30 października
Moja wyjazdowa kosmetyczka | Co zabrałam ze sobą tym razem?
Nikt nie lubi ciężkich walizek. W tym przypadku nie obawiam się generalizowania ani odrobinę. Minimum raz w miesiącu pakuję się i jadę w kierunku domu pod Zamościem. Czasem również wybieram zupełnie inną trasę, jak przykładowo, Warszawa sprzed tygodnia. Co tym razem zabrałam ze sobą? Czym kierowałam się podczas wyboru produktów? Myślę, że nikogo nie zaskoczę.
Bardzo często wychodząc z mieszkania doświadczam uczucia, że o czymś zapomniałam. Portfel? Jest. Klucze, telefon? Są. Tym razem o mały włos zapomniałabym o podkładzie Annabelle Minerals, który z pristej przyczyny nie załapał się na zdjęciu. Spakowałam go dopiero na sam koniec ;) Jak łatwo się domyśleć, zależało mi na małej objętości i wadze kosmetyczki, a przy okazji chciałam stworzyć podstawowy zestaw kosmetycznych pewniaków. Tym razem spakowałam dwie rzeczy dodatkowo: miniaturkę szamponu Batiste oraz bibułki matujące. Co do pierwszego, przyczyna jest prozaiczna. Możliwe, że wrócę dopiero w poniedziałek, a korzystając z wolnego dnia prawdopodobnie wybiorę się na siłownię. Wszystko to oznacza, że mycie włosów czeka mnie dopiero wieczorem. Zdaję sobie sprawę, że tego typu produkty mają tyle samo przeciwników, co zwolenników. Ja określiłabym siebie jako neutralną, kierując się przekonaniem, że jest to dobry kosmetyk na awaryjne sytuacje w celu odświeżenia pasm, nie zaś zastępstwo ich mycia.
Spakowałam kilka swoich ulubieńców: mały i zgrabny rozświetlacz Wibo Diamond Illuminator, szminkę Bourjois, eyeliner Eveline, tusz Loreal VML oraz genialny kamuflaż w kremie Catrice. Z uwagi na mocno przesuszone usta i opryszczkę (kolejny raz zastanawiam się nad kuracją Heviranem, co zresztą zaproponował mi mój dermatolog, macie jakieś doświadczenia?) zabrałam Carmex w wersji z granatem. Ostatnio bardzo skupiam się na makijażu brwi, z których nigdy nie byłam do końca zadowolona. Jest coraz lepiej, jednak nadal nie umiem dobrać właściwego produktu do ich stylizacji. Okazało się, że na moje ciemne i gęste z natury brwi dobrze jest zastosować bardzo jasną, prawie popielatą kredkę Manhattan. Podkradziona mojej szanownej Rodzicielce, nie wydajcie mnie ;)
Jak widać po zdjęciach (powiedzmy), nie zabrakło również pędzla do podkładu, kompaktowego, marki Annabelle Minerals oraz gumki Invisibobble. Nowością jest baza pod cienie z Wibo w formie kredki. Jak się sprawuje dam znać wkrótce :)