się odznaczał (odcień mglisty poranek). Polubiłam się z tym produktem, choć zawiera talk a ja boję się, by nie zapchał mi skóry przy dłuższym używaniu, na razie nic złego się nie dzieje w tych miejscach. Jeśli chciałybyście zobaczyć go w akcji, dajcie znać;) Zwłaszcza, że jest tego wart, jak sądzę :D
Cień (6) i cielistą kredkę (7) Paese pokazywałam już tutaj. Moje zdanie na ich temat nie uległo zmianie. Do podkreślania oka używam eyelinera Wibo (6) który nie jest powalający, ale na pewno lepszy niż żelowy od Essence. Niestety, nie potrafię narysować ładnej kreski załączonym pędzelkiem.
Wychwalany podkręcający tusz Wibo (7) to dla mnie zupełna nowość. Nie mogłam go dorwać w moim Rossmannie, wykupiony co do jednego, przy czym od innych uginały się półki. Przypadek? Nie sądzę :D
Pomadka greckiej firmy Mythos (9) przywędrowała do mnie w ramach współpracy ze sklepem Flax
skąd mam również kosmetyki do włosów, czekające na swoją kolej :) Pomadka nie powaliła mnie na kolana. Wersja truskawkowa pachnie niczym wazelinowe mazidła do ust (jeśli wiecie, co mam na myśli) co mnie osobiście drażni. Na plus mogę zaliczyć dobre nawilżenie oraz filtr UV. Przyjemnie topi się na ustach dzięki zawartości masła shea i kokosowego.

Jeśli chodzi o pędzle, podstawowym wyposażeniem mojej kosmetyczki zawsze jest pędzel do podkładu Hakuro (11) oraz do eyelinera, z Essence (10). O tym pierwszym pisałam już dawno temu, zainteresowanych zapraszam tutaj. Tani jak barszcz Essence może nie powala jakością, ale mogę wymieniać go tak często, jak zechcę.
Skośny pędzel Paese (12) wykonany z włosia syntetycznego pozytywnie mnie zaskoczył. Początkowo wypadło z niego kilka włosków, przy praniu kolejny jeden lecz jak dotąd nie gubi ich więcej. Jest lekki, solidnie wykonany, rączka nie lata. Używam go do rozświetlacza, rzadziej bronzera, bo w kwestii modelowania twarzy jestem mało uzdolniona.
Pędzel do pudru (13) tej samej firmy wykonany jest z włosia naturalnego. Raczej unikam takiego typu włosia, jest trudniejsze w utrzymaniu. Nie mogę go jeszcze obiektywnie ocenić, choć z tego co pamiętam, już po pierwszym myciu włoski zaczęły odstawać, co działa na niego niekorzyść. Mam nadzieję, że nie zamieni się w drapiącą szczotę. Każdy przychodzi w porządnym, silikonowym(?) zasuwanym etui, w którym spokojnie zmieszczą się dwa takiej wielkości pędzle. Bardzo dobre rozwiązanie do przewożenia ich bez uszkodzeń.
A tu małe zbliżenie na samo włosie. Jak widać Hakuro wygląda jak nowy, choć jego zdecydowaną wadą są problemy z domyciem. 

Zastanawiam się w jaki sposób sfotografować moje zdobycze z second handu, ale prawdopodobnie poniosę klęskę, jak zawsze :(
Recenzja: Receptury Babuszki Agafii, wzmacniający balsam na cedrowym propolisie

18 czerwca

Recenzja: Receptury Babuszki Agafii, wzmacniający balsam na cedrowym propolisie

Pamiętacie mój wpis dotyczący jednego z najlepszych kosmetyków do włosów? Zachwycałam się Balsamem Babuszki Agafii na kwiatowym propolisie, dzisiaj natomiast przyszedł czas na recenzję innej wersji, a konkretniej - wzmacniającej, którą testuję dzięki Pauli ze sklepu EkoPiękno gdzie do zdobycia są kosmetyki rosyjskie, ale również Bingo czy Vatika. 

Wersji jest kilka, przy czym każda nakierowana jest na dręczący nas problem, poprzez brak puszystości, wypadnie czy osłabienie włosów. Składy wszystkich są wspaniałe i miałam nie lada problem z wyborem.
Ostatecznie stanęło na wersji wzmacniającej na cedrowym propolisie. Porównując go z jego poprzednikiem muszę przyznać, ze wypada odrobinę gorzej, z prostej przyczyny: nie dodaje włosom puszystości i objętości, ale wg producenta nie jest to jego głównym zadaniem, więc nie mogę się czepiać ;)
Po jego użyciu włosy dobrze się rozczesują, są miękkie i bardzo ładnie błyszczą. Nie obciąża ani nie przyśpiesza przetłuszczania. Dobrze je nawilża. Jedyne, co mogę mu zarzucić, to niedostateczne wygładzenie, baby hair robiły co chciały, odstawały od reszty i nie wyglądało to za dobrze. O ile w dotyku były gładkie, to wizualnie sprawiały inne wrażenie. Odrobinę lepiej sprawdzał się pozostawiony na dłuższą chwilę, pod czepkiem. Co dziwne, bo konsystencja bardziej przypomina odżywkę niż balsam, sądziłam więc, że te kilka minut zdecydowanie wystarczy. Czy wzmacnia? Ciężko stwierdzić, może byłoby to bardziej zauważalne, gdybym miała bardziej zniszczone włosy.

Bardzo ładnie pachnie, kwiatowo-ziołowo, słodko. Nie pozostaje na włosach, a szkoda :) 
Skład natomiast prezentuje się następująco:
Skład: Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar, Beeswax, Pollen Extract, Pinus Sibirica Ledeb Oil, Saponaria Officinalis Root Extract, Picea Albies Wood Tar, Alfredia  Cemua Cass Extract, Berberica Sibirica Pall Extract, Veronica Officinalis Extract, Geranium Pratense Extract, Panax Ginseng Extract, Araliaceae Juss Extract, Centaurium Erythraea Extract, Pinus Sibirica Pollen Extract, Jasminum Officinale Flower Wax, Cedrus Deodora Wood Oil, Rubus Saxatilis Oil, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol, Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid
W kosmetykach Babuszki Agafii nie znajdziemy SLS, parabenów, syntetycznych dodatków oraz pochodnych ropy naftowej.
Duża butelka z wciskanym korkiem ( niech mnie ktoś oświeci i napisze, jak się to fachowo nazywa) mieści 600ml wydajnego produktu. Kupić możecie go tutaj, w cenie 20.50zł :)

Reasumując, balsam na cedrowym propolisie to dobry, porządny kosmetyk do włosów i ma szansę sprawdzić się u sporej grupy osób. Z przyjemnością go zużyję, ale w przyszłości kupię wersję sprawdzoną wcześniej, bądź coś zupełnie nowego. Jeśli podobnie jak mi, zależy Wam na puszystości i wygładzeniu odstających włosków sięgnijcie po wersję kwiatową.

Dajcie znać jakie macie doświadczenia z rosyjskimi kosmetykami:)


Wyniki konkursu Blistex

15 czerwca

Wyniki konkursu Blistex




Zestaw 3 kosmetyków marki Blistex zgarnia:

Dorota Ch. mail: dorota***91@interia.pl
Agata D. mail: duz***.agata@gmail.com
Kasia K. mail: katha***a032@wp.pl
Joanna Eliza B. mail: ye****be@gmail.com
Ilona D. mail: illon***@o2.pl

Sprawdźcie skrzynki :)
Maile odrobinę zaszyfrowane, bo nie chcę nikogo narażać na spam.
NOTD: Piasek

13 czerwca

NOTD: Piasek


Jakiś czas temu pokazywałam Wam moje nowości lakierowe. Tak jak myślałam spore zainteresowanie wzbudziły lakiery strukturalne zwane również piaskowymi. Przyznam się, że sama byłam ich bardzo ciekawa :) Na paznokcie jako pierwszy powędrował więc pastelowy, jasnoróżowy odcień:


 Kolor bardzo mi się podoba, rzuca się w oczy i ładnie podkreśla delikatną opaleniznę. Struktura jest przyjemna w dotyku, nie zaczepia o ubrania. Malowanie nie sprawiało większych trudności, na zdjęciu dwie warstwy. Szybko schnie.
Na bazie odżywi witaminowej od Paese utrzymywał się niestety tylko 2 dni. Szkoda, zwłaszcza, że cena nie należy do najniższych, za buteleczkę o pojemności 9 ml zapłacimy około 16zł.

Mimo średniej trwałości bardzo podoba mi się jego całokształt i z chęcią będę po niego sięgać:)

Znalezione na wizażu + włosy po strzyżeniu

10 czerwca

Znalezione na wizażu + włosy po strzyżeniu

Poniższe zdjęcie spowodowało u panny Meds (która nota bene widywała mnie wtedy pięć dni w tygodniu) gromki śmiech. Szczerzę powiedziawszy samej trochę ciężko jest mi siebie wyobrazić w takiej długości włosów:

jakość powalająca- zdjęcie z telefonu
Włosy zapuszczałam już rok (!) i widoczne były warstwy, których pozbycie się zajęło mi sporo czasu. Jak się domyślacie, były już wtedy po chemicznym farbowaniu i prawdopodobnie, po odświeżaniu koloru szamponetką Marion, co czynię do dziś ( choć ostatni raz nałożyłam ją w połowie kwietnia). Miały fajną objętość, choć teraz też nie jest źle jak sądzę:
po balsamie na cedrowym propolisie Babuszki Agafii :)
Wczoraj moja niezawodna, prywatna fryzjerka Ewelina ścięła mi jakieś 3-4cm. Zdecydowanie wyszło im to na dobre, były za długie a końcówki przesuszone. Sięgają do talii, optymalna długość jak sądzę, bo zapuszczanie włosów do pasa już mi trochę przeszło :) Może kiedyś.

Teraz natomiast dzieją się dziwne rzeczy. Zauważyłam ostatnio, że końcówki lubią mi się wręcz skręcać, a zaraz po strzyżeniu pozwoliłam im wyschnąć naturalnie. Efekty widać na aktualnych zdjęciach:
Dobrych kilka lat temu włosy lubiły mi się falować, gdy sięgały mi do ramion i nie było ich zbyt wiele. Później natomiast miałam długie, cieniowane, ale nie pamiętam jak się zachowywały, szkoda:D
Podobno struktura włosów ulega zmianom również z wiekiem. Być może gdyby były pocieniowane 
(nadal są ścięte na prosto) miałabym ładne fale. Ot, zagadka.
Lakierowe nowości

08 czerwca

Lakierowe nowości


Dawno nie pokazywałam co przybyło mi w moich lakierowych zbiorach. Przyczyna była prosta, dłuższy czas nie malowałam paznokci z tego względu odpuszczałam sobie jakiekolwiek zakupy. Mam kilka odcieni wpisanych na wishlistę, na szczęście czasy, gdy nie wyszłam z drogerii bez żadnej nowej buteleczki minęły :)
Niemniej mam kilka nowych nabytków i prócz dwóch piasków od Paese, która wysłała mi firma wszystkie są prezentami od FlorenceBeauty. Jeszcze raz dziękuję!
Na początek wspominane lakiery strukturalne. O ile podchodziłam do do tego trendu dość sceptycznie, to po pierwszych testach całkiem podoba mi się efekt jaki dają.
Najnowszych lakierów Rimmel Salon Pro chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Mają bardzo wygodne, szerokie pędzelki. Cena w Rossmannie nie należy do najniższych, miło mi więc dostać je w prezencie i przetestować, bo kolory mają bardzo ładne.
Nigdy nie miałam żadnego lakieru firmy Maybelline więc jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się brzoskwinia z dużą ilością różowych tonów. Porównując go z Coctail passion jest zdecydowanie bardziej pomarańczowy.
Lakiery p2 mam już w swojej kolekcji, a konkretniej piękny pastelowy róż. Tym razem trafił  do mnie egzemplarz pod nazwą Passion. Odrobinę bardziej nasycony koral niż Rimmel. Takie kolory bardzo lubię i z chęcią używam przez okrągły rok, na pewno więc nie będzie leżał nieużywany.
Natomiast seria Paris od Golden Rose nie jest dla mnie nowością. Jednym z ładniejszych jakie mam okazał się być lilakowy, który pokazywałam tutaj. Numer 235 prawdopodobnie będzie dawał u mnie efekt sztucznych paznokci, ale zobaczymy :)
Zamówiłam również kilka drobiazgów do paznokci na ebay, ale może pochwalę się gdy będę mieć już w rękach, bo z pocztą nigdy nic nie wiadomo.

Szczerzę powiedziawszy odwykłam od ciągłego malowania paznokci, nie myślałam, że kiedykolwiek to napiszę :D  Może to i lepiej, nie nabawię się znów okropnych przebarwień płytki. W przerwach stosuję nową odżywkę olejową, bo poprzednia zaginęła w akcji, chyba podczas przeprowadzki.
Jutro wybieram się do mojej osobistej fryzjerki podciąć włosy, ale chyba nie ma sensu robić osobnego wpisu, bo zmiana nie będzie drastyczna. Myślę więc, że kolejny pojawi się wpis paznokciowy :)

Miłego weekendu!

Follow my blog with Bloglovin
Mała wishlista

06 czerwca

Mała wishlista

Źródła zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.
 
 Bioetika 1 kusi mnie od dawna, ale przed jej zakupem powstrzymuje mnie fakt, że mam prawie całą maskę drożdżową Babuszki Agafii, na dodatek, niezrecenzowaną ;) Skutecznie przekonała mnie recenzja BlondHairCare, liczę,   ze poradzi sobie z moimi odstającymi końcówkami. 
  Swatche lakierów Manhattan u Pauli spowodowały, że zaczęłam żałować, że nie miałam w okolicy Rossmanna podczas ostatniej promocji. Podoba mi się prezentowany przez nią pastelowy odcień brzoskwini z różowymi tonami a także obecna na zdjęciu pistacja. Ze względu na cenę poczekam na obniżkę;)
Nadal zastanawiam się dlaczego nie kupiłam rozcieńczalnika do lakierów. Przy ich obecnej ilości powinien być to must have . Seche Vite Restore przydałby  się do odratowania mojego top coatu. Nie jest dostępny stacjonarnie, niestety.
 Kominek do wosków, nie wymagam oryginalnego Yankee Candle, ale marzy mi się coś podobnego :D Biały i prosty, ciekawe tylko czy dostanę taki w przystępnej cenie. Moje nowe woski zdobyte na promocji czekają aż wybiorę się na zakupy.
Pastelowe cienie zwróciły moją uwagę przez FangleFashion. Niestety, jak się dowiedziałam, odcień 655 został wycofany :( Mięta zupełnie mi nie pasuje, wyglądam jak postacie przewijające się w serialu The Walking Dead, a taki wygląd niespecjalnie mnie pociąga. Udało mi się zdobyć jednak pastelową lawendę i kombinuję do czego by go wykorzystać.
Od dawna zastanawiam się nad zakupem słynnego korektora Collection 2000, w Polsce dostępnego tylko na allegro. Ciągle jednak sama siebie przekonuję, że wydatek rzędu 30zł na kolejny produkt do tuszowania niedoskonałości chwilowo nie jest mi potrzebny. Choć chętnie bym go wypróbowała;)

O Sylveco nie wiedziałabym natomiast gdyby nie Alina. Gdy tylko skończy mi się mój krem Dermedic popędzę do zamojskiego Herbapolu :) Lekki krem w opakowaniu z pompką to kosz około 25zł.  
Poszukuję również filtra do skóry tłustej, co nie jest prostą sprawą. Iwostin Solecrin 50SPF kompletnie się u mnie nie sprawda...Dobre opinie zbiera krem SVR Lysalpha, wolałabym jednak nie ryzykować, a próbki są ciężkie do zdobycia. Jeśli możecie mi coś polecić to chętnie poczytam :)

Jak widać duży wpływ na moje zachciewajki kosmetyczne mają blogi innych dziewczyn. Na pewno dużym plusem jest fakt, że unikam bubli. Niemniej gdy się człowiek napatrzy na cudze zakupy...Same wiecie, nagle dociera do mnie ile rzeczy przydałoby się zakupić;) 
Jak na Was wpływa czytanie blogów lubianych przez Was dziewczyn?

P.S. Netia mnie nie lubi- pozbawiła mnie internetu na kilka dni. A Blogger wcale nie jest lepszy, z moją niewielką pomocą skasował gotowego do publikacji posta. Dodatkowo, w edytorze nie widzę tak dużych odstępów między punktami...Nawet gdy tekst jest jeden pod drugim na podglądzie widzę ogromne przerwy, przez co post stał się strasznie rozwlekły :/ Nie jest to wina różowych grafik po lewej... Wytłumaczy mi ktoś, jak to zlikwidować?

Aktualizacja włosów: Czerwiec

02 czerwca

Aktualizacja włosów: Czerwiec


To będzie chyba najkrótszy wpis w ramach aktualizacji jaki kiedykolwiek się ukazał. Cały miesiąc zleciał mi szybko i pod znakiem stresu, nie robiłam z włosami więc nic szczególnego. Od 20 maja stosuję kozieradkę.

Kolor nie wygląda powalająco, z prostej przyczyny: od połowy kwietnia nie były malowane. Teraz tym bardziej mi się nie chce ;) Coraz bardziej chciałabym pozbyć się rozjaśnionej długości, ale szkoda obciąć mi na raz 10 cm włosów.


O dziwo urosły chyba więcej niż zazwyczaj, nie wiem jakim cudem, ale cieszy mnie to niezmiernie :) Po kwietniowym, większym podcięciu nie ma śladu, ale końcówkom zdecydowanie brak nawilżenia. Gdy tylko mojej wspaniałej koleżance E. uda się znaleźć chwilę czasu wybiorę się na strzyżenie, chciałabym obciąć około 4cm. Powinnam przyłożyć się do olejowania na noc, chyba nie służy im nakładanie ich jedynie na kilka godzin.


Włosy wyglądają na bardziej matowe,  myślę, że to wina mniej ostrego zdjęcia. Nadal zastanawiam się nad kupnem aparatu, ale nie wiem jak sprawy bloga będą wyglądać za kilka miesięcy. Dodatkowo, nie chcę kupować byle czego, a co za tym idzie koszty również wzrastają :/ Na razie pozostaje mi zadręczać Was moimi zdjęciami robionymi tosterem, wybaczcie.

Za miesiąc więc pierwsze podsumowanie kozieradkowej kuracji, mam zamiar stosować ją ile się da, o ile oczywiście będzie przynosiła efekty. Dajcie znać czy u Was się sprawdziła:)

Nie wiem jak Wy ale ja niedługo oszaleję przez tą pogodę :(

01 czerwca



Przypominam, o trwającym do 11 Czerwca konkursie Blistex :)


Szczegóły tutaj 

 A jutro aktualizacja włosów:)