Przegląd lakierów na jesień | Golden Rose, Vipera, SGGM, Joko

29 września

Przegląd lakierów na jesień | Golden Rose, Vipera, SGGM, Joko


Dziś masa zdjęć a niewiele tekstu, niestety, po przeprowadzce odzyskanie internetu okazało się trudniejsze niż myślałam ;) Ostatni przegląd lakierowy na lato bardzo przypadł Wam do gustu, zapraszam więc na jesienną edycję polecanych przeze mnie odcieni, od beży, brązów aż po holograficzną czerń. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie, choć oczywiście chętnie poznam Wasze typy:)


powiększ mnie!



Mylne pierwsze wrażenie | Recenzja, Maska Bioetika I na włosach niskoporowatych

25 września

Mylne pierwsze wrażenie | Recenzja, Maska Bioetika I na włosach niskoporowatych

Na ustach mam szminkę BeautyUk w odcieniu Pink my ride.
Maska Bioetika I to jedna z bardziej polecanych produktów do włosów na blogach. Również opinie na KWC są bardzo dobre. Sama bardzo długo wstrzymywałam przed zakupem i ostatecznie udało mi się upolować ją podczas Dnia Darmowej Dostawy. Muszę jednak przyznać, że początkowo nie byłam z niej zadowolona i spory czas stała zapomniana. Z czasem jednak zauważyłam, że moje włosy zachowują się inaczej, układają lepiej, wysnułam więc wniosek, że zmieniła się delikatnie ich struktura, co czasem się zdarza. Sięgnęłam po nią ponownie.
Aqua, Propylene Glycol, Mirystyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Aloe Barbadenis, Coconut Oil, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Maska ma krótki skład, w którym przed kompozycją zapachową znajdziemy m.in aloes i olej kokosowy, który odpowiada niskoporowatym włosom, w tym moim. W konsystencji przypomina rozgrzany wosk, za 500ml przyszło mi zapłacić około 20 złotych. Z tego, co wiem jest dostępna w sklepach Makro lub standardowo w internecie.

Po przerwie efekty mnie zaskoczyły. Włosy były bardzo lekkie i sypkie. O ile zazwyczaj sięgam po produkty, które je dociążą i maksymalnie nawilżą to po jej użyciu również byłam zadowolona. Miękkość i gładkość określiłabym jako dobrą, nie były wizualnie bardzo mocno wygładzone. Jestem w stanie jednak przymknąć na to oko, bo wciąż dążę do zwiększenia objętości, której to ona zdecydowanie dodaje.
Dużym plusem jest również niwelowanie strączkowania, a niewiele produktów pomaga mi zwalczyć ten paskudny efekt zlepiania się. 

Myślę, że wrócę do niej jeszcze. Czy polecam? Wszystko zależy od tego, czego oczekujecie i czego potrzebują Wasze pasma. Wizaż prawdopodobnie rozwieje wszelkie wątpliwości. Sama po cichu liczyłam, że produkt powali mnie na kolana, a po mylnym, pierwszym wrażeniu polubiliśmy się jednak:)

Moc koloru | kosmetyki BeautyUk

22 września

Moc koloru | kosmetyki BeautyUk


Za oknem szaro i deszczowo, przyda się więc dawka koloru, tym razem zafundowana przez markę BeautyUk, której produkty są tanie i dostępne głównie w Wielkiej Brytanii. Czy mnie zachwyciły? Przeczytacie dalej:)

Miałam okazję przetestować szminki, paletę cieni oraz różo-rozświetlacz. Ceny wahają się od 14 do 21 złotych za paletę cieni.
Najbardziej przypadły mi do gustu szminki, bardzo kremowe i genialnie napigmentowane, o wysokim połysku. Pink my ride niezaprzeczalnie skradł moje serce. Dobrze utrzymują się na ustach choć myślę, że przez swoją miękkość przydałaby się konturówka, aczkolwiek nie zauważyłam wychodzenia poza linię ust, czy też ważenia się w kącikach. Nie wysuszają, komfortowo się noszą, równo zjadają. Trwałość określiłabym jako dobrą, choć nie powalającą. Plusem jest to, że delikatnie barwią usta niczym tint. Posiadają miętowy zapach, który nie każdemu może przypaść do gustu, mi jednak nie przeszkadza.

Paleta cieni Eden to kompozycja naturalnych odcieni brązów i beży, od rozświetlających po dwa matowe. Wielkość pojedynczego koloru porównałabym z inglotowymi wkładami. Opakowanie (z porządnego plastiku) zostało wyposażone również w małe lusterko. Cienie są dość dobrze napigmentowane, choć nieco tracą przy rozcieraniu, z bazą jednak wyglądają całkiem przyzwoicie. Nie osypują się. Bardziej zadowolone będą z niej początkujące lub osoby preferujące delikatny makijaż, choć i w mojej kosmetyczce znajdą swoje miejsce, jako typowa podstawa.


Zupełną nowością dla mnie jest róż, który z założenia miał być rozświetlaczem. Niestety, jak dotąd nie opanowałam sztuki nakładania takiego produktu, wybrałam więc najjaśniejszy odcień Halo. Nie wiedzieć czemu mam słabość do wypiekanych kosmetyków, które wyglądają zawsze bardzo ciekawie.
Przy delikatnej aplikacji faktycznie sprawdza się, jednak gdy nałożę go więcej widoczna jest różowa poświata. Próbowałam uchwycić ją na zdjęciu, jednak jak wiadomo, jest to nie lada wyzwanie :)

Opakowanie również z lusterkiem, papierowe i stylizowane na The Balm. Ile pożyje, zobaczymy :) Skład możecie podejrzeć tutaj.

Jak wygładzić włosy? | Kilka porad i wskazówek

19 września

Jak wygładzić włosy? | Kilka porad i wskazówek

Moje niskoporowate włosy nie są zbyt wymagające jeśli chodzi o pielęgnację. Jedyne, co im nie służy to nadmiar protein oraz silikonów, które na dłuższą metę zaczynają obciążać włosy i powodować brak objętości. Podstawowym wyznacznikiem działania odżywki czy maski jest przede wszystkim wygładzenie oraz miękkość, a zaraz za nimi objętość i ogólny ich wygląd.
Wiele osób posiadających średnio do wysokoporowatych pasm narzeka na brak sprężystości i śliskości, co jest uzasadnione ich strukturą. W takim przypadku łuski nie przylegają aż tak ściśle do siebie, a między nimi pojawiają się puste przestrzenie, co na dłuższą metę objawia się również przesuszeniem.
Przede wszystkim, jak przy każdym praktycznie problemie z włosami zalecam olejowanie.  Odpowiednio dobrany olej może zdziałać wiele, a najważniejsza jest pozostawiana przez niego delikatna warstewka ochronna zapobiegająca przesuszeniu oraz nadająca miękkość. Zawsze warto jest również włosy zabezpieczać jedwabiem bez alkoholu (Marion jedwabna kuracja, Biovax A+E, serum z aloesem Green Pharmacy), zwłaszcza, jeśli tak jak w moim przypadku unikacie silikonów w produktach kondycjonujących. Nie ma się co łudzić, że realnie je wygładzą, ale na pewno zapobiegną zniszczeniom oraz nadadzą połysk.
Jednym z najbardziej znanych sposobów jest również kwaśna płukanka (ocet, odrobina soku z cytryny) oraz ostatnie zimne płukanie. Warto również wspomnieć o pozytywnym działaniu chłodnego nawiewu suszarki jonizującej i szczotki z naturalnego włosia, którą sama z powodzeniem stosowałam długi czas, aż zamieniłam ją na Tangle Teezer.
Z zabiegów pielęgnacyjnych w tym kierunku najlepiej sprawdzały się u mnie balsamy Seboradin żeń- szeniowy oraz z czarną rzepą, ale mam na myśli o stare wersje, gdyż niestety zostały one ulepszone, a wersji nie miałam okazji wypróbować. Dobrze sprawdzał się również żel lniany, choć  nie stosowałam go od bardzo dawna, wyłącznie z czystego lenistwa. Dziewczyny posiadające fale lub loki mogą się skusić na laminowanie żelatyną, które w moim przypadku ze względu na zawartość protein nie do końca się sprawdziło, aczkolwiek przynosi bardzo fajne efekty.

Jeśli macie swój ulubiony sposób na wygładzenie włosów, dajcie znać w komentarzu :) Z pewnością Wasze uwagi będą pomocne, nie tylko mi.

ULUBIONE 09/2014 | Pielęgnacja: ciało, twarz, włosy

17 września

ULUBIONE 09/2014 | Pielęgnacja: ciało, twarz, włosy

Dziś post nieco inny niż zwykle, bo ulubieńcy ostatnich miesięcy i to nie byle jacy, bo pielęgnacyjni:) Mam nadzieję, że graficzna forma przypadnie Wam do gustu, będzie ona jednak ulepszana. Za jakiś czas możecie spodziewać się podobnego wpisu o tematyce makijażowo- paznokciowej :)
powiększ mnie!

Niekosmetycznie: Ulubione świece i woski | Yankee Candle, WoodWick, Busy Bee.

16 września

Niekosmetycznie: Ulubione świece i woski | Yankee Candle, WoodWick, Busy Bee.


O ile za samą deszczową i chłodną jesienią nigdy nie przepadałam, to od ponad roku niezmiennie kojarzy mi się ona z otulającym niczym ciepły koc zapachem w mieszkaniu. Świece i woski mają chyba tyle samo zwolenników co i przeciwników, pozwólcie jednak, że tym pierwszym przybliżę nieco temat moich ulubionych:) Być może znajdziecie coś, co Was zainteresuje, mimo, że nie czuję się ekspertką w ich opisywaniu.
Zasadniczą zaletą wosków moim zdaniem jest niska cena i ogromny wybór. Przygodę z Yankee Candle rozpoczęłam dzięki Anwen, która podarowała mi pierwszy jakim był Mango Peach Salsa. Podobnie jak Pink Dragonfruit to świeży, owocowy zapach, choć na szczęście nie jest on zbyt płaski i oczywisty. Macintosh spice natomiast to połączenie jabłka z cynamonem, realistycznie oddaje woń dopiero co upieczonej szarlotki. A Childs's wish oraz Pink Sands przywodzą na myśl eleganckie perfumy. Pozostali ulubieńcy to słodko-maślany Bakery Cupcake WoodWick, sojowe woski Busy Bee Candles: świeży mix zielonej herbaty i trawy cytrynowej, soczyste morele oraz energizujące i soczyste mango & papaya smoothie
WaxLyrical specjalizuje się w produkcji eleganckich i luksusowych świec, które aż żal jest mi palić na co dzień:) Zapachy utrzymują się długo, szybko rozchodzą się po mieszkaniu. Najciekawsza moim zdaniem jest seria Trilogy posiadająca specjalnie zaprojektowany drewniany knot, którego skwierczenie przypomina palenie w kominku. Fruit temptation to połączenie czerwonej porzeczki, ambrozji i jagód w cukrze sprawia, że nie dziwię się, że jest to jeden z najlepiej sprzedających się zapachów. Wypala się równomiernie, co oceniam na zdecydowany plus, zwłaszcza, że cena waha się w okolicach stu trzydziestu złotych. Świetny pomysł na prezent przy większej okazji jak ślub czy rocznica. Producent obiecuje aż sto siedemdziesiąt godzin cieszenia się zapachem.
Do gustu przypadł mi również Celebration, wyjątkowa kompozycja zielonego jabłka, gruszki, białego wina oraz odrobiny piżma. Czas palenia w tym przypadku wynosi około trzydzieści pięć godzin.
Do pięćdziesięciu godzin powinny się palić duże świece w szkle. Seaside holidays o dwóch knotach, jakże adekwatny, ze względu na mój niedawny urlop nad morzem na prawdę przywodzi na myśl wakacje, morską bryzę i piach pod stopami. Exotic Escape to nic innego jak marakuja, kokos oraz ananas. Przy użytkowaniu należy pamiętać, aby przy jednorazowym odpaleniu każda z nich miała okazję wytopić się na całej powierzchni, co zapobiegnie tunelowaniu. Ważne jest również przycinanie knota. Niestety, mimo stosowania się do tych wskazówek ta ostatnia nie wypala się równo. Te o podwójnych sznureczkach do palenia mogę polecić z czystym sumieniem. O ile świec marki Yankee Candle nie miałam, to myślę, że są one godne zainteresowania.

Ampułki z placentą Mil Mil | Opinia po pół roku od kuracji

14 września

Ampułki z placentą Mil Mil | Opinia po pół roku od kuracji

Pamiętacie mój post dotyczący relacji z efektów, jakie uzyskałam dzięki ampułkom Mil Mil z 5% zawartości placenty? Myślę, że warto powrócić do tematu, zwłaszcza, że minęło prawie pół roku od przeprowadzenia kuracji. Dzięki nim pozbyłam się małego zakola na linii włosów, warto jednak napomknąć, czy coś się zmieniło, zwłaszcza, że od tamtej pory nie stosowałam żadnych wcierek ani nie piłam skrzypokrzywy.
Placenta charakteryzuje się wysokim działaniem wzmacniającym i odżywiającym cebulki, pobudzając ich wzrost oraz powinna powodować wysyp nowych włosów.
Efekty ciężko zauważyć od razu, z tego względu, że włosy muszą zwyczajnie urosnąć, stąd moja poprzednia opinia była nieco opóźniona w czasie.
To, co zauważyłam jednak po ponad pół roku to fakt, ze moje baby hair jeszcze nigdy nie były tak długie, nie było ich tak wiele, w miejscach, gdzie wcześniej ich nie zauważałam, na przykład, nad uszami. Po związaniu włosów w koczek można zobaczyć je w całej okazałości, co łatwo dostrzec na zdjęciu. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to najlepszy preparat tego typu, jaki miałam okazję używać. Mój post nie jest również przypadkowy, w ciągu następnych miesięcy planuję powtórzyć kurację, aby zniwelować jesienne wypadanie, które już się rozpoczęło.
Ampułki można dostać w sklepach internetowych oraz na allegro. Swoje dzieliłam na pół i jedną część przechowywałam szczelnie zamkniętą, choć, jak czytałam, placenta szybko traci swe właściwości po otwarciu, wybór należy do Was:) Cena nie jest wygórowana, około 25złotych, tym bardziej warto spróbować. 

Jesienny fiolet | Morgan Talor: Royal treatment

11 września

Jesienny fiolet | Morgan Talor: Royal treatment

Chyba nie ma bardziej jesiennego koloru niż fiolety i odcienie wina. Przez panującą aurę coraz bardziej skłaniam się ku ciemnym paznokciom, a w pudełku z lakierami od dawna czekał na mnie ciekawy kolor marki Morgan Taylor, o jeszcze ciekawszej nazwie Royal Treatment. Oczekiwałam królewskiego krycia, niestety, zdecydowanie lepszym wyjściem jest położyć trzy cienkie warstwy niż dwie grube, mogą pojawiać się prześwity. Niemniej jednak bardzo mi się podoba :)
Z tego, co wyczytałam jest to marka profesjonalna, dostępna głównie w sieci lub zapewne u stylistek paznokci. Za 15ml należy zapłacić około 25 złotych, a mój otrzymałam na jednym z blogerskich spotkań. Schnie szybko, wygodny pędzelek. Na zdjęciach z top coatem Essie, choć sam w sobie pięknie błyszczy :)
Na dniach temat jesiennych paznokci zostanie poruszony jeszcze raz :) Post już się pisze!

Pocztówka z Włoch | kosmetyki Erbario Toscano

08 września

Pocztówka z Włoch | kosmetyki Erbario Toscano

źródło
Choć mój tegoroczny urlop spędziłam jedynie nad morzem Bałtyckim, dane mi było wybrać się w kosmetyczną podróż do słonecznych Włoch, gdzie nigdy nie byłam. Prawie miesiąc temu miałam możliwość zapoznać się z produktami marki Erbario Toscano, która od 1967 roku produkuje kosmetyki oparte na naturalnych surowcach. Dziś mowa będzie o szamponie oraz zestawie pielęgnacyjnym do dłoni i stóp. Z czasem asortyment ma się powiększać, gdyż dopiero niedawno pojawiły się one na polskim rynku.
Motywem przewodnim całej linii Olive Complex jest oczywiście nawilżający i regenerujący wyciąg z oliwek (Organic Tuscan Extra-Virgin Olive Oil). Zapach określiłabym jako typowy dla kosmetyków na bazie oliwy. Bardzo podoba mi się prosty design opakowań, który od razu na myśl przywodzi właśnie naturalne produkty.
Producent zapewnia o braku parabenów, barwników, silikonów, SLS i SLES oraz pochodnych ropy naftowej. Składniki myjące zastąpione zostały nieco łagodniejszymi ALS oraz  cocamidopropyl betaine.
Szampon dobrze domywa włosy, choć ze względu na wspomniane wyciągi może nieco przyśpieszać przetłuszczanie się włosów. Sięgałam po niego gdy na włosach miałam niewiele olejku lub w ogóle. Dobrze się pieni, jest wydajny. Nie podrażnia skóry głowy. Posiada lekko żelową konsystencję, która na moje oko, zwiększa jego wydajność. Cena niestety wysoka, bo aż 62 złote za standardowe 250ml.
Zestaw pielęgnacyjny zawiera dwa kremy, każdy po 30ml. Małe i poręczne maleństwa, w sam raz do torebki. Mają gęstą, kremową konsystencję, świetnie odżywiają suchą i spierzchniętą skórę, pozostawiając delikatny film, którego jednak nie określiłabym jako tłustą warstwę. Myślę, że okażą się prawdziwym zbawieniem, gdy za oknem zrobi się zimno.
Nie mamy jednak co liczyć, że krem do stóp poradzi sobie z poważnymi problemami, jego rolę określiłabym jako prewencyjny nawilżacz do codziennego stosowania. W takich przypadkach polecam preparaty na bazie mocznika. Cena nie ukrywając, wysoka, 59zł.
Po przeglądzie próbek zaczęłam żałować, że nie skusiłam się na perfumowany balsam do ciała o zapachu Spicy Vanilla. Coś wspaniałego! 


Aktualizacja włosów | wrzesień

06 września

Aktualizacja włosów | wrzesień

Kolejny miesiąc, kolejna aktualizacja włosów:)
Makijaż z poprzedniego posta, już bez sztucznych rzęs. Zdjęcie można powiększyć.
Prócz odświeżonego kształtu i cięcia włosów nic się nie zmieniło. Po trzech miesiącach bez nożyczek ich kondycja nieco podupadła, nadal nie były na szczęście rozdwojone ale za to stanowczo za długie, bo prawie do pasa. Niemniej, wyglądają dobrze i jestem zadowolona z ich wyglądu, dobrze się układają, zauważyłam nawet, że lubią się falować, czego na zdjęciu nie widać ;) Zdjęcia wykonywałam bez użycia lampy, przodem do okna.
Kolor do ramion już zupełnie naturalny (piętnaście miesięcy bez farbowania) zauważyłam jednak, że jest zdecydowanie bardziej ciepły i rudawy od słońca, czego kiedyś na pewno nie było. To akurat bardzo mnie cieszy. 
Kilka dni temu otrzymałam w prezencie maskę aloesową Natur Vital (dziękuję, D.!), ale jeszcze nie miałam okazji jej użyć. Nowością jest również włoski, oliwkowy szampon, o którym niedługo.


Wieczorowy makijaż w granacie | paleta Sleek Arabian Nights

04 września

Wieczorowy makijaż w granacie | paleta Sleek Arabian Nights

Palety Sleek towarzyszą mi już kilka dobrych lat. Najbardziej polubiłam się z wersją Oh So Special, a absolutny klasyk, jakim jest Original niestety zupełnie mnie nie zachwycił. Ostatecznie otrzymała ją Angel podczas jednej z wymianek.
Marka jednak nie próżnuje i co rusz wypuszcza nowe kompozycje oraz edycje limitowane. Za namową Agu skusiłam się na najnowszą, o jakże adekwatnej nazwie Arabian nights, która pozwoliła mi przypomnieć samej sobie, jak wyglądam w mocnym makijażu oczu. Myślę, że nasze spotkanie było całkiem udane :) Dodatkowo miałam okazję wypróbować inny produkt, który ciekawił mnie od dawna jakim jest paleta do konturowania twarzy.
Postanowiłam spróbować odtworzyć makijaż, jaki wykonała na mnie kiedyś Alina podczas metamorfozy. Efekt wydaje się być całkiem zbliżony i choć na początku czułam się dość dziwnie, to będzie to  niezły pomysł na wieczorne wyjście :)
Podczas malowania brakowało mi zdecydowanie cielistego, matowego cienia, poza tym nie mam jej nic do zarzucenia jeśli chodzi o odcienie. Całość dobrze komponowała się moim zdaniem z jasnymi ustami i rzęsami Ardell, które dodatkowo podkreśliły oczy.
Użyłam: podkład Revlon Colorstay 150 buff, korektor Lioele, baza pod cienie Avon, żelowa czarna kredka avon, cielista kredka Paese, jasny cielisty cień Paese, tusz Loreal, cień Permanent Taupe Maybelline (do brwi), błyszczyk Color Sensation nr Golden Rose nr 104, rzęsy Ardell Natural,
paleta do konturowania Sleek w odcieniu Fair (rozświetlacz i bronzer)


Pastelowe zakończenie lata | Hean, lakiery Wedding Garden

02 września

Pastelowe zakończenie lata | Hean, lakiery Wedding Garden

Mimo, że w zimniejsze dni również sięgam po pastelowe odcienie lakierów to zawsze intensywnie kojarzą mi się z latem. W mojej i tak zbyt dużej już kolekcji brakowało ostatnio mięty i lawendy, szybko to jednak naprawiłam :) Z lakierami HEAN miałam już do czynienia, seria Wedding Garden również mnie nie rozczarowała.
W kolekcji znajduje się 8 kolorów pozbawionych toluenu, formaldehydu i kamfory, przy czym każdy
 kosztuje około 7złotych za 7ml. Pędzelek szeroki, problemów w malowaniu brak. Niestety, jak to w przypadku pasteli wymagają aż 3, cienkich, na szczęście, warstw. Nie smużą straszliwie, ładny połysk, choć ze względu na wrodzoną niecierpliwość nałożyłam top coat Essie Good to Go.
Na paznokciach również prezentują się całkiem przyjemnie w mojej opinii:
Polubiliśmy się i mam ochotę na więcej lakierów, zwłaszcza, że pojawiła się nowa, jesienna seria:)