Do tej pory prowadząc bloga nie skupiałam się na produktach, które się u mnie nie sprawdziły, zwyczajowo zwanych bublami. Mam to szczęście, że czytając i sprawdzając recenzje niezmiernie rzadko trafi w moje ręce coś, co szczególnie mi się nie spodoba. Podczas porządków uzbierało mi się jednak kilka kosmetyków, z którymi nie wiem co zrobić. Wyrzucić szkoda, oddać komuś głupio. Pewnie znacie te dylematy.
AUSSIE, 3 MINUTOWA ODŻYWKA DO WŁOSÓW DŁUGICH GŁĘBOKIE ODŻYWIENIE
Produkt podesłany mi przez przedstawicielkę marki wieki temu. Długo chodziłam wokół tej odżywki i chyba słusznie. Mogłam się bowiem spodziewać, że masa silikonów nie przyczyni się do poprawy kondycji włosów, nawet, gdy były przesuszone po wakacjach i miały przysłowiowego focha. Wiem, że jest spore grono fanek, ale u mnie po prostu się nie sprawdziła, była zbyt ciężka i za bardzo obciążała. Myślę, że w tym wypadku zrobię wyjątek i poszukam nowej właścicielki.
LILY LOLO, PODKŁAD MINERALNY
Kosmetyk doczekał się osobnego wpisu, gdzie nie byłam jeszcze do końca pewna, czy może jego właściwości są spowodowane kremem, aplikacją czy może fazą księżyca. Niestety, po kolejnych kilku podejściach z podkulonym ogonem wracałam do Annabelle Minerals. LL powodował u mnie efekt ciasta, wchodził w pory, podkreślał wszystko, co najgorsze. Winę zrzucę na specyfikę mojej skóry, bowiem innej przyczyny nie znajduję.
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to jedna z najgorszych matowych pomadek, jakie miałam możliwość używać. Nie przebiła szminki MUA, którą kupiłam, użyłam dwa razy i powędrowała do koszu. Ta, jak widać, dzielnie przetrwała w mojej kosmetyczce, ale nie znajduję żadnych plusów. Od nietrafionego koloru pink pout, po uczucie, jakie pozostawiała na ustach. Mogę porównać je do pomalowania się woskową kredką, nic bardziej trafionego nie przychodzi mi do głowy. Jest co prawda dość kremowa, nie zasycha, ale w porównaniu z łatwo dostępnymi Golden Rose wypada po prostu blado.
OPEAROL EVERYDAY, pomadka ochronna
Kupiona z braku laku podczas wizyty w aptece, gdy poszukiwałam pomadek Sylveco. W zestawie za dziesięć złotych udało mi się dostać dwie, różnego rodzaju. Niezły deal, można by pomyśleć. Jednak właściwości nawilżające są znikome, coraz bardziej przekonuję się, że kosmetyki na parafinie mają prawo sprawdzić się podczas ostrych mrozów, właśnie w celach ochronnych. Producent co lepsze, zapewnia o 100% natury. Jedynym z niewielu plusów jest ładny zapach.
Z pomadka revlon się zgadzam, mam takie same odczucia i bardzo mi przeszkadza na ustach.
OdpowiedzUsuńCo do podkładu mineralnego, wlasnie chciałam go przetestować, jeśli nie masz co z nim zrobić chętnie odkupię, zamiast próbek :)
Lovesdesire odezwij się mailowo :)
UsuńOdżywka i u mnie okazała się mega bublem. Lily Lolo w starym opakowaniu z białym wieczkiem bardzo mi odpowiadały. Kupiłam nowy odcień China Doll już w nowej odsłonie i była to totalna klapa - zerowe krycie, ciastolenie, włażenie w pory i wynajdowanie suchych skórek. Grrr;/
OdpowiedzUsuńMoże coś jednak zmienili :/
Usuńnie miałam tych produktów, ale będę mieć na nie baczenie;)
OdpowiedzUsuńI chyba własnie dlatego tworzenie takich wpisów ma sens ;) Przynajmniej od czasu do czasu :D
UsuńTeż nie przepadam za pomadkami z Revlon.
OdpowiedzUsuńA podkład Revlon Colorstay to dla odmiany jeden z moich ulubionych, ale z pomadkami dam sobie spokój :)
UsuńSzkoda, że LL się u Ciebie nie sprawdził. Mam na niego chrapkę, ale obkupiłam się jakiś czas temu w sephorze... i muszę to wszystko zużyć. :)
OdpowiedzUsuńLL na wiele zwolenniczek, więc można spróbować próbkę, bo może akurat się sprawdzi :)
UsuńDzięki za info, czego warto unikać :D Zwłaszcza jeśli chodzi o podkład z Lily Lolo ;)
OdpowiedzUsuńMasa osób go chwali, to chyba wina mojego sebum. Są dla odmiany dziewczyny, które narzekają na AM. :)
UsuńPomadkę ochronną to bym wypróbowała;)
OdpowiedzUsuńJakoś ją zmęczę, ale bez przekonania szczerze powiedziawszy :)
UsuńZ Oeparolu miałam jakąś inną, chyba o zapachu mango i sprawdziła się całkiem nieźle
OdpowiedzUsuńJą miałam w zestawie ale chyba gdzieś zgubiłam :)
UsuńTej nie znam, ale te zwykłe oeparolki są fajne. Ja lubię, gdy w pomadce łączy się parafinę z naturalnymi olejami, dla mnie to optymalne i spełnia funkcję.
UsuńA ja te pomadki bardzo lubię. :D
OdpowiedzUsuńWiem :D
UsuńCo do Lily Lolo to ja mam całkowicie odmienne zdanie - właśnie jestem w trakcie trzeciego słoiczka podkładu i sprawdza się u mnie rewelacyjnie :) Daje supernaturalny efekt, zero warzenia się na twarzy, no i ogólnie cera w dużo lepszym stanie niż po tradycyjnych podkładach. Natomiast u mnie efekt ciasta i w ogóle kiepski wygląd cery dawał właśnie Annabelle Minerals, więc jak widać różnie to z tymi minerałami bywa :)
OdpowiedzUsuńU mnie tak samo :)
UsuńCo osoba to opinia, a moje zainteresowanie nie wzięło się z nikąd, tylko właśnie z pochlebnych opinii na temat LL :))
UsuńAussie - chyba jedna z bardziej przereklamowanych marek...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest chyba :/
UsuńTeż nie polubiłam się z tą odżywka z aussie :-S
OdpowiedzUsuńChyba oddam jakiejś kręconowłosej, która przepada za silikonami, sporo jej zostało i szkoda mi wyrzucić :<
UsuńCałe szczęście, że nie trafiłam do tej pory na żaden z tych produktów :)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego :))
UsuńEj ja miałam Aussie ( do suchych i puszących się) i masakra po 2 razach leży, totalnie nie sprawdziła się.;/ może ktoś ją lubi i chciałby odkupić za grosze?:>
OdpowiedzUsuńPS już nie kupię Aussie nigdy :P szkoda mi teraz też tych 20 paru złotych.
Drogie są te produkty, aż się w sumie dziwię czemu szczerze powiedziawszy ;)
UsuńU mnie Lily Lolo to odkrycie roku! Aż dziwne, że u Ciebie się nie sprawdził... Szkoda:(
OdpowiedzUsuńMam zamiar kupić podkład Lily lolo i skonfrontować z AM, z którego jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuń