Aktualizacja pielęgnacji włosów

29 września

Aktualizacja pielęgnacji włosów

Prawie rok temu dodałam mój post z pielęgnacją włosów, który jak dotąd, cieszy się dużym zainteresowaniem patrząc po liczbie wyświetleń.


Sporo czasu minęło, byłam zmuszona wprowadzić więc pewne zmiany. Napewno nie są one radykalne, jednak postanowiłam uaktualnić spis jak pielęgnuję swoje włosy.
Niestety nie mam możliwości udokumentowania ilości kosmetyków do włosów, mój aparat bardzo nie lubi zdjęć "grupowych" postaram się jednak przygotować coś w postaci kolażu, bo wiem, że sporą część z Was ciekawi ten temat.

Przechodząc do sedna:

Mycie:
Myję włosy co 3-4 dni. W zależności ile dni mają "wytrzymać" myję je płynem Facelle lub szamponem ze SLES. Często suszę włosy chłodnym, lub delikatnie ciepłym nawiewem, raczej przy nasadzie, gdyż wieczorem nie mam czasu aby wyschły bez pomocy. Naturalnie potrzebują od 3 do 4 godzin aby wyschnąć całkowicie.

Oleje:
Przynajmniej raz w tygodniu nakładam je na całą noc. W ciągu tygodnia staram się po nałożeniu trzymać około 4 godziny. Na skalp nakładam zazwyczaj amlę Khadi lub olejek GP z papryką (o nich niedługo). Na długości często lądują olejki Alverde, Alterra, Babydream fur mama lub olej kokosowy. Aby pokryć włosy wystarcza mi jedna łyżka oleju.

Odżywki:
Tych produktów mam jak narazie najwięcej. Lubię Balsam Seboradin, odżywki Alterra i Alverde (cóż za zaskoczenie! ;) ) Większość recenzji możecie już przeczytać. Wszystko znajdziecie w zakładce "Włosy".
Ogólnie rzecz biorąc stosuję pielęgnację bezsilionową, z małym odstępstwem od reguły jeśli chodzi o ich zabezpieczanie.

Maski:
Moją ulubioną maską jest Pilomax Kamille, bardzo często po nią sięgam. Posiadam również maskę Gloria,  wzbogacam ją sokiem z aloesu, olejkiem czy też innym, gotowym produktem. Nie mogę zapomnieć również o masce z siemienia lnianego, której w kwestii nawilżania chyba już nic nie przebije.

Płukanki:
Jeśli robię płukanki, to zazwyczaj jest to octowa, bądź octowo- aloesowa

Zabezpieczanie:
Włosy zabezpieczam po każdym myciu silikonem, jedwab CHI już mi się skończył, kupiłam więc Jedwabną kurację od Marion. Oba kosmetyki nie zawierają alkoholu i ładnie pachną.

Pomiędzy myciami:
Dla utrzymania nawilżenia zazwyczaj spryskuję włosy mgiełką (aloes 10x, olejek, odrobina gliceryny i emulgator). Gdy widzę, że włosy są już bardzo suche nakładam odrobinę olejku, trudno wtedy z nim przesadzić a włosy są zabezpieczone.

Koloryzacja:
Włosy nadal maluję szamponem Marion. Na moje włosy potrzebuję 2 saszetek (3zł jedna). Trudno jest mi ocenić, jak długo utrzymuje się kolor, ale maluję je co miesiąc.

Jak wyglądają moje dokładne plany pielęgnacji możecie zobaczyć w uzupełnionym (wkońcu! wybaczcie ;)) Dzienniku Pielęgnacji Włosów.

Mam nadzieję, że ten zbiorczy post okaże się dla Was pomocny.
Pielęgnacja włosów zajmuje mi trochę czasu, ale nie jest to nieprzyjemny obowiązek ;)

Zbiorcza recenzja: Kosmetyki Celia Woman

27 września

Zbiorcza recenzja: Kosmetyki Celia Woman




Biorąc pod uwagę dzisiejszą ilość zdjęć myślę, że to one głównie będą grać pierwsze skrzypce w tej recenzji.
Tym razem przedstawię Wam efekty testów kosmetyków Celia Woman. 

Na pierwszy rzut idzie tusz pogrubiający oraz zwiększający objętość rzęs:


Byłam święcie przekonana, że szczoteczka napewno będzie tradycyjna, a ja za takowymi nie przepadam. Podobnie z pogrubiającą formułą tuszu, zawsze kojarzy mi się to z ewidentnym sklejeniem rzęs, co doprowadza mnie do szału.


Okazało się jednak, że tusz posiada bardzo przyjemną, dość dużą, silikonową szczoteczkę oraz ładny odcień czerniTrochę skleja rzęsy, jednak radzę sobie z tym, rozczesując je delikatnie czystą szczoteczką.
Efekt jednej warstwy mnie zadowala:


Nie kruszy się, nie osypuje, nie podrażnił moich wrażliwych oczu, a tego najbardziej się obawiałam.
Ładnie je wydłuża i może faktycznie, zwiększa objętość? Jak myślicie? 
Co prawda mojego ulubionego tuszu HEAN nie przebił, jednak jest to udany produkt Celii, podobnie jak ich osławione pomadki Nude ( dla zainteresowanych: w Zamościu dostaniecie je w drogerii w Hetmanie)
Cena przystępna, około 17zł/12 ml

Lakiery natomiast nie skradły mojego serca
O ile fuksja o numerze 7 jeszcze "ujdzie w tłumie" to taupe ( numer 23) doprowadził mnie do stanu zirytowania. 
około 7zł/8ml
Ogromnym minusem jest długi czas schnięcia
Miałam malowane paznokcie oba lakierami, różowy czeka gdzieś na dysku na swoją kolej.
Brąz za każdym razem, nie dotrwał do zdjęć...zjechał z paznokcia po kilku godzinach! 

Przypuszczam, że jest to również wina koniecznej dużej ilości warstw:

Fuksja kryje po dwóch grubszych, taupe po trzech. Dają ładny połysk, jednak minusy są tak wielkie, że napewno nie sięgnę po te lakiery w przyszłości.  


Firma oferuję kilka naprawdę wartych uwagi kosmetyków, radzę jednak przed ewentualnym zakupem poczytać recenzje, aby się nie naciąć również na produkty o bardzo średniej jakości.
Jak narazie myślę nad tuszem w tubce oraz żelem do brwirozejrzę się, gdy będę przy nadmiarze gotówki;)

A może znalazłyście swój must have od Celii?
NOTD: SGGM

25 września

NOTD: SGGM

SGGM czyli Smart Girls Get More. 
Kupiłam go za 3,49zł podczas promocji w Textil Market, gdyż tylko tam można dostać lakiery tej firmy. Regularna cena to 4,99zł/5ml.
Odcień 95 to żelkowa czerń z mnóstwem brokatowych drobinek błyszczących na różne kolory:


Na paznokciach niestety są dużo mniej widoczne, ale było to do przewidzenia.
Do pełnego krycia potrzeba 3 cienkich warstw.
Schnie szybko, na zdjęciach beż SV gdyż słabo z nim współpracuje (ściągneło lakier z końcówek).
Trwałość średnia, ale może to przyczyna koloru, na czarnym każde, nawet najmniejsze starcie jest bardzo widoczne. 
W przyzwoitym stanie trzyma się 2 dni. 
Nie odpryskuje.

Na wzorniku pokazywałam Wam go już tutaj, w moich 10 lakierowych propozycjach na jesień.
Zastanowię się nad innym lakierem z tej serii, tym razem jednak poszukam swatch'y, nie lubię kupować lakierów przypadkowo i prawdopodobnie będzie to krem, nie żelek ;)

Jeśli macie jakieś lakiery SGGM, czujcie się zaproszone pozostawić linka w komentarzu :)
 Do napisania!
P.
Garść blogów na niedzielę

23 września

Garść blogów na niedzielę


Po bloggerze przewija się miły, babeczkowy TAG (dziękuję za przyznanie wyróżnień ;*) a ja dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam moje ostatnie ciekawe, blogowe znaleziska. 
Tematyka jest bardzo różna, ale mam nadzieję, że ich lektura niejednej umili niedzielne przedpołudnie.


Na bloga Agaty trafiłam niedawno i do tej pory zastanawiam się jakim cudem do tej pory się na niego nie natknęłam. Dzięki jej pomocnym recenzjom udało mi się wybrać kilka kosmetyków, o których jeszcze napewno usłyszycie.
Bardzo przyjemny wygląd bloga, przejrzysty i nieprzesadzony. Świetne zdjęcia.
 Prowadzony jest w sposób jaki lubię, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie. 





Stosunkowo nowy blog w naszej blogosferze.
Absolutnie genialny i klimatyczny layout, zapada w pamięć do tego stopnia, że napewno nie pomylicie go z żadnym innym.
Zdjęcia równie dobre jak u Agaty, aż szczerze zazdroszczę, bo jakość moich pozostawia wiele do życzenia.
Catastrophe ma na siebie pomysł od początku do końca i to mi się najbardziej podoba. 





Jej blog poznałam dzięki wizażowi, bo udzielamy się na jednym wątku. 
Do obserwatorów dodałam stanowczo zbyt późno, mimo, że od dawna z podziwem oglądałam jej metamorfozy na koleżankach i znajomych. 
Na kolana powaliła mnie przemiana Darii. 
Polecam zajrzeć!


Blog o tematyce raczej modowej, niż urodowej.
Zaglądam mimo, że za "szafiarkami" nie przepadam.
Moja imienniczka Paula (nota bene, chyba pochodzi z mojego miasta ;) ) pokazuje, jak fajnie ubrać się w SH, przy czym wyglądać, czuć się modnie a nie wydać fortuny. 
 Podoba mi się, że nigdy nie jest "przebrana". Chyba mamy podobny gust ;)

 Życzę miłego czytania, a autorki blogów pozdrawiam :)

Nawilżająca moc ziarenek czyli siemię lniane na włosy

22 września

Nawilżająca moc ziarenek czyli siemię lniane na włosy

Czasem zastanawiam się, ja na jakim ja świecie żyję, że mimo wielu postów, czy to wizażowych czy też na blogach uparcie ignorowałam informacje na temat świetnego działania nasion lnu zwyczajnego. 
Dopiero niedawno postanowiłam zainteresować się tematem po rozmowach z Anwen i poście Idalii. Dla sporej części z Was mój dzisiejszy post zapewne nie będzie niczym odkrywczym, mam nadzieję jednak, że kogoś ciekawi jak owe niepozorne siemię zadziałało na moje włosy.

koszt paczki- 1.30zł

Pomysł z nakładaniem "glutka" na włosy, czy też wzbogacania nim masek i odżywek jest oczywiście wizażowy, chyba nie muszę o tym mówić? :)
Próbowałam na dwa sposoby, pół na pół z odżywką oraz sam żel lniany stosowałam jako maska, pod czepkiem, na 30 minut.
Efekt? Proszę bardzo!


Włosy ciężkie, "napite", nawilżone i mięsiste, co widać zwłaszcza na zdjęciu z lewej. O dziwo, miały odrobinę większą objętość, co jest u mnie niezmiernie pożądane. Żel złagodził również podrażnienia skalpu, a cały efekt utrzymywał się długo. Co prawda malał, ale włosy przed kolejnym myciem napewno były lepiej nawilżone niż zazwyczaj. Pewnie większość osób myjących włosy rzadziej, co 3-4 dni wie o czym mówię, po kilku dobach włosy nie są już tak miłe, jak zaraz po myciu. O moich sposobach na utrzymywanie ich dobrego stanu napewno jeszcze napiszę. 
Dodatkowo również włosy nabrały sprężystości, również na końcówkach oraz były bardzo miękkie, wygładzone oraz niesamowicie błyszczące.

Polecam jednak dość długo spłukać, aż do nie wyczujecie śliskości, za pierwszym razem mi się nie udało i miałam małe problemy z rozczesaniem włosów.



Żel lniany przygotowałam według przepisu wizażowego (bodajże)
2 łyżki siemienia
szklanka wody

Proporcje są jednak bardzo orientacyjne, zależnie od tego czy chcecie mieć gęstszy czy też rzadszy możecie je modyfikować do woli.
Całość gotujemy na wolnym ogniu pod przykryciem, często mieszając, gdyż ziarenka lubią przywierać lub kipieć.
Odcedzamy ziarenka przez sitko, gdy żel jest jeszcze ciepły.

Stosujecie? 
Przyjemny pan glutek napewno zostanie w mojej pielęgnacji na bardzo długo i żałuję, że tak długo go nie doceniałam!
O żelu lnianym mówiła ostatnio również Ms Melevis.

Recenzja: Basic, matowa pomadka do ust

21 września

Recenzja: Basic, matowa pomadka do ust

Gdy pokazywałam Wam moje ostatnie łupy nie tylko kosmetyczne, znalazło się kilka osób ciekawych mojej opinii na temat Matowych pomadek z firmy Basic (Drogeria Schlecker). 
Produkty były intensywnie używane, szczerzę mówiąc, z przyjemnością sięgałam po nie praktycznie codzennie!

Wszystko zaczęło się od matowych błyszczyków Manhattan, jednak nie do końca byłam przekonana, czy aby napewno przekonam się do podkreślania ust, zwłaszcza, że małe mazidełko kosztowało 15zł/6ml Ostatecznie skusiłam się na dwa kolory firmy Basic w cenie 8zł/8ml. 
W ofercie są tylko 4 kolory, przy czym jeden to intensywna czerwień, drugi to dość ciemny nudziak (chyba) Pozostałe dwa wyglądają tak:


Zaraz po nałożeniu odrobinę się błyszczą, są bardzo mocno napigmentowane, niewielka ilość wystarczy, aby równomiernie pokryć usta kolorem. Zanim zaschnie na mat możemy spokojnie je podkreślić.
Konsystencja jest bardzo kremowa, może odrobinę piankowa? Ciężko ją określić, niemniej, jest bardzo przyjemna. Bardzo ładnie pachnie, waniliowo.
Aplikator standardowy, jedynie co mam do zarzucenia to trochę za duże otwarcie, przez co błyszczyk ma tendencję do pozostawania przy gwincie. Na szczęście jednak nie marze się przez to całe opakowanie.

Najbardziej obawiałam się wysuszenia ust, chyba jestem szczęściarą, bo nie wysuszają tragicznie ani nie powodują powstawania suchych skórek. Warto się jednak liczyć, że taka formuła będzie podkreślać wszystkie niedoskonałości. 
Używam ich bardzo często, na noc nakładam carmex a usta prezentują się tak:


Po wyschnięciu błyszczyk jest całkowicie niewyczuwalny na ustach (prócz matowej warstwy, mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli ;))
Najważniejszą kwestią jest trwałość, bez jedzenia i pica wytrzymują spokojnie kilka godzin w idealnym stanie! Jeśli już sięgam po coś do jedzenia, równomiernie znikają z ust, nie tworzą białych linii czy tez dziwnych paprochów.
O ile najbardziej zależało mi na koralowym odcieniu, to okazało się, że to cukierkowy róż bardziej do mnie pasuje.
 Pięknie podkreśla bladość cery. 

Naprawdę polecam, świetny produkt i żałuję, że nie ma więcej odcieni;)

Podkreślacie swoje usta, czy stawiacie jednak na makijaż oczu?
O ulubionych perfumach na jesień

19 września

O ulubionych perfumach na jesień


Z czym kojarzy Wam się jesień?  
Mi z grubym swetrem, ciepłym szalikiem oraz otulającym zapachem!
Nie jestem jednak maniaczką perfum, bardzo ciężko jest mi znaleźć odpowiednią kompozycję, łatwo więc przywiązuję się do moich kilku, szklanych buteleczek.
Mimo, że Avon nie cieszy się dobrą sławą, ten produkt uważam za wyjątkowo udany, a potwierdzeniem jest fakt, że to już 3 sztuka.

woda perfumowana około 50zł/50ml
Kategoria: orientalno - kwiatowa

Nuty zapachowe:
nuta głowy: frezja, bergamotka, mandarynka
nuta serca: gardenia, peonia, kwiat dmuchawca
nuta bazy: białe piżmo, aromaty drzewne

Jak wiadomo perfumy to kwestia bardzo subiektywna. Nie jest to typowy, płaski zapach, pod wpływem czasu zmienia się. Jest taki hmm.. ciepły, otulający, kwiatowy ale nie za mocny i duszący.
Bardzo trwały, zwłaszcza na ubraniach.

Mogę Was tylko zachęcić do zainteresowania się tym produktem, nawet jeśli za Avonem nie przepadacie. 
Konsultantki powinny dysponować próbkami w pakietach 5 x 0.9 ml (5zł).

Czym pachniesz, blogerko?

Pielęgnacja dłoni, paznokci i skórek po mojemu.

17 września

Pielęgnacja dłoni, paznokci i skórek po mojemu.


Często zadajecie mi pytania, co dokładnie robię z paznokciami, że są dość mocne i chyba niebrzydkie.
Odpowiedzi znajdziecie w tym oto poście, nie będzie to jednak nic odkrywczego, ale kilka wątpliwości się rozwieje, a przynajmniej, mam taką nadzieję:)

Zacznijmy więc od dłoni.
Mam swego rodzaju hopla na punkcie używania kremu do rąk. Najgorsze, czego doświadczam, to uczucie suchej, ściągniętej skóry, a dzieje się tak po każdym kontakcie z wodą czy wiatrem. 
Staram się więc jak najczęściej je nawilżać, a po Avonowski kosmetyk sięgam kilka razy dziennie, z dbałością wmasowuję go również w skórki.
Krem pozostawia na skórze jakby silikonową, ochronną warstewkę, która mi osobiście bardzo odpowiada.


Od firmy Celia do testów otrzymałam również maskę do rąk i paznokci z kolagenem i olejem ze stokrotki. 
Jej zadaniem według producenta jest regeneracja i nawilżanie, jednak w moim odczuciu jest to trochę bardziej treściwy krem, który nie robi nic szczególnego. Plusem jest fakt, że mimo nałożenia grubej warstwy nie roluje się i dość szybko wchłania. Posiada rumiankowy, trochę chemiczny zapach. 
Używać, używam, ale szału nie robi i raczej nie polecam, mimo niskiej ceny, około 5zł.

Moje paznokcie są z natury dość mocne i grube, nie przysparzają mi większych kłopotów. Lubią się jednak rozdwajać, staram więc temu zapobiegać poprzez stosowanie odżywek, aktualnie kończę pierwszą buteleczkę Eveline 8w1 i nie widzę różnicy między Nail Tekiem FII czy Rimmel 2Weeks Treatment, wszystkie jednak, z tego co mi wiadomo, były oparte na formaldehydzie, ale stosuję je z pełną świadomością. 
W planach mam poszukanie dobrej bazy pod lakier, poszukiwania idą jednak opornie (polecicie cos? ;) )


Do zmywaczy nie przywiązuję większej wagi, staram się jednak wybierać te bezacetonowe. Kształt nadaję  najzwyklejszymi, papierowymi pilniczkami (bodajże firmy AnnCo).
Po zmyciu lakieru, jeśli mam czas, nakładam na całe dłonie olejek. Po malowaniu wcieram go również w skórki, szczerzę mówiąc, robię to przy każdym kontakcie z olejkami ;)
Dzięki temu nie ulegają one wysuszeniu czy nawet pękaniu.

Jak dbacie o swoje dłonie ?
Ratunku, moje włosy nie rosną!

15 września

Ratunku, moje włosy nie rosną!

Nie raz i nie dwa spotykałam się z takim tytułem wątku na wizażu,a wpisując hasło w wyszukiwarkę google uzyskałam aż 333 tysiące wyników.
Większość dziewczyn zapuszczających włosy doświadczyło tego jakże niemiłego zjawiska.
 Nie mówię tu oczywiście o przypadkach, gdzie z natury przyrost jest bardzo mały. 

Około 1.5 roku temu sama przez dłuższy zmagałam się z magiczną granicą wzorstu włosów i poważnie zastanawiałam się, czy da się cokolwiek z tym zrobić.
Włosy sięgały mi wtedy do paska od stanika i ani centymetra więcej, pamiętałam jednak, że za czasów młodości miałam włosy do pasa, bądź niewiele krótsze.

Najczęstszą przyczyną z jaką się spotkałam, jest nadmierne wysuszenie włosów poprzez prostownicę czy też suszarkę.
Włosy kruszą się a doprowadzenie ich do stanu równowagi wymaga wiele samozaparcia,  bo jak wiadomo, zniszczone włosy wyglądają odrobinę lepiej wyprostowane, co jednak odbija się na ich zdrowiu.
Jeśli dołożymy do tego częste zabiegi chemiczne, zwłaszcza rozjaśnianie kruszące końce włosów staną się codziennością.

włosy rozpuszczone z koczka. lewa strona - bez lampy, przy oknie, bez intensywnego swiatła słonecznego, prawa- z fleszem

Inną kwestią są niedobory witamin, anemie czy też inne choroby całego organizmu.
 Warto zaznaczyć, że włosy i paznokcie są odżywiane na samym końcu, więc jeśli niedojadamy, czy też nasza dieta pozostawia wiele do życzenia o szybki porost i piękne pukle może być trudno.
Lekarzem nie jestem, ale jeśli problem jest długotrwały, wybrałabym się na podstawowe badania.

Jeśli jednak wykluczymy dwa podane przeze mnie przypadki, pozostaje "magiczna granica"
Każdy włos ma określoną długość, jaką może osiągnąć, po czym wypada. 
Mieszki włosowe są rozmieszone w grupach, w której włosy są w różnych fazach  (Anagen, Katagen, Telogen) co zapobiega tworzeniu się prześwitów na skórze głowy.
 Przez co często trudno jest osiągnąć upragnioną długość.

Moim zbawieniem było przyśpieszenie porostu poprzez wcierki, skrzypokrzywę czy drożdże.
Ogólnie rzecz biorąc- szybszym porostem nadrobimy określony czas "życia" włosa (masło maślane?) i być może włosy uzyskają wymarzoną długość.

Na pierwszej stronie wizażowego wątku  znajdziecie spis popularnych sposobów, by przyśpieszyć porost.

W moim przypadku najlepiej sprawdziły się:
Joanna rzepa
( może nie powalała jesli chodzi o przyśpieszenie, ale pojawiło się bardzo dużo baby hair)
Balsam Seboradin z żeń- szeniem   
( Planuję go ponownie zakupić i używać regularnie przez cały Październik jako kuracja )

Spotkałyście się z tym problemem? 
Recenzja: Vipera, Błyszczyk Hello Girl!

13 września

Recenzja: Vipera, Błyszczyk Hello Girl!

Kolejnym i ostatnim produktem od firmy Vipera, który został mi do recenzji jest błyszczyk Hello Girl!
Patrząc na opakowanie mam wrażenie, że produkt jest kierowany głównie do nastolatek i bardzo młodych dziewczyn.
 Moim zdaniem, nie ma w nim kompletnie nic urzekającego, ale może to moje uprzedzenia, bo zwyczajnie nie lubię błyszczyków, najgorszym, czego doświadczyłam, są przylepione do ust włosy.

13zł/ 2x4 ml
Ten błyszczyk na szczęscie nie lepi się mocno, ale z rozpuszczonymi włosami, na wiatr bym z nim nie wyszła.
Pachnie truskawkowo, trochę chemicznie. 

Do gustu bardziej przypadła mi różowa część z delikatnym połyskiem:


Wygodny aplikator, drobinki nie są wyczuwalne, ani nie mają tendencji do migrowania.

Jasna strona jest zupełnie nie w moim guście, za dużo brokatu, na szczęscie również niewyczuwalnego:


Te drobinki jednak lubią wędrować po twarzy, co jest niedopuszczalne i stanowi duży minus.
Bez jedzenia i picia wytrzymuje na ustach do 2 godzin.
Nie wysusza ust.

Czy kupię?
 Nie, ot zwykłe mazidło do ust ,krzywdy nie robi ale zależy co kto lubi, ja wolę Carmex lub pomadkę Celia.
Na szczęście w moim mały mieście znalazłam sklep z serią nude, nie muszę się więc obawiać, co zrobię, gdy zużyje wszystkie trzy sztuki:)

O firmie Vipera pisałam już tutaj:

Jakie są Wasze ulubione produkty do ust?
Chętnie poczytam :)
NOTD: Fiolet

12 września

NOTD: Fiolet

Dzisiaj chciałabym zaprezentować kolejny lakier marki Celia, tym razem jest to seria Tropic.
Tutaj pokazywałam Wam róż przybrany w kropki, jakość lakierów jest bardzo podobna (mam jeszcze dwa, błękit oraz pomarańcz, ale o nich kiedy indziej;) )


Ze wszystkich lakierów ten spodobał mi się najbardziej, mimo, że nie przepadam za lakierami żelowymi. Kryje po 3 warstwach, schnie długo. 
Efekt końcowy jednak wynagradza wszystko. 
Na zdjęciach bez Seche Vite ani nabłyszczacza! Do tego ten niespotykany przeze mnie odcień fioletu urzekł mnie całkowicie.

Cena to około 3-4zł za 5ml lakieru. 
Trwałość w normie, nie odpryskiwał, ani nie odłaził płatami.
Konsystencja zbyt lejąca, rozlewa się na skórki, niewygodny, zbyt długi pędzelek.

Chyba jest to najlepszy przykład tego, że czasem warto spróbować czegoś nowego, a delikatnie prześwitujące końcówki, które zawsze mnie irytowały, jestem w stanie wybaczyć ;)

Lakiery żelowe, na tak czy na nie? ;)

10 lakierowych propozycji na jesień

10 września

10 lakierowych propozycji na jesień



Swego czasu odpowiadałam na dość ciekawy TAG : Wiosna na paznokciach.
 Postanowiłam znacznie go zmodyfikować i tak oto powstało 10 lakierowych propozycji na jesień. Myślałam, że będę pierwsza i zostanę zlinczowana, bo przecież mamy jeszcze kalendarzowe lato. 
Niemniej jednak pogoda (przynajmniej u mnie) już szykuje różne przykre niespodzianki, a
Dorota z bloga tylkopolskiekosmetyki pokazała już swoich jesiennych ulubieńców.
 Kto jest ciekawy moich, zapraszam do czytania. 

A raczej, oglądania ;)



A tak oto wygląda cały wzornik:


Sporą część lakierów pokazywałam już w NOTD nie tylko podczas zimniejszych miesięcy.
Oczywiście, nie używam tylko przedstawionych odcieni, mając około 70 lakierów można poszaleć, jakby nie patrzeć ;) 
Są to tylko moje luźne propozycje, ale chętnie obejrzę również Wasze!
Możecie to potraktować jako propozycję TAGu, czy też poczęstować się pseudonagłówkiem posta.
Bądź co bądź, czujcie się zobligowane zostawić mi linka z takim postem, jeśli się na niego zdecydujecie.

Ostatnio jest mnie mniej w blogosferze, przyczyną jest oczywiście natłok obowiązków... 
Wszystkie blogi na szczęście staram się nadrabiać podczas weekendów.

Do napisania,
P.
Zbiorcza Recenzja : Kosmetyki Green Pharmacy

08 września

Zbiorcza Recenzja : Kosmetyki Green Pharmacy

Jak już pewnie wiecie, zostałam jedną z wielu szczęśliwych blogerek testujących kosmetyki Green Pharmacy.
Szczerzę mówiąc, zgodziłam się głównie ze względu na olejki, które były u mnie niedostępne, ale miałam do wyboru kilka produktów, skusiłam się więc na szampon do włosów osłabionych i zniszczonych z rumiankiem lekarskim.

Czy żałuję ?
Zapraszam do lektury :)


Design szamponu opakowania mi się podoba, trochę babciny co prawda, ale cel był zamierzony.
Zamknięcie marnej jakości, zdążyło niestety ulec rozpadowi.
Za około 7 zł otrzymujemy aż 350 ml szamponu, więcej niż standardowo.

Czy taki naturalny jak obiecuje producent? 
Patrząc na skład raczej nie, obecny jest SLES, sodium cholride:

Skład: Aqua (Purified water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Chamomilla Recutita Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140.

Cocamidopropyl Betaine to substancja powierzchniowo czynna, bardzo łagodna, niwelująca ewentualne drażniące działanie innych składników, ale mimo to, szampon trochę wysuszył mi skórę głowy.
Jak się okazuje, po ostatnich testach Facelle, podrażnia mnie nie tylko SLS ale również SLES, tak jak w tym przypadku.
 Z tego co wiem jednak, firma pracuje nad składami i ma on zostać usunięty z produktów Green Pharmacy. 
Plus za wyciągi roślinne.

Podczas mycia tworzy gęstą pianę, dobrze zmywa oleje, włosy aż "piszczą".
Co mnie najbardziej denerwuje, to jego chemiczno-rumiankowy zapach
Dla mnie jest brzydki i męczący, na szczęście po wysuszeniu nie utrzymuje się na włosach.


Ma fajną, żelową konsystencję, taką jak lubię, nie przecieka przez palce, co czyni go bardziej ekonomicznym.
Jak to w przypadku szamponów ziołowych, nie ma się co łudzić, że beż odżywki rozczeszemy włosy, jestem do tego przyzwyczajona. 
Mimo tego nie przesuszył moich włosów.

Poza zapachem i podrażnieniem mojej skóry nie mam mu nic do zarzucenia, jest to dobry szampon, z przyjemnością do niego wrócę, o ile jednak wyeliminują SLES.
Sięgnę raczej po inną wersję, napewno nie rumiankową :)

Produktem, który kompletnie się u mnie nie sprawdził jest Eliksir do włosów suchych i zniszczonych:


Produkt strasznie obciążał i przetłuszczał moje włosy. Były nieprzyjemne w dotyku, na dodatek strasznie męczył mnie zapach, który jest jeszcze bardziej intensywny niż w przypadku szamponu, utrzymuje się na włosach.
Dało by się to przeżyć, gdyby nie wysyp na szyi i w okolicach uszu, coś strasznego!
Prawdopodobnie jakiś składnik mi nie służył, po 1.5 tygodnia stosowania odstawiłam go więc a problem zniknął.
Wielka szkoda, byłam bardzo optymistycznie nastawiona do tej wcierki, bo tak ją właśnie stosowałam.
Te kilka ogromnych minusów dyskwalifikuje ten kosmetyk i więcej po niego nie sięgnę.

A Wam służą kosmetyki Green Pharmacy?

Zakupy niekoniecznie kosmetyczne

06 września

Zakupy niekoniecznie kosmetyczne


Przez ostatnie dwa miesiące silnie ograniczałam zakupy jakiejkolwiek maści ze względu na oszczędności. 
Jeśli dobrze pójdzie, niedługo bedę mogła poszaleć ;)
Niemniej jednak, rok szkolny się zaczął, a ja potrzebowałam więc kilku podstawowych ubrań. Skusiłam się nawet na małe, kosmetyczne umilacze;)
Musicie wybaczyć szczątkowe zdjęcia, tym bardziej nie na mojej osobie, jednak chciałabym uniknąć komentarzy na temat mojej figury ect. 


W Tally Weijl udało mi się dostać śliczną chustę, totalnie w moim stylu. Dodatkowo, była przeceniona trzykrotnie, z 35zł na niecałe 8. Żal nie kupić!
Korzystając z innej promocji dorwałam dwie gładkie bokserki, w cenie 30 zł za dwie sztuki. Zaoszczędziłam tym samym 10zł :)


Dwie pary spodni w tym samym sklepie kosztowały mnie 80zł,a druga sztuka minus 20zł.
Zaliczyłam również wypad do SH. Jestem strasznie zadowolona z pudroworóżowego, długiego swetra. Bez guzików, ale z paskiem w talii wygląda bardzo ładnie. Kosztował mnie całe 7 zł.

Gładki szal marzył mi się od dawna, nie mogłam jednak trafić na ciekawy kolor, udało mi się i tak oto weszłam w posiadanie miękkiego, lawendowego otulacza. Stan bardzo dobry, cena również, 8zł.


Dzięki uprzejmości Kasiaj z bloga Sweet and Punchy mam wkońcu słynne, matowe błyszczyki. Manhattan jednak trochę przesadza z ceną, 15 zł to niemało w moim mniemaniu, zwłaszcza, że nie byłam do końca pewna, czy będę takiego wynalazku używać. Błyszczyki z Basic ( drogeria Schlecker) kosztowały 8zł sztuka.


Będąc w H&M zastanawiałam się nad metalową obrączką (?) do kucyka, uznałam jednak, że częściej chodzę w upiętych włosach. Dwie metalowe, złote kokardki kosztowały 9,90 zł, minusem jest to, że będą się rysować. 
Lakier Smart Girls Get More o numerze 95 to spontaniczny zakup, zamiast regularnej ceny 4,99zł zapłaciłam 3,49zł. To bardzo ładna, żelkowa czerń z mnóstwem brokatowych drobinek, błyszczących na różne kolory. Niebawem zobaczycie go w NOTD.
Dzięki pewnej Dobrej Duszy dostałam kolejną odżywkę Alverde, tym razem z amarantem.   
Odżywka z hibiskusem dotknęła już dna, cieszę się więc, że ma godnego zastępcę.
Niestety, nie zrobiłam zdjęcia, jednak napewno o niej usłyszycie:)

Zastanawiam się nad zakupem Tangle Teezer, cena jest jednak dość wysoka,a "podróbki" do torebki nie włożę. Musiałaby więc być to od razu droższa wersja kompaktowa.
Moim problemem jest ogromne strączkowanie się włosów na wietrze,a co za tym idzie, bardzo duże problemy z ich rozczesaniem. Czasem naprawdę nie mam już do nich siły.
Miałam okazję ponownie użyć TT w takiej sytuacji i sprawdził się świetnie, jednak ciągle się waham...

A może używacie już TT i możecie podpowiedzieć?
Produkt wart zakupu, czy zwykły gadżet?

pozdrawiam,
P.

Aktualizacja włosów : Wrzesień

04 września

Aktualizacja włosów : Wrzesień

Dzisiejsze porównanie z kilku miesięcy napawa mnie nadzieją, że moje włosy wolno, ale rosną. 
Mimo to, ciągle wydają mi się krótkie, a przecież wcale takie nie są;) 
Zobaczcie same:


Na początku Sierpnia zabrałam się za testy Eliksiru do włosów suchych i zniszczonych Green Pharmacy, jednak już po 1.5 tygodnia miałam pewność, że nie jest to produkt dla mnie...
Jako, że będzie to, jakby nie patrzeć, niekompletna recenzja, dołączę ją do wpisu o szamponie z rumiankiem.
Jeśli więc włosy przyśpieszyły, to tylko dzięki Amli Khadi
Testy potrwają jeszcze miesiąc, chciałabym mieć pewność zanim wydam werdykt , a testowanie olejków jednak trochę trwa.


Zauważyłam jednak, że rozpoczęło się u mnie jesienne wypadanie włosów, mam wrażenie że wszędzie je widzę, na dywanie, podłodze, poduszce, nie mówiąc już co myślę podczas ich mycia. 
Wracam więc do skrzypokrzywy.
Włosom trochę brakuje nawilżenia i sprężystości, być może przez upały, zastanawiam się więc nad zakupem mojego ulubionego balsamu Seboradin z żeń szeniem.
 Jeśli fundusze pozwolą, to prawdopodobnie zrobię miesięczną kurację dla lepszych efektów
. Może zachęci Was to do zakupu, bo produkt naprawdę jest godny uwagi!

Końcówki również nadają się do ścięcia, mimo, że nie rozdwajają się mocno, są trochę suche, ale pocieszam się, że przy tej długości to raczej.

miłego dnia,
P.
Włosomaniaczka na Youtube ?

02 września

Włosomaniaczka na Youtube ?

Nie, nie ja, moje spotkanie z kamerą skończyłoby się jedną wielką kompromitacją;)

Trafiłam jednak na bardzo ciekawy, moim zdaniem kanał na Youtube, a konkretniej mówiąc, MsMelevis.

KLIK do kanału

Ma śliczne włosy i bardzo przystępnie tłumaczy zagadnienia z zakresu pielęgnacji włosów. 
Dodaje sporo recenzji kosmetyków. 
Na jej kanale znajdziemy 31 filmików, ale często pojawiają się nowe, narazie sama nadrabiam. 

Okazało się, że jest to autorka MWH u Anwen !
Nie poznałam, ani po twarzy, ani po włosach...
 Mam nadzieję, że kanał się rozkręci

Trzymam kciuki!
A Wam życzę miłego oglądania :)