SEMILAC PLATINUM | EFEKTOWNE PAZNOKCIE NA SYLWESTRA 256 VIOLET + 126 QUEEN OF THE NIGHT
Sylwester? Pierwsze skojarzenie to błysk, dużo BŁYSKU. W ubiegłym roku spędziłam go walcząc z grypą, więc tym bardziej nie zaszkodzi przywitać 2018 w odpowiedniej oprawie, niekoniecznie w kapciach i z kubkiem herbaty, jednak mam nadzieję, że nawet taka sytuacja nie przeszkodzi Wam w odpowiednim manicure. Przygotowałam więc prostą, ale jakże efektowną propozycję paznokci, z wykorzystaniem tylko dwóch lakierów, w tym brokatu z najnowszej seriiSEMILAC PLATINUM.
Z całej linii, składającej się z dziewięciu kolorów do gustu najbardziej przypadł mi numer256 PLATINUM VIOLET.
To gęsty lakier z masą większych i mniejszych drobinek, głównie srebrnych, zatopionych w różowo-fioletowej bazie. Intensywny granat to nic innego natomiast, jak jeden z moich ulubionych, 126 QUEEN OF THE NIGHT.
Takie połączenie jest proste, ale doskonale wpisuje się w imprezowy nastrój i przyznam, że dawno nie słyszałam tylu komplementów na temat moich paznokci:) Nie trzeba więc zbyt wielu umiejętności, brokat cieniowałam skupiając się na dolnej części paznokcia, gdzie ostatecznie znalazły się trzy warstwy, utwardzając każdą z nich w lampie.
SEMILAC PLATINUM | SWATCHE 9 NOWYCH ODCIENI
W tym przypadku bardzo przydatny będzie płaski, ścięty na prosto pędzelek (w tym stylu). Granatowa baza to również trzy, cienkie warstwy, całość utrwaliłam topemNO WIPE, który wciąż pozostaje moim ulubieńcem.
PAZNOKCIE NA ŚWIĘTA 2017 | 7 ŁATWYCH PROPOZYCJI KOLORYSTYCZNYCH
Nieco bardziej skomplikowane zdobienia paznokci nie pojawiają się tutaj zbyt często, zresztą, nie bez przyczyny. Nie czuję się wyjątkowo uzdolniona, jednak w tym roku postawiłam sobie za zadanie przygotować choć kilka propozycji paznokci z okazji nadchodzących świąt. Starałam się postawić również na odpowiednie połączenia kolorystyczne przywołujące na myśl ten magiczny czas.
JAK POMALOWAĆ PAZNOKCIE NA ŚWIĘTA | PROSTE STYLIZACJE
Było to również jedno z pierwszych spotkań z SemiArt, z którym długo nie umiałam współpracować. Dopiero na jednym z tutoriali Semilac podpatrzyłam, że najczęściej wymaga on wręcz wymieszania z klasycznym lakierem hybrydowym w tym samym kolorze, głównie dla uzyskania odpowiedniej konsystencji, która zdecydowanie ułatwia pracę z nim. Moim zdecydowanym faworytem ze wszystkich jest zdobienie numer sześć, z piękną, połyskliwą czerwienią 181 Spicy Salsa, który wygląda pięknie zwłaszcza w sztucznym oświetleniu.
„Mówi się, że powonienie to magiczny klucz otwierający wrota
pamięci. I rzeczywiście- niekiedy pojawia się żywe wspomnienie
związane z jakimś konkretnym zapachem. Przy odrobinie szczęścia
może pochodzić z jakiegoś idyllicznego momentu w dzieciństwie
(...)” - strona 15.
Ludzki mózg w niesamowity sposób łączy wspomnienia z zapachem.
Nic więc dziwnego, że Far Away Avonu już zawsze
będzie przypominał mi moją babcię, gdzie dla odmiany moja mama
niezmiennie ubóstwia Obsession Night Calvina Kleina.
Swoją przygodę z perfumami rozpoczęłam dość późno, bo dopiero
kilka lat temu. Do tego momentu zakup jednej buteleczki droższej niż
przeciętne zakupy były dla mnie totalną abstrakcją i bardzo długo
pozostawały one poza kręgiem moich zainteresowań. Skąd więc
wziął się ich fenomen w naszej kulturze? Dlaczego tak łatwo
przywiązujemy się do flakoników, które przywołują w nas uczucia
z przeszłości, ludzi i sytuacje? Na wiele z tych pytań można
znaleźć odpowiedź w książce STULECIE ZAPACHÓW Lizzie
Ostrom, która została przesłana mi do recenzji. To ponad
czterystu stronicowa opowieść przez epoki.
Niektóre zapachy, niczym miś koala obejmujący drzewo,
trzymają się właściciela przez całe dekady, dopóki śmierć ich
nie rozłączy. Inne nie mają tyle szczęścia i po zaledwie kilku
miesiącach bądź latach są detronizowane przez kolejny zapach.
Jeszcze inne są skamieniałą pamiątką jakiegoś etapu życia:
pierwszych perfum, podróży, wilgotnego mieszkania, do którego się
włamano, pewnego dziwnego półrocza, na które spuszczamy zasłonę
milczenia.” - strona 13.
Jak dobrać zapach na prezent dla koleżanki i przyjaciółki radzi Lizzie
LIZZIE OSTROM
W sieci występująca jako Odette Toilette w opasłym
tomie skupiła się na historii powstania stu kompozycji, mających
swoje najlepsze lata od czasów Belle Epoque po
współczesność. W przedmowie jednak, jak łatwo się domyśleć,
wyjaśnia, skąd, prócz pasji do zapachów, pomysł na książkę.
(…) Stulecie zapachów odkrywa przed nami zarówno to, co
wyrafinowane, jak i to, co zwyczajne. To nie jest książka wyłącznie
o najlepszych perfumach, lecz tych, które najbardziej kochano. O
tych najbardziej osobliwych. Najbardziej szokujących (…)”.
Ciężko się z nią nie zgodzić,
bo chyba każda z nas może przypomnieć sobie koszmarek, który w
naszej opinii pozostawiła po sobie na korytarzu sąsiadka czy
kobieta w autobusie. O guście jak wiadomo się nie dyskutuje, jednak
obok niektórych zapachów zwyczajnie przejść obojętnie. Niektóre
albo się kocha, albo nienawidzi i dla jednych będzie to Flower
Kenzo (gdzie na same
wspomnienie o nich robi mi się słabo), dla innych kultowy Shalimar
Guerlain, któremu
poświęcony został krótki akapit. Pisząc tę recenzję pachnę
dla odmiany Mon Guerlain,
a już jego dużo starszego brata nie mogę znieść. Trzeba jednak
przyznać, że nie bez powodu mają oddane grono swoich fanek,
podobnie, jak Chanel No. 5,
określane nie bez powodu przez Lizzie jako najsłynniejsze.
FENOMEN CHANEL No.5
(…) Swoim krojem Chanel No. 5 przypomina idealnie uszyty
kostium albo atmosferę czystego, pustego pokoju pozbawionego
jakichkolwiek bibelotów,które zdradzałyby jego wiek.
Wszechstronność tych perfum może wypływa właśnie z tej
abstrakcyjności. Choć zawierają w sobie bukiet znajomych kwiatów
związany jaskrawą wstążką słynnych aldehydów alifatycznych-
cytryna, bergamotka, róża, jagodlin wonny, jaśmin, piżmo,
wetiweria pachnąca, drzewo sandałowe- jest to jeden z
najtrudniejszych zapachów do rozłożenia na części składowe i
łatwiej go porównać do innych rozkoszy, takich jak szampan lub
kąpiel z bąbelkami, albo do bogactwa, złota i kosztowności
(...)”. - strona 113
Wraz z upływem czasu zmieniały się
również sposoby reklamowania, promowania i zachęcania kobiet do
próbowania, ale przede wszystkim wierności markom i konkretnym
buteleczkom. Trudno przejść obojętnie obok kolejnych pięknych
kobiet czy Bradem Pitta.
Reklama z nim w roli główej, choć mająca już pięć lat umknęła
mi aż do dziś.
(...) A teraz
przyjrzyjmy się niektórym kreatywnym strategiom sprzedaży tych
najsłynniejszych perfum. Są one tak różnorodne, jak klientela
naszego bohatera, ale możemy być pewni, że za każdym razem
zaprzęgają do pracy same największe talenty. Z modelek na przykład
Suzy Parker w białej sukni balowej jako niewinna debiutantka, Jean
Shrimpton w przezroczystym różowym szyfonie, a także zupełne jej
przeciwieństwo- Catherine Deveuve w andrygonicznym czarnym
garniturze i w obiektywie Helmuta Newtona (…) Nie zapominajmy też
o czarno białej produkcji z udziałem Brada Pitta nakręconej w
stylu filmu dokumentarnego (...)”-
strona 113-114
AVON I PIERWSZE W HISTORII PERFUMY DLA DZIECI
Kto z nas nie podkradał kosmetyków mamie (pół biedy, jeśli nie
była to jej ulubiona szminka wspomnianej już Chanel)? Kto z
fascynacją nie oglądał całego spektaklu szykowania się na
wielkie wyjście, od odpowiedniego stroju, ułożonej fryzury,
wieczorowego makijażu, kończąc na wejściu w rozpyloną mgiełkę
ulubionego zapachu? Nie bez przyczyny wciąż sporym zainteresowaniem
cieszą się produkty skierowane właśnie do najmłodszego klienta,
jakim pozostają małe dziewczynki, córeczki, młodsze siostry. To
właśnie Avon jako pierwszy zwrócił uwagę na ich potrzeby i tak
właśnie powstała linia Pretty Peach.
(…) Nawet dorośli na ich widok wzdychali z nostalgiczny
rozrzewieniem, bo Avon, który jako pierwszy wprowadził na rynek
perfumy dla dzieci, instynktownie wiedział, którędy wejść do
wyobraźni małych dziewczynek. A było to coś więcej niż tylko
naśladowanie rytuału pielęgnacyjnego mamusi, coś więcej niż
tęsknota za bajkowymi krajobrazami na słoiczkach Beauty Dust.
Chodziło o radość z posiadania sekretnego schowka pokroju
pamiętnika z kłódką, radość z bycia wystarczająco dorosłą,
by zostać dopuszczoną do tajemnic urody i móc cieszyć się czymś
na wpół magicznym (...)”.
WEHIKUŁ CZASU
Jak podkreśla autorka, perfumy to często więcej niż tylko zapach.
Wiele kobiet, mimo że posiada w swojej kolekcji kilka, kilkanaście
a czasem i więcej buteleczek, to z uporem maniaka wraca do
konkretnych, ulubionych, otulających i tym przenoszących w czasie.
Pewnie więc też nie bez powodu myślę nad zakupem czegoś
wyjątkowego z okazji moich zbliżających, dwudziestych piątych
urodzin. Zatrzymać ten czas w mililitrach wody perfumowanej.
To właśnie jest istotą perfum: nie będą siedziały
nieruchomo przed obiektywem aparatu, nie dadzą się zamknąć czy
uchwycić w jednej fotografii. Dla większości z nas konkretne
perfumy zawsze będą symbolizowały coś więcej niż tylko zapach-
one przywołują kogoś lub czegoś, o czym myśleliśmy, że jest na
zawsze utracone, niespodziewanie ożywiają nasze uczucia i nas
samych sprzed wielu lat, kiedy było ono inne. W czasach gdy
skrapialiśmy się naszym starym, cudownym ulubieńcem (…). „ -
strona 421
Książka będzie idealnym prezentem dla fanek i kolekcjonerek
zapachów, ale nie tylko. Do świąt jeszcze moment, a książkę
możecie kupićtutaj.
I ostatnie już pytanie, czym dziś pachniesz, Czytelniczko?
Święta zbliżają się wielki krokami, a w raz z nimi czas obdarowywania bliskich i przyjaciół prezentami od serca. Dziś krótki wpis o moich 6 typach na niezobowiązujący prezent dla Włosomaniaczki i nie tylko.
KSIĄŻKI O PIELĘGNACJI WŁOSÓW
Mimo, że praktycznie wszystkie, niezbędne informacje są dostępne w sieci czy na blogach, to często ich ich ilość może okazać się przytłaczająca. Początkujące osoby nie wiedzą, gdzie szukać lub najzwyczajniej nie mają aż tyle czasu by poświęcić go włosom. Książka ze skondensowaną wiedzą wydaje się być idealnym rozwiązaniem, który temat pielęgnacji przybliży i wyjaśni ekspresowo. W mojej biblioteczce są już dwie takie pozycje, kompendium Anwen, nieco starsza, oraz nowość, "Pielęgnacja włosów suchych i zniszczonych"Natalii.
MASKI ANWEN
Jeśli miałabym polecić kosmetyk do na prezent, to będzie to jedną zmasek Anwen. Wersja do włosów niskoporowatych to mój idealny kosmetyk gwarantujący good hair day, bez względu na aktualny ich stan.Jedną z nich miałam już okazję podarować i o ile mi wiadomo, dobrze trafiłam. Jedyne, co musicie wiedzieć, to porowatość, którą na szczęście łatwo ocenić wzrokowo. Pełną recenzję wszystkich trzech masek znajdziecie tutaj, a kupicie je w sklepie. Od jakiegoś czasu dostępne są również próbki, idealne do testów lub do bagażu.
SZCZOTKA OLIVIA GARDEN
Czyli nic innego jak produkt lepszy i bardziej delikatny dla włosów niż słynny Tangle Teezer! Moją recenzję znajdziecie tutaj. Szczotka ma już ponad pół roku i wciąż sprawuje się bardzo dobrze. Świetnie rozczesuje nawet splątane po nocy lub treningu pasma, dodaje nieco objętości i łatwo się myje. Idealna dla zwolenniczek klasycznych rozwiązań, jak również wspomnianego TT. Mam nadzieję, że mój ostatni wpis o Dniu Darmowej Dostawy skusił choć jedną z Was do jej wypróbowania.
DOMOWY KOSMETYK
W tym roku postanowiłam, że dla jednej z bliższych mi osób wykonam coś specjalnego i będzie to domowy kosmetyk dostosowany do jej potrzeb. Najbardziej popularne z sekcji DIY są oczywiście również peelingi do ciała, oparte na cukrze i olejkach. Dodatki mogą być różne, zależnie od preferencji, od rozgrzewających przypraw (choć cynamon jednak lubi uczulać) po olejki eteryczne i wyciągi roślinne. Masę inspiracji, nie tylko jak wykonać taki podarunek ale również jak sprawić, by prezentował się lepiej niż sklepowy znajdziecie oczywiście na Pinterest klik.
WOSKI I KOMINEK
Świece zawsze wydają mi się być nieco ryzykowne, z uwagi na wybór odpowiedniego zapachu, zwłaszcza, jeśli nie do końca znam obdarowywaną osobę. Woski wydają się być więc niezobowiązującym podarunkiem, a w okresie świątecznym kto nie lubi jabłkowych, cynamonowych nut unoszących się w powietrzu? Zwłaszcza, że takie tarty w Polsce wciąż nie są aż tak popularne jak na przykład w USA, gdzie dla przykładu, w każdym, mniejszym markecie znajdziemy taką sekcję.
Na święta i nie tylko polecam zapachy: Spiced Orange, Christmas Memories, Home Sweet Home, Honey Glow, Cranberry Pear.
KUBEK LUB ŚWIĄTECZNE SKARPETKI
Czyli coś dla fanek świątecznych klimatów już pod koniec listopada. W obu przypadkach z pomocą przychodzi niezastąpione Pepco, Kik lub nawet Rossmann, w których w korzystnych cenach można znaleźć sezonowe akcesoria w przystępnych cenach. W tym to właśnie ten pierwszy sklep poratował mnie podczas poszukiwań drobnych prezentów dla najbliższych z okazji Mikołajek.
Dzień Darmowej Dostawyto kolejna edycja corocznej akcji, w której konsumenci mogą skorzystać nieco zaoszczędzić na kosztach wysyłki. Do wpisu zainspirowała mnie Basia i uznałam, że nie zaszkodzi podzielić się z Wami moimi ulubionymi sklepami, w których robiłam zakupu nie tylko podczas promocji. Nikomu nie trzeba przypominać, że będzie to idealny moment na świąteczne zakupy online. Łatwo się pogubić, bo partnerów biorących udział jest aż 1800!
DDD| JAK TO DZIAŁA?
Akcja DDD rozpoczyna się dnia 5 grudnia 2017 roku o godzinie 00:01 i kończy się 5 grudnia 2017 roku o godzinie 23:59. Przesyłka jest darmowa na terenie Polski, jednak uwaga, sklep ma prawo ustalić 20 zł jako minimalną wartość zamówienia. Często z uwagi na ich ilość, dostawa może się opóźnić. Rok temu popełniłam błąd i z uwagi na przepełniony paczkomat skierowałam ją do punktu odbioru i skończyło się na jej zaginięciu na ponad dwa tygodnie i kilka niemiłych spotkań z panią z kiosku. Tego więc jednak nie polecam robić, choć kto wie, może w tym roku obędzie się bez wpadek, bo wciąż taka opcja odbioru jest dla mnie najwygodniejsza. Mimo, że mam najlepszą sąsiadkę na świecie :)
DDD | JAK SZUKAĆ?
Jeśli potrzebujecie konkretnego produktu, lub chcecie sprawdzić, czy Wasz ulubiony sklep bierze udział w akcji, najłatwiej będzie skorzystać z nieco ukrytej wyszukiwarki. Znajdziecie ją na samym dole pod polecanymi sklepami. Możecie również sprawdzić social media ulubionego sklepu, bo nie zawsze firmy są dodane na czas do spisu.
DDD | GDZIE ZAMAWIAŁAM I JAKIE SKLEPY POLECAM
HAIRSTOREpromocja to idealny moment na zakup szczotki lepszej niż TT, Olivia Garden On Th Go(recenzja tutaj) MINTIod kolorówki, poprzez maski Anwen (w tym również próbki, recenzja tutaj), ale również świece i woski. EZEBRAtu znajdziecie cały przekrój marek, głównie kolorówki i pielęgnacji. Super tanie tusze Loreal z serii Vollume Million Lashes, tylko 27 zł za sztukę. AROMATELLAświece, woski, ale również bomby do kąpieli i inne gadżety idealne na prezent. MAKE UP SORBETw sklepie Aliny znajdziecie produkty Zoeva, Morpheoraz polecanej Nabli. ANNABELLE MINERALS warto zwrócić uwagę na mineralny primer(recenzja) oraz podkład matujący (recenzja). ZNAK.COM.PL książki w przystępnych cenach. JAWO sklep ze zdrową żywnością, z którego często zamawiam olej kokosowy, erytrol, wszelkiego rodzaju orzechy. KRUKAMnieco mniejszy asortyment niż w Jawo, ale ceny w niektórych miejscach bardziej korzystne, w tym roku skusiłam się na zakupy tylko tutaj, głównie oleje i naturalne masła, w tym również kakaowe i shea do ciała.
Semilac Business Line to moim zdaniem jedna z najbardziej dopracowanych serii lakierów, z jaką miałam do czynienia. Nie bez powodu, po lakiery w odcieniach rozbielonych beży, szarości sięgam bardzo często, zazwyczaj jednak popadając z jednej skrajności w skrajność, od intensywnych i nasyconych, po to delikatnie podkreślające paznokcie. O nudziakach idealnych na ślub i nie tylko pisałam już tutaj i jeśli moja dzisiejsza propozycja przypadła Wam do gustu, to koniecznie zajrzyjcie również tutaj (klik).
NUGAT BEIGE 220to jak łatwo się domyśleć nic innego jak piękny, nugatowy odcień, kryjący bez problemu pod dwóch, cienkich warstwach. Mogę zdradzić, że nie wypada gorzej niż jeden z najbardziej popularnych kolorów, jakim jest FRAPPE, wielokrotnie przeze mnie już pokazywany na blogu przy wielu okazjach.
Porównując jednak oba, różnice są delikatne, jednak wciąż zauważalne. 135 jest nieco bardziej różowy, dosłownie o ton lub dwa. 220 bardziej wpada w beż i brąz, ale to zapewne żadne zaskoczenie. Oba są piękne, a przy ewentualnym zakupie trzeba wziąć pod uwagę tylko niuanse kolorystyczne.
Jak wzmocnić włosy? To chyba najczęstsze pytanie, jakie słyszałam w ciągu ostatnich, jesiennych dni. Osłabienie całego organizmu niestety dopadło i mnie, ale mimo, że wypadnie nie dokucza mi aż tak bardzo, zdecydowałam się wprowadzić po raz pierwszy kompleksową kurację wzmacniającą. Kilka produktów jest mi znanych i skusiłam się na nie nie bez przyczyny, inne to zupełna nowość.
Po wszelkiego rodzaju wcierki sięgam zazwyczaj dopiero, gdy sytuacja jest kryzysowa, jednak tym razem pozytywne opinie i zachwyty ( recenzja Ewy, KWC) sprawiły, że skusiłam się na nią podczas promocji na darmową dostawę na Allegro, zwłaszcza, że jej ceny dość drastycznie się różnią, a sam Dermedic nie jest dostępny w każdej aptece. Obietnice producenta są duże, jeśli więc sprawi, że pojawią się baby hair a porost będzie przyśpieszony bez nadmiernego obciążenia to będę zakochana. Butelka 150 ml powinna wystarczyć na trzy miesiące kuracji i można ją upolować za około dwadzieścia pięć złotych.
VICHY DERCOS, SZAMPON NEOGENIC
Z marką mam dość ciekawą relację, jedna z masek, którą miałam okazję stosować sprawdziła się całkiem dobrze, jednak nie do końca jestem przekonana we wszelkie innowacyjne cząsteczki, głównie jeśli mowa o pielęgnacji twarzy. Produkt jednak dostałam i doczekał się swojej premiery. Opinie w sieci są dość dobre i choć nie uważam, że sam szampon może zdziałać cuda, to nic nie stoi na przeszkodzie włączyć go do mojej kuracji. Plus za pompkę i ogromną pojemność.
SEBORADIN, BALSAM DO WŁOSÓW PRZETŁUSZCZAJĄCYCH SIĘ Z CZARNĄ RZODKWIĄ
Kolejny produkt upolowany w fantastycznej cenie na allegro. Jeszcze kilka lat temu wszystkie balsamy Seboradin stosowałam regularnie, zwłaszcza wersję z żeń- szeniem, jednak gdy podrożały prawie dwukrotnie a producent zmienił nieco formuły przestałam je kupować. Brakuje mi jednak obecnie prawdziwej, nawilżającej i regenerującej odżywki, która pomoże również szalejącej skórze głowy. Zapach, jak łatwo się domyśleć, niezbyt przyjemny, więc miejmy nadzieję, że sprawdzi się dobrze. Składniki niestety, z tego, co porównuję zostały zmienione kolejny raz (KWC), co mnie osobiście nieco rozczarowuje, ale dajmy mu może szansę się wykazać.
HAIRVITY
Wróciłam do nich nie bez przyczyny. Zapuszczam włosy a to po nich zauważyłam ekstremalnie szybki przyrost. Co prawda mam w zapasach kolejne opakowanie, ale jeszcze nie wiem, czy przedłużę kurację do dwóch, pełnych miesięcy. Po ostatniej zauważyłam również wspaniały wysyp nowych włosków na linii czoła, które teraz wcale nie są już takie krótkie. Miejmy nadzieję, że również tym razem się nie rozczaruję. Moją recenzję po trzech miesiącach możecie przeczytać tutaj.
Najpiękniejsze lakiery na jesień i zimę to jeden z moich ulubionych tematów dotyczących paznokci hybrydowych. Z jakiegoś powodu lubię wybierać te najbardziej odpowiednie, przykuwające wzrok na dany sezon odcienie. Przegląd na ten okres to też już swego rodzaju tradycja, którą kontynuuję już trzeci rok! Przez ten czas na dobre zakochałam się w hybrydach i nie wyobrażam sobie powrócić do klasycznego manicure, z tego powodu również, o Semilac pojawia się tu całkiem sporo informacji.
W poprzednich latach w zestawienia wyglądały nieco inaczej i muszę przyznać, że bardzo starałam się wybrać zupełne nowości, choć nie oszukujmy się, chyba każda z nas ma swoje ukochane odcienie. W moim przypadku będzie to niezmiennie, klasyk, czyli 083 BURGUNDY WINE, choć tym razem, nieco na przekór na paznokciach znalazł się 030 DARK CHOCOLATE. Nie samym burgundowym człowiek żyje. Muszę przyznać, że prezentuje się równie pięknie i nie ustępuje konkurentowi ani na krok.
W założeniu wpis miał być niczym innym jak zbiorem ulubionych produktów października, życie jednak pokazało mi, że nawet w takiej błahej sprawie jak planowanie postów można się nieźle przeliczyć. Uznajmy jednak, że dzisiejszy tekst to nic innego jak spis najlepszych kosmetyków, jakie ostatnio używałam i które mogę Wam polecić z czystym sumieniem :)
AVENE, KREM CICALFATE
Moje pierwsze, prawdziwe spotkanie z bardzo popularnym kremem tej marki. Z uwagi na moją kurację retinoidami (tutaj nieco więcej) spotkałam się z początkowym dość mocnym przesuszeniem i lokalnym łuszczeniem. Skóra była nieco podrażniona, a Cicalfate spisał się idealnie. Nie powodował pieczenia po aplikacji, nie jest tłusty, szybko się wchłania i przede wszystkim koi, nie zapychając przy tym dodatkowo porów. Produkt na medal!
LANCOME, LA VIE EST BELLE
Jeden z najbardziej udanych prezentów, jakie kiedykolwiek otrzymałam. Bardzo długo marzyłam o zapachu Lancome i nie zawiodłam się. Świetnie utrzymuje się na skórze i ubraniach, nie jest płaski, niezmiennie przywodzi mi na myśl ciepłą, otulającą jesień. Aktualnie ulubiony w mojej skromnej kolekcji.
MAC, PRO LONGWEAR CONCEALER
Ileż ja się naczytałam i nasłuchałam dobrego o tym produkcie podczas mojej wieloletniej, blogowej kariery. Kilkukrotnie byłam o krok od jego zakupu, jednak wciąż, cena około 100 zł skutecznie mnie odstraszała, mimo całej otoczki z hymnów pochwalnych. Ostatecznie odcień NC25 kupiłam dość spontanicznie, na lotnisku i...nie żałuję żadnego wydanego dolara (choć nie oszukujmy się, 22$ boli jakby troszkę mniej). Zastanawiam się, czy jednak nie lepszy były kolor wpadający w żółty, czyli NW, jednak myślę, że do lata go zużyję. Choć faktycznie nie jest to pełne krycie zasinień w okolicach oczu, to dwie, cienkie warstwy radzą sobie świetnie i co najważniejsze, wygląda lekko, nie daje efektu ciastka lub zbyt suchej, obciążonej skóry i utrzymuje się cały dzień! Nie zastanawiać się, kupować ;) Warto zerkać na stronę perfumerii Douglas, gdzie jest on dostępny w sklepie online i często zdarzają się różne obniżki i promocje. Denerwuje mnie jednak niedostosowana pompka, która dozuje zbyt dużo produktu oraz szklane opakowanie, które nijak sprawdza się w podróży.
GOLDEN ROSE, POMADKI MATTE LIPSTICK CRAYON
Jeśli jesień i zima, to tylko z matowymi pomadkami Golden Rose. Cóż za zdziwienie, prawda? Zwłaszcza, że to właśnie one stanowią połowę mojej kolekcji. W tym roku zamarzyły mi się na prawdę ciemne, mocne usta, stąd zakup odcienia o numerze 03. Uwaga jednak, wymaga on odpowiedniego przygotowania, peelingu oraz najlepiej bazy. W innym przypadku może zjadać się nierówno, zwłaszcza, jeśli porównałabym jej właściwości z kolorem 19, który nie jest w żadnym stopniu problematyczny pod tym względem. Nie bez przyczyny jednak to wciąż moje ulubione produkty kolorowe, nie dają kredowego, suchego matu, który przyprawia mnie do obłędu ( kto lubi ściągnięte i wysuszone usta?), są tanie, wydajne, pięknie się prezentują, a jaśniejsze odcienie można nakładać bez konturówki. Pełna recenzja i swatche tutaj.
FARMONA, MIGDAŁOWY PEELING
Kolejny kosmetyk wyciągnięty z zapasów z uwagi na aktualną, mało sprzyjającą aurę. Peeling to 100% marcepanu w słoiczku i choć sama za nim nie przepadam, to z peelingiem bardzo się polubiłam. Ma lekką, galaretkowatą konsystencję, drobinki są małe i jest ich dużo. Nie są jednak zbyt mocne dla skóry, traktuję go więc jako miły dodatek myjący do kąpieli. Szkoda, że zapach nie utrzymuje się nieco dłużej, niemniej jest to pozycja godna uwagi na łasuchów.
Zbyt duże zapasy kosmetyków do włosów zalegające w co drugiej łazience włosomaniaczki nie są chyba dla nikogo żadną nowością. Sięgamy od jednego blogerskiego hitu po kolejny, często nieco rozczarowujący produkt. Mi samej dopiero teraz udało mi się pozbyć nagromadzonych niepotrzebnie kosmetyków i choć do minimalizmu mi daleko, to jest o wiele lepiej. Traci nieco na tym blog, bo coraz rzadziej recenzuję odżywki. Co jednak zrobić, gdy maska nie działa, jak zużyć nie do końca satysfakcjonujące pielęgnacyjne buble? Przed Wami kilka moich ulubionych sposobów.
Chyba jedna z najczęściej pomijanych informacji z etykiety. Nie pojawia się tam zresztą bez powodu. Każdy kosmetyk nałożony na ociekające wodą włosy będzie rozcieńczony, przez co zadziała dużo słabiej. Co prawda nie żyjemy w idealnym świecie, gdzie mamy codziennie czas na SPA z turbanem, wanną pełną piany i innego typu gadżetami, jednak choćby półminutowe użycie ręcznika przed nałożeniem produktu może zdziałać różnicę.
WYDŁUŻ CZAS DZIAŁANIA
Choć ciężko uznać to za regułę, to nierzadko lekka modyfikacja czasu aplikacji może sprawić, że ku zaskoczeniu, kosmetyk wcale nie jest taki zły, jak wydawało się na początku. W przypadku takich masek często spinam włosy pod prysznicem plastikową spinką, dzięki czemu oszczędzam czas, robię peeling ciała, maskę na twarz i wszystkie inne, niezbędne zabiegi pielęgnacyjne, a produkt ma wystarczająco dużo czasu by zadziałać odpowiednio.
WMASUJ PRODUKT WE WŁOSY
Wbrew pozorom również sam sposób aplikacji ma znaczenie. Kiedyś szybko nakładałam balsam i zostawiałam go tak długo, jak mogłam sobie na to pozwolić. Teraz przy aplikacji każdego produktu dokładnie wmasowuję go, wygładzając łuski dłońmi na całej długości, rozczesując je przy tym dokładnie. Dzięki temu udaje mi się uniknąć kołtunów przy bardzo długich włosach, a niechcianych kosmetyków na półce jest coraz mniej. O tej metodzie możecie poczytać u Anwen.
WZBOGAĆ
Jednym z moich ostatnich i ulubionych pomysłów jest oczywiście wzbogacenie odżywki o niezbędne substancje. Najczęściej w moim przypadku są to oleje, bez odpowiedniego natłuszczenia włosy tracą dociążenie, są zbyt "fruwające" czego osobiście bardzo nie lubię, brak im wygładzenia i miękkości. Przed myciem zabieram więc ze sobą lekki olejek, którego dodaję dosłownie kilka kropli. Zbyt duża ilość, jak łatwo się domyśleć, również nie będzie korzystna :) Dla leniwych ciekawą opcją będzie zapewne mix intensywnie odżywczej maski z produktem, który działa niedostatecznie dobrze.
Promocja Rossmann -55% na kolorówkę została zakończona już chwilę temu. Emocje opadły, wpisów przybywa. Czy coś się zmieniło w ciągu całego roku odkąd miałam okazję pójść do drogerii na zakupy? Niestety nie. Przyznam, że mając sklep praktycznie pod nosem nic nie szkodziło zajrzeć na moment, by zorientować się w panującej sytuacji. Nie zszokował mnie widok przepychających się ludzi w kierunku szaf Wibo i Lovely. Podczas kolejnej wizyty nie byłam również zdziwiona brakami w szafach, używaniem pełnowymiarowych kosmetyków, otwieraniu jak leci mascar, pomadek i podkładów. Pytanie jednak po co i dlaczego, skoro często testery są jednak dostępne? Zabrzmię naiwnie i górnolotnie, ale życzyłabym sobie, aby chociażby te pierwsze były pakowane również w Polsce podobnie jak w USA, w osobne kartoniki. Ciekawe, czy doczekamy takich czasów, gdy nasze rodzime firmy pójdą po rozum do głowy?
JAK KUPOWAĆ MĄDRZE PODCZAS PROMOCJI?
Jakby nie patrzeć, z promocji skorzystałam, jednak poszłam z poczuciem, aby absolutnie nie robić kolejnych, bezsensownych zapasów. O polecanych produktach pisałam już tutaj, ale jeśli tak jak ja, nie lubicie, gdy ktoś co chwilę Was potrąca, sapie nad uchem lub popycha koszykiem, to kolejnym razem na zakupy pójdźcie pod koniec promocji, a jeśli czegoś zabraknie, poproście miłą pracownicę, aby sprawdziła w szafce na dole. Akurat w moim przypadku problemem był mój wzrost, do Color Tatttoo od Maybelline nie byłam zwyczajnie w w stanie dosięgnąć. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkie Lublinianki, które miały okazję podziwiać mnie stojącą na palcach i robiącą idiotyczne podskoki.:) Miałam zamiar kupić również tusz Loreal na zapas, jednak z uwagi na brak pewności co do jego właściwości (większość była widocznie odkręcona przez wcześniejsze, ciekawsze rączki) darowałam sobie, podobnie jak produkty do ust.
MOJE ZAKUPY
W koszyku wylądowało więc:
★ kilka bibułek matujących Wibo, ★ podkład Fit Me Maybelline zbierający świetne opinie, choć nieco za ciemny jak się okazało, ★ fixer Wibo, jedyny przypadkowy zakup, ★ odżywka do rzęs Long4LashesOceanic, wiem, z Waszych wiadomości na instagramie, że w wielu drogeriach nie uznawano rabatu, jednak zawsze wcześniej warto sprawdzić regulamin promocji, gdzie wymieniony jest absolutnie każdy kosmetyk, ★beżowy cień w kremie Maybelline Color Tatttoo, idealny jako baza lub solo.
Wiele osób chwali również zakupy online. Zastanawiałam się nad tym, jednak spotkałam się z podzielonymi opiniami. Intenautki często narzekały na produkty, które były otwarte już w momencie ich otrzymania, a gdy produktu brak na stanie, to nie zostanie on dołączony do zamówienia. Z obu względów, polecam kliknąć je dopiero pod koniec każdej, obowiązującej promocji.
Co kupiłyście? Z czego zrezygnowałyście tym razem?
Semilac Business Line 2 to kolejna część najnowszej, zachwycającej kolekcji lakierów hybrydowych, o której pisałam już tutaj (klik wpis i zdjęcia). Tym razem na paznokciach wylądował piękny nudziak w kolorze skóry, który przypadnie do gustu fankom FRAPPE(więcej o nim tutaj) z prostej przyczyny.214 DEEP BEIGE ma nieco więcej ciepłych tonów, wciąż jednak dobrze zgrywa się z dłońmi, dzięki czemu optycznie je wysmukla, zwłaszcza przy nieco dłuższych, migdałowych paznokciach.
Wymaga trzech, bardzo cienkich warstw lub białego podkładu, w postaci na przykład SEMI HARDI. Tym razem w ramach eksperymentu pokryłam go topem podwójnie, co wpłynęło na dodatkowe utwardzenie paznokci i zupełny brak odprysków przez jeszcze dłuższy czas. Choć początkowo nie byłam do niego aż tak przekonana, to z czasem bardzo go polubiłam, nie rzuca się w oczy i dobrze wpisuje się w jesienną aurę, podobnie jak szary z poprzedniego wpisu o BUSINESS LINE.
Inne wpisy o lakierach hybrydowych znajdziecie TUTAJ.