ULUBIEŃCY | NATURATIV, SEMILAC PASTELLS 2, KERASTASE, KOLORÓWKA MY SECRET
Choć ostatnie miesiące ubiegły mi przede wszystkim na porządkach w kosmetykach, zużywaniu mniej lubianych kosmetyków, to nie obyło się bez małych przyjemności, jaką są testy nowych (lub mniej) produktów. Zauważalna jest również pewna tendencja, ulubieńcy pojawiają się rzadziej i jest ich relatywnie mniej niż kiedyś, z prostej przyczyny, z wiekiem coraz trudniej jest mi odkładać na bok sprawdzone rzeczy. Może to normalne? Niemniej jednak dzisiaj o najciekawszych mazidłach i kolorówce.
KERASTASE, ODŻYWKA AURA BOTANICA
W ulubieńcach bardzo rzadko pojawiają się produkty do włosów, nie mogłabym więc pominąć produktu, który szalenie mnie zaskoczył. Choć do wydawania masy pieniędzy na odżywki i maski mam ambiwalentne uczucia, tak zdaję sobie sprawę, że są osoby, które nieco bardziej luksusową pielęgnację lubią i mają do tego prawo. Do linii AURA BOTANICA podeszłam więc z dystansem, jakież więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że efekt jaki daje jest świetny, przy braku silikonów w składzie. Wygładza pasma po same końce, mimo, że aktualnie, z uwagi na długość ciężko jest mi nad nimi zapanować, pięknie pachnie i ma bardzo dobrą konsystencję. Jeśli więc zastanawiacie się nad sprawieniem prezentu mamie, siostrze lub samej sobie i chciałybyście spróbować czegoś droższego, to mogę ją z czystym sumieniem polecić. Odnoszę jednak wrażenie, że nie jest zbyt wydajna, ale może być to również moja wina, nigdy jej sobie nie żałowałam, a mimo to, nie obciążała włosów. Świetny produkt.

NATURATIV, RELAKSUJĄCE MASŁO DO CIAŁA O ZAPACHU KOKOSA I TRAWY CYTRYNOWEJ
Kierując się piękną, choć jak się okazało chwilową wiosną w Lublinie wyciągnęłam z zapasów kosmetyk o lekkiej konsystencji i świeżym, relaksującym zapachu. Niech nie zmyli Was nazwa, nie ma w sobie nic z ciężkich i oblepiających produktów, które trudno się wchłaniają. Z uwagi na zawartość masła shea pozostawia lekkie uczucie tłustości, które mi osobiście odpowiada, bo samo nawilżenie utrzymuje się bardzo długo, co w przypadku wrażliwej, alergicznej skóry jest niezmiernie ważne. Bardzo lubiłam również otulający scrub cukrowy tej marki.
MY SECRET, PALETA DO KONTUROWANIA
Kolejny raz, tania, polska marka zaskakuje. Ostatnie, co można o mnie powiedzieć, to to, że jestem mistrzynią konturowania. Choć przez ostatnie kilka lat nieco się podszkoliłam, to wciąż blendowanie jest dla mnie dość problematyczną zagadką, a jeden z najnowszych produktów MY SECRET, kremowa, bardzo dobrze zmielona paletka dwóch kolorów. Zdecydowanie częściej sięgam po brąz, który nie wpada w pomarańczowe tony, nie utlenia się na skórze, nie ściera się nierównomiernie i przede wszystkim z uwagi na kremowość rozciera się niesamowicie łatwo.
MY SECRET, CIENIE DO POWIEK
Znacie to uczucie, gdy po toaletce walają się każde, pojedyncze, malutkie opakowania a kończy się na tym, że chowacie je w głąb toaletki i totalnie o nich zapominacie? Tak było z cieniami My Secret, które co prawda nie było tak łatwo wyciągnąć z kasetek bez ich uszkodzenia (polecam delikatne podgrzanie plastiku, dzięki czemu klej puści), ale ostatecznie udało się. Maty są nieziemsko napigmentowane, choć mogą się nieco osypywać.
Najbardziej jednak lubię metaliczne, kremowe brązy, które robią cały makijaż, mienią się pięknie w zależności od kąta padania światła. Z palety Inglot nie jestem do końca zadowolona, bo mimo, że solidnie wykonana i prezentuje się bardzo ładnie, tak jest bardzo ciężka w porównaniu z poprzednimi, starszymi modelami zamykanymi klasycznie.
SEMILAC, KOLEKCJA PASTELLS #2
Ostatni miesiąc minął mi pod znakiem pasteli z najnowszej kolekcji
Semilac Pastells #2, której poświęciłam
osobny wpis (klik). Pięknie, dobrze kryjące rozbielone kolory, w marcu nosiłam dwa, moim zdaniem najpiękniejsze, co nie oznacza, ze wybór był łatwy
. 272 Powder Pink oraz
279 Light Violet, pięknie wyglądają razem, jak również osobno.
Dobrze się poziomują i kryją po trzech, bardzo cienkich warstwach. Osobiście zdecydowanie bardziej wolę taką formę aplikacji. 272 w moim odczuciu wygląda jak shake truskawkowy, a 279 to unikalny odcień pomiędzy bardzo jasną lawendą a błękitem. Jedna z moich
ulubionych kolekcji! Do kupienia
tutaj.