30 listopada
CZEKOLADOWE PALETY CIENI I HEART MAKE UP | RECENZJA: WERSJA SALTED CARAMEL, NAKED CHOCOLATE, KTÓRA LEPSZA?
Odkąd przeprowadziłam się kilka ulic dalej i mam dostęp do
Rossmanna zdecydowanie częściej wchodzę tylko po to, aby zorientować się w
nowościach. O pojawieniu się szaf I
HEART MAKEUP w tych sklepach wspominało wiele osób i sama miałam okazję przekonać się, że to
prawda. Odkąd więc są zdecydowanie łatwiej dostępne warto wspomnieć o dwóch
wersjach kolorystycznych, które do tej pory nie miały okazji zaistnieć na
blogu: SALTED CARAMEL oraz NAKED CHOCOLATE.
Stacjonarnie kosztują ponad czterdzieści złotych (o ile się nie mylę), moje, jeszcze przed wakacjami przywędrowały do mnie z drogerii ekobieca.pl, gdzie aktualnie trwa na nie promocja (31,99 zł).
Przy moim pierwszym kontakcie z tą marką na stałe zżyłam się
z wersją DEATH BY CHOCOLATE (wpis, swatche i opinia tutaj), która to już
ucierpiała dość konkretnie i zużycie jest widoczne. Przyznam, że nawet
najprostszy makijaż wykonany nią zwracał uwagę i często padały pytania o
szczegółowy spis produktów. A to zawsze była tylko wyłącznie ta czekoladka.
Wciąż absolutnie ją uwielbiam, bo blenduje się wspaniale, ma idealne kolory i
dobrą trwałość.
Przejdźmy jednak do dwóch pozostałych wersji. Porównując oba
zestawienia odcieni o wiele bardziej podoba mi się biała czekoladka. Całość
jest spójna, utrzymana w tonacjach brązów, beży i złota. Nieco bardziej ciepła
niż starsza siostra, zwłaszcza jeśli chodzi o matowe, ciemniejsze kolory. Karmelowa
natomiast w moim odczuciu niepotrzebnie posiada granat, który nijak zgrywa mi
się z resztą. Choć jak wiadomo, to moja, subiektywna opinia.
Kolory, faktycznie
są bardzo…karmelowe. Ciepłe, lekko rudawe brązy, w których ja osobiście
wyglądam mało korzystnie. Są jednak osoby, które sięgają po nie w swoim
codziennym makijażu, więc z SALTED CARAMEL z pewnością znajdzie swoje
zwolenniczki. Jeśli jednak miałabym wybierać pomiędzy dwiema, wybrałabym NAKED
CHOCOLATE.
![]() |
BIAŁA/KARMELOWA |
Pod względem jakości, rozcierania i osypywania wypadają
identycznie, więc jeśli dotknie Was kiedykolwiek dylemat, to warto kierować się
moim zdaniem tylko i wyłącznie tonacją. Innych wersji, różowej nie miałam
okazji dokładnie obejrzeć, choć przyznam, że taka ilość cieni i tak wystarczy
mi na wieki. Mimo, że w okresie jesiennym praktycznie zrezygnowałam z eyelinera
na rzecz nieco mocniej zaakcentowanego oka cieniami, głównie przy linii rzęs i
w zewnętrznym kąciku.
Znacie już czekoladki?
Oglądałyście je na żywo?