NOTD: Green day

28 stycznia

NOTD: Green day


Tytuł nawiązuje tylko i wyłącznie do koloru, jak widać;)
 Swatche jeszcze z grudnia, aktualnie moje paznokcie nadal rozdwajają  się płatami... 
Obawiam się, że muszę do tego przywyknąć i przeczekać do wiosny.

 
SGGM o numerze 35 to ciemna, intensywna zieleń. 
 Dobrze kryje, na zdjęciu 2 warstwy bez topa. 
Plus za piękny połysk!


W buteleczce wygląda odrobinę chłodniej. Pędzelek wygodny, konsystencja w sam raz.
Trwałość do 3 dni bez odprysków.
Lakiery firmy Smart Girls Get More znajecie w Textil Market.
Koszt to około 4,99zł/5ml., mogłbyby być odrobinę tańsze przy takiej pojemności.

Inne lakiery tej firmy, jakie pokazywałam:
Zakupy w DM (Alverde, Balea, p2)

26 stycznia

Zakupy w DM (Alverde, Balea, p2)




Jedną z większych zalet prowadzenia bloga jest możliwość poznania wspaniałych ludzi. Tak też było ze mną. Mam wiele znajomych, z którymi utrzymuję kontakt. Często owocuje to wymiankami, czy też zakupami. W związku, że nie tak dawno jak 15 stycznia obchodziłam urodziny postanowiłam zafundować sobie co nie co z niemieckiej drogerii DM. Jak wiecie jednak, mieszkam na drugim krańcu Polski, z pomocą przyszła mi jednak uczynna Karolina, która zrobiła mi zakupy. Okazało się również, że blogerki są hojne i dostałam od niej również mały prezent, ale o tym może na końcu ;)

Tym razem chciałam spróbować również innych kosmetyków prócz Alverde, weszłam więc w posiadanie produktów Balea oraz p2.
Zacznijmy może jednak od Alverde:

Odżywka do włosów z hibiskusem i aloesem- 2,25 Euro.
Używałam jej i byłam bardzo zadowolona, stąd powtórny zakup. Recenzję możecie przeczytać tutaj.

Odżywka do włosów z olejem migdałowym i arganowy -2,25 Euro
Nowość w asortymencie, czytałam tylko kilka recenzji i nie byłam pewna, czy się zdecydować, czy lepiej kupić sprawdzoną już wersję z amarantusem.
Z serii arganowej recenzowałam już olejek na końcówki.

Olejek z wyciągiem z dzikiej malwy- 2,95 Euro
Co mogę powiedzieć na początek to to, że ma dość specyficzny zapach. O wiele bardziej odpowiadała mi wersja sport lub z paczulą, ale może się przekonam.



Pomadka do ust z nagietkiem 1,15 Euro

Dopiero później dowiedziałam się, że jest wersja z mandarynką, prawdopodobnie bardziej by mi odpowiadała. Ale to nic, wszyscy zachwalają więc może i u mnie się sprawdzi.

Masło do dłoni i paznokci p2- 2,95 Euro

Kupione z myślą o mojej wysuszonej skórze oraz łamliwych paznokciach. Jest baaaardzo gęste i ładnie pachnie. Kupiłam po recenzji Szavki w którymś z jej filmików:)

Odżywka Balea kokos i kwiat tiare 0,65Euro
Pachnie bosko!

Odżywka Balea z figą 0,65Euro

Zapach tej, dla odmiany kojarzy mi się chyba z produktem Alterry, ale nie jestem pewna...Bądź co bądź, bardzo ładny.
Składowo są bardzo podobne, ale myślę, że sprawdzą się do codziennego stosowania.

A tutaj wspomniany prezent od Karoliny:
Lakier do paznokci p2 nr 850 wow wow wow. Piękny odcień, pomiędzy brzoskwinią a różem :) Niestety, zdjęcie nie oddaje koloru.

Balea balsam do ciała z limitowanki Macarons o zapachu Wiśni i Migdałów. Baaardzo przyjemny, otulający zapach na zimę.

Dziękuję jeszcze raz!

Aktualnie testuję jeszcze rosyjskie kosmetyki, które pokazywałam Wam tutaj oraz 3 maski Biovax.
Te ostatnie porównam w jednym poście, będzie najłatwiej. Chyba;)
Rozczarowanie zafudnowane przez...

23 stycznia

Rozczarowanie zafudnowane przez...

...OPI! 
W paczce z karnawałowymi lakierami otrzymałam również dwa zestawy nalepek na paznokcie.
Jak przystało na tak zdobne motywy, wypróbowałam je w okolicach Sylwestra. To nic, że spędziłam go w dom;)

W zestawie znajduje się 16 naklejek o różnych rozmiarach. Po otwarciu opakowania uderzył mnie zapach prawdziwego lakieru do paznokci. Myślałam, że to dobry znak...

kupkosmetyk.pl
Problemy zaczęły się już w momencie, gdy miałam dopasować rozmiar do paznokcia, praktycznie żaden mi nie pasował. Kolejnym problemem było nałożenie ich na odtłuszczone paznokcie. Dłonie ciągle mi się trzęsły, ale winy za to na OPI już zrzucić nie mogę;)

Najgorsze jednak miało przyjść wraz z wyrównaniem powierzchni. Moje paznokcie są dość mocno wypukłe, w przekroju są prawie okrągłe, do tego minimalnie się zwężają. To właśnie ich budowa przeszkodziła mi w posiadaniu efektownego manicure. Gdy wygładziłam paznokcie przy brzegach, nalepka odstawała po bokach i na odwrót. Taka zabawa trwała dobrych kilkanaście minut, zdążyła mnie więc doprowadzić do szewskiej pasji. 

girly glam
Nie poddałam się jednak!
 Ostatecznym krokiem miało być zagięcie i  minimalne spiłowanie odstających elementów. Wykonanie tak banalnej czynności ponownie okazało się nie do przejścia.. Folia, zamiast zagiąć się i bezproblemowo powędrować do kosza, ciągnęła się, rwała dość nierówno.
Mimo wszystkich niedogodności całość utrwaliłam top coatem OPI ( na zdjęciu co prawda SV, gdyż łatwiej było mi zrobić zdjęcie z jego pomocą ;))

metallic waves

Niestety, wystarczyło pół godziny a wszystkie fragmenty brzegów, które mimo moich starań jednak się nie przykleiły, zdążyły się zdrapać (?). Jak się domyślacie niedługo chodziłam z takimi uroczymi paznokciami...Uznałam, że do sylwestrowego napoju alkoholowego w domy lepiej pasować będą w wersji saute.
Próbowałam z drugim zestawem i odczucia mam podobne. Winy doszukuję się  jednak we wspomnianej już przeze mnie, budowie moich paznokci. Niestety nie mogę znaleźć zdjęcia, mam nadzieję, że nie uległy zniszczeniu (przeklęte wirusy!) Cena wysoka, od 30 do 50 zł.

Bardzo dobrze poradziła sobie z nimi Mavia, aż zazdroszczę. I pozdrawiam ;)

Makijaż: Fuksja

20 stycznia

Makijaż: Fuksja

Tym razem zapraszam Was na post makijażowy połączony z recenzją sztucznych rzęs Ardell, które możecie podziwiać poniżej:



Na twarzy mam:
krem BB lioele Triple the solution, jest odrobinę za ciemny,
mineralny podkład AM w odcieniu golden dark jako bronzer
korektor mineralny Maybelline
dermacol
eyeliner w żelu Essence
matowa pomadka Basic w odcieniu matt rose wood + szminka avon flirty fuchsia

oraz sztuczne rzęsy Ardell w modelu Demi Wispies black:


Jakby nie patrzeć, był to mój pierwszy udany kontakt ze sztucznymi rzęsami...Do tej pory taki gadżet kojarzył mi się głównie z błyszczącym plastikiem, niewygodą oraz problemami w przyklejeniu. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że Ardell to zupełnie coś innego! Po pierwsze, jest to ludzki, wysterylizowany włos (wiem, wiem, trochę straszne), co sprawia, że wyglądają bardzo naturalnie
Miałam je na sobie już kilka razy, przy czym otrzymałam wiele komplementów na ich temat, spora grupa osób myślała również, że to moje własne ;)


Kolejną zaletą rzęs jest ich lekkość oraz przezroczysty pasek, który niweluje efekt sztuczności na powiekach. Przyklejałam je na klej Inglot (miniaturka 1ml kosztuje około 4zł), który wysycha na przezroczystość. Delikatnie je przycięłam, były odrobinę za długie. Przy całym procesie posiłkowałam się genialnym filmikiem Loveandgreatshoes ( Lublinianki pozdrawiam ;)). Prawidłowo przyklejone nie sprawiają żadnego problemu czy też dyskomfortu. Przy wewnętrznych kącikach polecam przyklejać je odrobinę wyżej.

Sztucznych rzęs nie malowałam, dzięki czemu mogę je nosić kilkanaście razy. Koszt to około 15 zł w promocji w sklepie Mar-kos, od którego wybrałam sobie rzęsy do testów jeszcze na początku grudnia. Oczywiście, znajdziecie je również na allegro:)
Jeśli z moją parą stanie się coś niedobrego, to na pewno zakupię, by mieć na większe wyjścia.

NOTD: Die another day

18 stycznia

NOTD: Die another day

Spora część z Was zapewne domyśliła się o jakim lakierze dziś będzie mowa. Die another day był już wielokrotnie pokazywany przez inne blogerki, niemniej, chciałabym również podzielić się swoją opinią na temat kolejnego lakieru OPI.
Nazwa jest związana oczywiście z Agentem 007, ale tego chyba nie muszę nikomu mówić ;)


Die another day to bardzo ładna, wielowymiarowa czerwień. Ma wykończenie typu frost (?). Na paznokciach prezentuje się pięknie, ale mam dziwne wrażenie, że najładniej wyglądać będzie podczas wieczornych wyjść.
Kryje po jednej warstwie, szybko schnie. Na zdjęciu dwie warstwy (jak zawsze ;)) plus top coat OPI.
Bardzo wygodny, gruby i wyprofilowany pędzelek ułatwia aplikację. Konsystencja idealna, nie zalewa skórek.

kupkosmetyk.pl
Niestety, podobnie jak w przypadku odcienia Goldeneye oraz Reflecion, które uprzednio prezentowałam nie jestem zadowolona z trwałości...Mocno widoczne starcia końcówek pojawiły się już na drugi dzień, co według mnie jest niedopuszczalne jeśli chodzi o lakier, który kosztuje około 40zł/15ml.


Czas się chyba pogodzić z faktem, że moje paznokcie kultowych OPI nie lubią.

A co do nich, aktualnie nadal bardzo się rozdwajają i łamią. Dzielnie nie maluję ich już 3 tygodnie, wcieram oliwę z oliwek, a dzisiaj odbieram moje masło do dłoni p2. Szykuję się również do zakupu rybek keratynowych GAL, tradycyjnie na spółkę z Meds

Myślałam również nad kupnem nowego base coat'u ale zupełnie nie wiem co wybrać. Będzie mi miło, jeśli polecicie mi coś w komentarzu, grunt, aby nie miało formaldehydu, ani nie była to odżywka Eveline, chciałabym dać paznokciom odpocząć.

Pozdrawiam,
P.
Mała rzecz, a cieszy, czyli o tuszu w tubce od Celii

15 stycznia

Mała rzecz, a cieszy, czyli o tuszu w tubce od Celii


Część z Was pamięta pewnie moje posty na temat kosmetyków Celia. Zachwycałam się głównie szminkami nude oraz tuszem z serii Woman.
Tym razem odkrywam firmę na nowo, udało mi się zakupić w szałowej cenie 3zł dobrze znany już w blogosferze tusz w tubce. Miał być to raczej eksperyment, nie liczyłam na zbyt wiele.


Gadżet ma nam służyć w sytuacjach kryzysowych, gdy ulubiona maskara zakończyła swój żywot lub gdy nie mamy możliwości zakupu nowej. Na początek do wyczyszczonego opakowania po tuszu wonder przełożyłam około 1/3 z 5g produktu. Proponuję robić to stopniowo, inaczej możemy się nieźle wymazać. Przełożenie maskary ułatwia aplikator- dziubek:

skład: Skład: Aqua, Stearic Acid, Beeswax, Glyceryl Stearate, Paraffin, Propylene Glycol, Riccinus Communis, Seed Oil, Cetyl Alcohol, Triethanolamine, Cera Carnauba, Shellac, Ethylparaben, Pripylparaben, Imidazolidinyl Urea Parfum, Amyl Cinnamal, Benzyl Benzoate, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Methyl 2-Octynoate, Alpha-Isomethyl lonone, cl 77499

Po samym otwarciu konsystencja była zbyt rzadka i przy pierwszym użyciu dość mocno sklejał rzęsy. Po kilku dniach jest zdecydowanie lepiej, ale czasem konieczne jest rozczesanie ich. Najlepiej sprawdza się więc bardzo gęsta szczoteczka. Ładnie podkreśla rzęsy, nie zauważyłam osypywania się lub podrażnienia oczu. Odcień czerni uważam za przyzwoity.


Myślę, że jest to dobry produkt za śmieszne pieniądze, ale nie twierdzę, że nie wrócę do moich ulubionych tuszy Wonder i Hean ;) Jedyną wadą jest owe sklejanie, które powoduje, ze nad rzęsami trzeba "popracować". Dość ciężko się zmywa, albo jest to wina mojego nowego mleczka do demakijażu z Biedronki (na marginesie: nie jestem z niego zadowolona).

Nie jest to mój totalny must have, ale warto go mieć w swojej kosmetyczce, zwłaszcza, że swoje zadanie spełnia całkiem nieźle.
Jeśli chodzi o samą Celię, chętnie wypróbowałabym nowe pomadki Care ale jak na złość nigdzie nie mogę ich dostać.

I jeśli mogę się pożalić: rozchorowałam się w same urodziny, brawa dla mnie.

Zakupy w SH

12 stycznia

Zakupy w SH





Oglądając wszystkie zdjęcia, pewnie pomyślicie, że zwariowałam ;) Otóż nie, wraz z przyjściem jesieni zorientowałam się, że tak naprawdę brakuje mi swetrów w szafie. Co najśmieszniejsze, pokochałam krój oversize, którego do tej pory szczerze nie znosiłam. Wszystko miało być obcisłe i basta! A tu proszę, okazało się, że większe swetry mają swój urok i powiem nieskromnie, że wyglądam w nich całkiem znośnie. Na zdjęciach wyglądają na ogromne, ale leżą na mnie dobrze, a mam 158cm ;)

Wszystkie rzeczy kupiłam od października do dnia dzisiejszego, przy czym najwięcej zakupiłam w ubiegłych dwóch miesiącach. Powód jest prosty, otworzyli nowy, duży second hand w moim mieście, przy czym ceny są (a raczej, były) bardzo przystępne. Niestety, od tego czasu minęły 2 miesiące, a ceny, tak jak się spodziewałam, dość mocno podskoczyły. Na szczęście zdążyłam do tego czasu upolować co nie co w szałowych cenach, nawet od 4zł :)


Szukałam, szukałam i wkońcu ostatnio trafiłam na warkoczowy sweter w kolorze różowo-koralowym. Wahałam się, czy aby napewno go kupić, ale wiem, że dobrze zrobiłam. Dłuższy tył zakrywa pośladki, co mi się podoba, choć nie mam zwyczaju pokazywać się publicznie w legginsach. Fajnie wygląda również z paskiem.


Brzoskwiniowy sweterek marzył mi się od dawna, miałam sporo szczęścia, bo jakimś cudem znalazł się w dziale z bluzkami. Był delikatnie zwężany przez moją niezastąpioną Babuszkę, jak to dobrze jest mieć prywatną krawcową ;)) Podobnie jak poprzednik ma delikatnie dłuższy tył.

Dwa ciepłe, grube sweterki, typowo zimowe:



Za różowym nie przepadam, ale taki odcień jest jeszcze do przeżycia. Na zdjęciu wygląda na rozmiar 44 a wcale nie jest taki ogroooomny :P


Jak mogłabym się oprzeć takiej cudnej poszewce na poduszkę? Na wagę kosztowała grosze, jak widać.Teraz będę szukać zasłon, chciałabym po maturze odświeżyć swój pokój.


Tutaj z kolei miętowy, długi, wełniany sweterek ze złotymi guzikami. Bardzo lubię takie detale. Sprawiał wrażenie zupełnie nienoszonego, prócz małej plamki, która na szczęście, odprała się bez problemu.


Duży, choć cienki sweter o ciekawej fakturze. Niestety, trochę drapie. Nie wiem czemu, ale mój aparat jest daltonistą jeśli chodzi o odcienie niebieskiego i zielonego, a to właśnie kolor jest główną zaletą. W rzeczywistości jest to intensywna, trochę morska zieleń.


Narazie mam dość wypadów do SH, zwłaszcza swetrów :D Może pod koniec miesiąca wybiorę się za ubraniami na wiosnę. Niestety, nie mogę trafić na żadną fajną torebkę, a tych mam zdecydowany deficyt :(

Pochwalcie się swoimi zakupami ;))
 
Recenzja: Alverde, odżwyka z amarantusem

09 stycznia

Recenzja: Alverde, odżwyka z amarantusem

Recenzowałam i używałam już naprawdę sporą ilość produktów do włosów, często więc boję się, że nie będzie to nic nowego, co miałoby zrewolucjonizuje moją pielęgnację. Nie powstrzymuje mnie to jednak przed kolejnymi zakupami, staram się to robić z głową, co jak wiecie, nie zawsze mi się udaje;))


Dzięki pewnej Dobrej Duszy udało mi się zdobyć odżywkę Alverde z amarantusem. Po zachwycie nad hibiskusową oraz po pewnym niezadowoleniu nad wersją z avocado ostatecznie skusiłam się na tą polecaną przez Megi.

Muszę przyznać, że różni się dość znacznie od przytoczonych powyżej.
Jest bardzo, bardzo odżywcza i gęsta, konsystencje porównywałabym do mojej ulubionej, niestety wycofanej już, alterry z morelą.


Jak najbardziej mogę powiedzieć, że spełnia swoje zadanie i jestem z niej bardzo zadowolona. Według producenta jest to odżywka do włosów wymagających, czyli takich jak moje, świetnie radzi sobie z nawilżeniem i wygładzeniem po same końce.
Włosy są "napite" i ciężkie, bardzo mięsiste. Czasem nakładam ją na dłużej, gdy widzę, że włosy stają się niesforne i suche. Niestety, może obciążać, nie polecałabym jej osobom z cienkimi, delikatnymi włosami.

Nie podoba mi się zapach, w moim odczuciu jest nieprzyjemny, ale nie wyczuwam go na włosach.
Ma fajny, naturalny skład, choć szczerzę mówiąc, nie zagłębiałam się w niego zbyt dokładnie:


Cena to około 2.25 Euro w Drogeriach DM ( sieć sklepów na terenie m.in Niemiec, Czech, Holandii)
Aktualnie czekam na kolejną dostawę alverdowych smakołyków, w tym kilka zupełnych dla mnie nowości. 
Napewno kupię ponownie, jeśli będę mieć taką możliwość. Ogromna szkoda, że drogerie DM nie weszły do Polski, nie byłabym zmuszona robić hurtowych zamówień, niemniej i tak mam o tyle komfortową sytuację, że mam kogo poprosić o paczkę.


NOTD: Reflection

06 stycznia

NOTD: Reflection


Dzisiejszej niedzieli dalszy ciąg mini sagi o lakierach OPI, które było dane mi testować dzięki współpracy. Niedługo usłyszycie również o naklejkach, które niestety, zupełnie się u mnie nie sprawdziły.

Niemniej jednak teraz zapraszam Was na prezentacje lakieru o wdzięcznej nazwie Reflection:

Lakier pochodzi z kolekcji Designer Series i podoba mi się najbardziej ze wszystkich, które otrzymałam, choć ma też swoje minusy.
Zacznijmy może od przyjemniejszej części programu, czyli plusów, do których mogę zaliczyć oczywiście niezaprzeczalnie piękny, wielowymiarowy kolor.


Jest to malinowo- różowe holo, ze złotofioletowym(?) połyskiem:

http://www.kupkosmetyk.pl/

 Holograficzne drobinki pięknie migoczą w świetle, zwłaszcza sztucznym. Kryje bardzo dobrze, na upartego wystarczy jedna warstwa. Tradycyjnie położyłam dwie, plus top, również firmy OPI. 
 Schnie szybko, ma wygodny pędzelek. Jedynym minusem, o którym wspominałam, jest trwałość. Paznokcie malowałam późnym wieczorem, a kolejnego miałam już minimalnie starte końcówki. Nie oszukujmy się, od lakieru, który kosztuje niemało, bo około 35zł/15ml (Edit: lakier aktualnie kosztuje aż 65zł, więcej niż standardowo)  oczekujemy lepszej jakości... Podobne odczucia miałam co do Goldeneye. Widocznie, miłość do lakierów OPI nie jest mi przeznaczona. Może to i dobrze ;)

Na zakończenie chciałabym tylko podziękować za wszystkie komplementy pod ostatnią notką. Jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło, ale do samozachwytu mi jeszcze daleko, że hohooo. Na szczęście, oczywiscie! :)
Co do pytań o grzywkę, planuje zrobić o niej posta bo dziwnym trafem, wiele z Was było ciekawych jak ją scinam i układam. Sprawa jest o tyle dziwna, że mam wicherki w tej okolicy, wolę więc zrobić zdjęcia. Proszę więc o cierpliwość.

Życzę Wam miłej niedzieli, niestety, muszę opuścić mój inkubator i pojechać na zakupy.  Jak ja nie lubię takiej pogody :(
Aktualizacja włosów: Styczeń

04 stycznia

Aktualizacja włosów: Styczeń


Zupełnie nie mam weny na wstępy do notki. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że pisząc ten tekst telepię się z zimna i najchętniej nakryłabym się kołdrą aż po samą głowę. Już pominę , że powinnam się właśnie zaczytywać w zagadnieniach z ekologii a siedzę  bezmyślnie przy laptopie.
Ale może koniec mojego marudzenia.

Od świąt intensywnie testuję moją szczotkę TT, którą dostałam w prezencie świąteczno-urodzinowym. Niedługo nie będę mieć już naście lat, aż dziwne ;)
 Dodatkowo używam rosyjskich kosmetyków oraz masek Biovax, mam nadzieję, że niedługo ukaże się jakaś recenzja.

Włosy delikatnie podcięłam, 1.5cm, sama więc może być krzywo. Na zdjęciu wyglądają na pozbawione połysku ale jest to wina innego oświetlenia, a raczej aparatu:


Widzę, że są prawie do pasa, co w sumie mnie dziwi (widać linię spodni). 
Wyjątkowo pokażę się również w zupełnie innej wersji:
butelki na pierwszym planie, choć to wcale nie sylwester ;))

Nie przepadam za szczególnym pokazywaniem swojej twarzy, mimo, że blog prowadzę już długo. Kto zagląda więc regularnie, może więc skorzystać. Szkoda, że całe włosy nie złapały się w kadrze, ale musicie mi to wybaczyć. Na zdjęciu mam doklejone sztuczne rzęsy Ardell w modelu Demi Wispies i jestem w nich totalnie zakochana :)
Jeśli jesteście ciekawe moich planów na styczeń, w tym włosowych, zapraszam tutaj.

Mam już ponad 1400 obserwatorów, wow, dziękuje :))

5 punktów na styczeń

01 stycznia

5 punktów na styczeń

Gdy w blogosferze pełno noworocznych postanowień, ja zrobiłam sobie mini plan, jedynie na miesiąc. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale miejmy nadzieję, że dzięki temu będę mięć motywację, by go wykonać ;)) Zimowe miesiące nie należą do moich ulubionych, szczerze mówiąc, najchętniej zapadłabym w sen aż do wiosny...

Ale przechodząc do sedna....




Punktem pierwszym jest powrót do skrzypokrzywy. Od ponad pół roku nie piłam żadnych ziółek, a po stosowaniu nieszczęsnego Novoxidilu nie stosowałam żadnych przyśpieszaczy porostu. Pogoda również niekorzystnie odbija się na stanie skóry, włosów i paznokci (patrz punkt 2) mam więc nadzieję, że to mi pomoże.

Zadbać o stan paznokci, które mają dość ciągłego malowania a również, odżywki na bazie formaldehydu (aktualnie wybielająca Eveline). Są bardzo przebarwione, choć to akurat norma, rozdwajają się, nie wyglądają estetycznie. Dodatkowo zupełnie nie mam weny na pokrywanie ich kolorami. Chcę zastosować domową kurację wybielającą czyli oliwa z oliwek plus sok z cytryny. 

Zacząć pić olej lniany. Dziwię się, że do tej pory nie wpadłam na ten pomysł, zwłaszcza, że od dawna cierpię na problemy skórne. Let's talk beauty pisała ostatnio conieco o tym sposobie. Liczę, że wzbogacenie diety o NNKT wpłynie również na moją koncentrację, która ostatnio kuleje.

Zapisać się do dermatologa. Z moją cerą znów dzieje się coś złego, od podskórnego wysypu po przesuszenie i łuszczenie. Żyć, nie umierać. Prawdopodobnie znów dostanę maść Differin, która na szczęście spełnia swoje zadanie. Gorzej, że na wizytę u lekarza poczekam prawdopodobnie około miesiąca. Trzymajcie kciuki abym dostała się szybciej.

Skupić się na tym, co najważniejsze, czyli nauce. Za 4 miesiące czekają mnie egzaminy, a jestem w czarnej...wiadomo gdzie. Zadania z matematyki autentycznie śnią mi się po nocach. Do tego dochodzi jeszcze moja wrodzona skłonność do nakręcania się. Wystarczy, że przypomnę sobie moje egzaminy na prawo jazdy, brrrrr...


Chciałabym Wam jeszcze życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, oby 2013 nie był gorszy niż poprzedni, a najlepiej, niech będzie duuuużo lepszy!

Trzymajcie się ciepło,
P.