13 stycznia

NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH ♥ | ULUBIEŃCY 2015: KOLORÓWKA


Styczeń to czas moich urodzin ale przede wszystkim kosmetycznych podsumowań. Najlepsi z najlepszych, creme de la creme używanej przeze mnie kolorówki w ciągu całego roku. Wpisy z serii ulubieńców postanowiłam podzielić na trzy części, nie chciałam przytłoczyć kogokolwiek ilością polecanych przeze mnie kosmetyków. Nikt nie będzie zdziwiony, jeśli napiszę, że każdy miał już swoją premierę na blogu i do większości znajdziecie podlinkowane recenzje.

TWARZ
Mimo, że podkład Annabelle Minerals w odcieniu Golden Fair uważałam za całkiem dobrze dobrany do koloru mojej skóry, to jednak Sunny Fair to mój zdecydowany faworyt. W tym momencie jestem przekonana, że lepszego nie znajdę, ale być może marka zaskoczy mnie kolejną, nową linią odcieni. Na uwagę zasługuje również puder rozświetlający, po który namiętnie sięgałam zwłaszcza latem, gdy mój makijaż był bardzo minimalistyczny. Jedwabisty, drobno zmielony, bez widocznych gołym okiem drobinek. Nie daje płaskiego matu, ujmuje zmęczenie. Zdecydowanie zasłużył na swoje miejsce w tym wpisie.



Rok 2015 mogłabym opisać również jako rok odkrycia najlepszego korektora w moim dwudziestotrzyletnim życiu. Nie raz i nie dwa wspominałam, że podkrążone oczy są moją niechlubną domeną. Kamuflaż w płynie Catrice to idealne połączenie wysokiego krycia i lekkiej, niewysuszającej formuły, która sprawdzi się również na problemy skórne. Długotrwały, choć z jednym minusem: trudno dostępny, ale cóż się dziwić, że tak rozchwytywany. Nie mogłaby, nie wspomnieć również o paletce francuskiej marki Melkior, o kremowej formule i wysokiej pigmentacji. Pod oczy stosuję oszczędnie w przypadku sytuacji bardzo kryzysowych. Produkt nie waży się i nie podkreśla zmarszczek, jednak wymaga przypudrowania.

Rozświetlacze, to coś, co pokochałam. Jednym z największych ulubieńców całego roku był przepiękny produkt Melkior w odcieniu Winter Glow. Próbowałam znaleźć dla Was jego tańszy odpowiednik, jednak nawet, gdy kolory były zbliżone, to nic nie było tak drobno zmielone. Za każdym razem, gdy mam go na policzkach ktoś pyta o niego na blogu, lub na instagramie. Daje cudowny efekt tafli, moim zdaniem subtelniejszy niż Mary Lou Manizer z The Balm. Do mojej skóry wpadającej w żółty bardziej przemawia jego kolor, bez widocznych złotych tonów i drobinek. Do tego szalenie wydajny i nie powodujący problemów skórnych, o które u mnie wcale nie trudno.
Wypadałoby również nadmienić o tanim i dobrym produkcie Wibo. Diamond Illuminator jest mniej różowy niż poprzednik, ale można nim uzyskać równie dobre efekty. Zabieram go ze sobą na wyjazdy jako produkt wielofunkcyjny: cień do powiek i rozświetlacz. Godny uwagi.


OCZY
Wspaniałe efekty na nieco podhodowanych odżywką rzęsach daje VML So Couture z Loreal. Przyznam jednak, że nawet, gdy ich kondycja była wyjątkowo słaba, to  nigdy mnie nie zawiódł. Nie skleja, pogrubia, ale w sposób, który lubię. Substytut sztucznych rzęs w tubce. Piękna czerń i bardzo dobra trwałość. W tym roku przekonałam się również, że jest sens nakładania bazy pod cienie, nawet jeśli są to zwykłe, codzienne brązy. Najlepszą ze wszystkich, jakie miałam okazję testować okazała się słynna ArtDeco. Nie jestem co prawda fanką jej opakowania z uwagi na moje długie paznokcie, ale można z tym sobie poradzić. Delikatny kolor, jedwabista konsystencja, bardzo dobre przedłużenie trwałości cieni oraz podbicie ich intensywności. Szukałam również trwałego eyelinera o ładnej czerni i większość czasu byłam wierna temu Eveline w kałamarzu. Zdecydowanie lepszy, gdy nieco zgęstnieje. Może nie jest to ideał, ale bardzo dobrze mi się z nim współpracuje.



Przekonałam się również, że nie warto pomijać brwi podczas codziennego makijażu. Nawet delikatne podkreślenie przynosi spore korzyści, warto było więc rozejrzeć się za czymś, co odpowiadałoby moim niesfornym włoskom. Do podkreślania i delikatnego wypełniania polubiłam się z kredką Catrice, która dodatkowo ma grzebyczek, co ułatwia sprawę. Luki natomiast w szybki sposób niweluję pisakiem tej samej marki. Ulubioną, jasną kredką na linię wodną została ta z Kryolan i mimo, że to koszt około trzydziestu złotych to wystarczy mi na wieki.
Najpiękniejsze i najbardziej komplementowane przez otoczenie cienie to paleta I Heart Makeup Death By Chocolate. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak bardzo z jakąkolwiek się polubię, ale ich jakość, pigmentacja i przede wszystkim pigmentacja rozłożyła mnie na łopatki.


USTA
O ile początkowo wciąż byłam wierna intensywnym, neonowym pomadkom Bourjois Rouge Edition Velvet, to z nastaniem jesieni coraz bardziej ciągnęło mnie w stronę ust ala Kylie Jenner. Na wyróżnienie zasługują bardzo dobre i tanie kredki Wibo NudeLips o numerkach 2 (bardziej ciepła, brązowa) i 3. Kosztują grosze, bo około sześciu złotych. Wracając jednak do burżujów, to są to najbardziej trwałe i komfortowe w noszeniu matowe produkty, jakich miałam okazję używać. Często sięgałam również po matowe szminki Golden Rose, a 08 i 04 to moje ulubione z całej gromadki.





Co Was zachwyciło? 
Co możecie mi polecić na kolejny, miejmy nadzieję bardzo odkrywczy kosmetycznie, rok?:)



36 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawił mnie ten rozświetlacz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej mam ochotę na którąś paletkę czekolady ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zastanawiam się nad inną wersją czekoladki właśnie :)

      Usuń
  3. Napiszesz może coś więcej o tych matowych pomadkach od Golden Rose? :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, ile chodziła mi po głowie paletka Death By Chocolate :D Ale ostatecznie skusiłam się na oryginał z Too Faced i wersję Salted Caramel z MUR ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak sprawuje Ci się oryginał w porównaniu z MUR? Dla mnie makijaż tą paletką to sama przyjemność:)

      Usuń
  5. Rozświetlacz będę musiała bliżej poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowny jest, zerknij do recenzji, pokazywałam efekty na twarzy :)

      Usuń
  6. Też uwielbiam ten eyeliner z Eveline, sprawdza się świetnie, jednak brakuje mi w nim cieńszej końcówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! A Tobie też lepiej się nim maluje, gdy lekko przeschnie?:)

      Usuń
  7. Kredka Catrice i tusz Loreal'a to także moi ulubieńcy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie rozświetlacz z Wibo jest taki o przeciętny, wolę rozświetlacze w kremie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga, ja zupełnie nie umiem obchodzić się z tymi kremowymi niestety :( A jaki polecasz?

      Usuń
  9. Miałam eyeliner i średnio podpasowała mi końcówka...Dla mnie była za sztywna, nie dało się nią wyprofilować ładnej kreski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostro zakończoną faktycznie ciężko uzyskać, ale ja już przywykłam :) Choć faktycznie, mogłaby być bardziej precyzyjna :)

      Usuń
  10. Ja również chcę zainwestować w czekoladową paletę i camuflage Catrice,ale obawiam się, że nie będzie dla mnie koloru ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Black Line, powiem Ci w sekrecie, że Catrice wprowadza trzeci kolor tego kamuflażu :))

      Usuń
  11. Mój ulubieniec - też eyeliner z Eveline, ale nazywa się Celebrities. Idealna cienka i precyzyjna końcówka. Polecam wypróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem który to :) Rozejrzę się za nim na pewno :)

      Usuń
  12. Kamuflaż w płynie Catrice jest genialny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej, że nie mogę znaleźć go w sklepach :((

      Usuń
  13. Również mam ten kamuflaż, ale to dla mnie baza pod cienie i jest w tej roli rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem stosuję go do wyrównania kolorytu powieki, ale głównie sięgam po bazę i na to cień w kolorze skóry :)

      Usuń
  14. Rozświetlacz Wibo również uwielbiam, daje śliczny efekt ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozświetlacz Wibo, pomadki Golden Rose i Bourjois też uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o niereklamowanie swoich blogów w komentarzach.
Dziękuję!