Mój ulubiony miesiąc za nami, uciekł szybciej niż się spodziewałam. Początkowo nie zamierzałam ponownie publikować ulubieńców, po krótszym zastanowieniu jednak pomyślałam, że nic nie szkodzi podzielić się z Wami kilkoma ciekawymi produktami. Zwłaszcza, że w kwietniu nic specjalnie mnie nie zachwyciło :)
ELSEVE, ODŻYWKA DO WŁOSÓW
Chwilami wydaje mi się, że kryzys jest zażegnany, a innego dnia włosy znów wyglądają źle. Znaczną poprawę jednak przyniosło wprowadzenie większej ilości silikonów w postaci tej odżywki. Dodaję nieco do standardowych produktów, które teraz nie działają już tak dobrze. Ogranicza puszenie i wygładza włosy, choć z drugiej strony odnoszę wrażenie, że po takim zabiegu bardziej się strączkują. Ciężko powiedzieć, czego tak naprawdę im brakuje i przyznam, że pierwszy raz w życiu mam ich mocno dość. Przed wyjazdem chciałabym je skrócić więcej niż zwykle, jednak nie wiem, czy będzie ku temu okazja.
CASYOPEA, MASŁO DO
CIAŁA
To zdecydowanie lubiony produkt do pielęgnacji tego
miesiąca. Wspaniała, lekka konsystencja
i piękny zapach. Świetnie się rozsmarowuje, a z uwagi na wysoką zawartość
masła shea również nawilża. Potrzebuje trochę czasu aby się wchłonąć,
pozostawia delikatną warstwę ochronną, czego zresztą można się spodziewać. Zestaw produktów Casyopea wciąż czeka na Was w
konkursie TUTAJ.
GOLDEN ROSE, MATOWA SZMINKA W KREDCE
Kolor numer 19 zamieniłam na nieco jaśniejszą ósemkę, którą przyznam, katowałam praktycznie cały miesiąc. Niezwykle irytujące jest jednak temperowanie jej, masa produktu moim zdaniem się marnuje, a sama ciągle mam problem ze znalezieniem strugaczki. (czy tak mówi się tylko w konkretnych rejonach Polski?:) Porównanie siedmiu kolorów znajdziecie
TUTAJ.
INDYGO, MASŁO SHEA
AROME 99
Dziwnym trafem to właśnie w lecie przyszło mi walczyć z
ciągłym przesuszeniem dłoni. Masło jest przeznaczone głównie do zabiegu
wzmacniającego paznokcie z użyciem polerki, jednak nadal noszę hybrydy (już
ostatnie przed wyjazdem!). Sam zabieg przetestuję więc wkrótce, a tymczasem na
noc nakładam odrobinę pięknie pachnącego masła i pozostawiam do wchłonięcia. To
właśnie zapach jest największą zaletą tego kosmetyku.
SALLY HANSEN RAJSTOPY W SPRAYU
Znów uratowały moje blade nogi, które z uwagi na piękną pogodę przyszło mi pokazywać. Kolor light glow jest aktualnie idealny dla mnie, wyrównuje koloryt, maskuje żyłki. Nie ściera się nierównomiernie, nie spływa, jednak jeśli planujecie większe wyjście w jasnej sukience to uważałabym na ten produkt. Przy mocnym pocieraniu tkaniny mogą zostać na niej ślady. Niemniej, aktualnie najlepszy i najbardziej trwały kosmetyk tego typu.
LOREAL, TUSZ DO
RZĘS VML NOIR FELINE
Jak to bywa w przypadku większości maskar, początkowo
zupełnie nie byłam z niej zadowolona. Klasyczna wersja Feline nie pobiła w moim
przypadku So Couture, jednak gdy odczekała swoje jestem z niej bardzo
zadowolona. Świetnie wydłuża, pogrubia i nie osypuje się przez cały dzień. Nie
skleja tak bardzo jak swoja siostra i mogę ją z czystym sumieniem polecić.
Wygodna, lekko wygięta, silikonowa szczoteczka i piękna czerń.
Co odkryłyście w tym miesiącu?:)