Wszelkiego rodzaju mleczka i masła do pielęgnacji skóry ciała to
produkty, których mam zawsze najwięcej, a używam stanowczo za rzadko
patrząc na wszechobecne przesuszenie, bez względu na porę roku.
Powiedzmy sobie szczerze, spora część osób nie znosi nudnej czynności
smarowania i wcierania ;)
Szeroko reklamowany w prasie i telewizji
balsam do ciała Garnier nie jest jednak dla mnie nowością. Dobrych
kilka lat temu uległam i zakupiłam sporą butelkę 400ml na wypróbowanie.
Czy moja opinia na jego temat zmieniła się przez ten czas? Nie, gdyż
patrząc na jego właściwości producent nic nie ulepszał. Nadal uważam, że to przyzwoity kosmetyk, choć nie mój osobisty faworyt.
Produkt
rekomendowany jest do bardzo suchej, podrażnionej skóry pozbawionej
elastyczności. Jak sama nazwa wskazuje ma konsystencję mleczka, nie jest
więc zbyt bogaty w konsystencji, dzięki czemu szybko się wchłania bez
tłustej warstwy, nie lepi i nie pozostawia śladów na ubraniach. Ma
specyficzny, nienachalny zapach, który osobiście przypadł mi do gustu.
Kojarzy mi się z raczej zimniejszymi miesiącami.
Działa ekspresowo, ale na dłuższą metę lepiej sprawdzają się u mnie naturalne masła. Koi i nawilża skórę, likwiduje przesuszenie skóry, uczucie szorstkości i ściągnięcia. Przywraca miękkość i komfort. Plus za wydajność i dostępność.
Skład
nie jest szczególnie zachwycający ze względu na parafinę, ale
obiektywnie rzecz ujmując większość balsamów ją posiada, również tych,
które sama używam. Lubię go, ale raczej nie skuszę się ponownie.
Przynajmniej nie teraz, nie zdenkowałam jeszcze innych kosmetyków;)
06 marca
Powrót do przeszłości | Garnier, regenerujące mleczko do ciała z syropem z klonu
AUTOR:
Paulina C
Używałam go kiedyś, ale też nie kupiłam kolejny raz, fajny aczkolwiek nie zniewalający :)
OdpowiedzUsuńMiałam je kilka lat temu i naprawdę fajnie się spisywało :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest tragiczny ten balsam. Najgorszy jakie używałam.
OdpowiedzUsuńMiałam krem do rąk z tej serii i pamiętam, że popękane dłonie bardzo mnie od niego piekły. Lepiej spisywała się jego różowa siostra ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście lubię mleczka te w zielonych buteleczkach. Przede wszystkim za to, że coś robią, ale bardzo szybko się wchłaniają.
OdpowiedzUsuńMam sentyment do tego balsamu ze względu na wspomnienia, ale wielkiego szału nie robi. Jest wiele lepszych produktów :).
OdpowiedzUsuńOj tak...to mleczko jest naprawdę dobre-wiele lat temu jak miałam bardzo przesuszoną skórę,aż mi się nogi łuszczyły,uratował je w ekspresowym tempie :) no i najlepszy dla mnie krem do rąk też jest z tej serii :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się:) Obecnie mam równie dobre specyfiki (mam taką nadzieję;)) na półce ale do czerwonego pana G. zawsze miło się wraca. Również miałam tego typu przesuszenie i tylko on mi pomagał.
UsuńMam ! I jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten balsam, kiedyś używałam bardzo często :)
OdpowiedzUsuńMiałam z tej serii krem do rąk, super się sprawdzał :)
OdpowiedzUsuńUważam, że super natłuszcza suchą skórę. Tam, gdzie mój ulubiony balsam Dove nie daje rady używam własnie ten z Garniera.
OdpowiedzUsuńChętnie do niego wracam.
OdpowiedzUsuńja nie używałam nigdy i raczej się nie pokuszę
OdpowiedzUsuńNie dam rady policzyć, ile opakowań zużyłam. Kiedyś bardzo lubiłam, teraz chyba już do niego nie wrócę :)
OdpowiedzUsuńja polecam balsam Eveline Cosmetics do suchej skóry ( biało- niebieskie-czerwone? opakowanie) ma rewelacyjny skład ( o dziwo! ) i bardzo fajne działanie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://52krokidoszczescia.blogspot.com/
Jest kultowy i powszechnie znany, kupowany..wstyd się przyznać, ale ja nie miałam z nim do czynienia.
OdpowiedzUsuńParafina jest fajna na takie zimowe suchości, ale po jakimś czasie używania takich mało wartościowych balsamów skóra domaga się odżywczego oleju. Trochę mnie zainspirowałaś do wyszukania naprawdę odżywczego balsamu, zawsze zwracam uwagę, czy nie śmierdzi i szybko się wchłania, to byłaby miła odmiana... Obecnie staram się wysmarować dary losu i właśnie przez to niedożywienie skóry dzisiaj smarowałam się właśnie tym garnierem, bo sucha była na wiór. Trzeba się wziąć za siebie :)
OdpowiedzUsuńPochwalę się też, że w ciągu trwającej zimy raczej nie ociągam się ze smarowaniem, nawet mimo delikatności jej przebiegu :)
miałam go raz w życiu ,ale jakoś nie zagościł na dłużej :)
OdpowiedzUsuń