Po moim powrocie ze Stanów
Zjednoczonych, jednym z najczęściej zadawanych mi pytań, prócz oczywiście tych
dotyczących moich wrażeń było oczywiście to dotyczące jak poradziłam sobie z obcym dla mnie językiem w zwykłym, codziennym życiu. Od razu na wstępie zaznaczę, że miałam sporo szczęścia,
pracowałam bowiem również aż z czterema osobami z Polski. Czy to dobrze, czy
źle, ciężko powiedzieć, ale na pewno wpłynęło to na fakt, że nie mówiłam non
stop tylko po angielsku. Natomiast podróżując nasza ekipa składała się ze
Słowaczki, Czecha, Węgra i Węgierki. Ze wszystkich tych narodowości najtrudniej
było mi zrozumieć tę ostatnią, tak w ramach ciekawostki. Polski natomiast dla
Amerykanów, zwłaszcza według dzieci przypominał bardziej chiński, może więc
porównania do niego nie są takie znowu bezzasadne.:)
MOJA NAUKA ANGIELSKIEGO KIEDYŚ
Miałam ogromne szczęście, że praktycznie
w całej mojej karierze edukacyjnej trafiłam na bardzo dobrych, jeśli nie świetnych nauczycieli, którzy zawsze
służyli radą i pomocą. Nie miałam
problemów z nauką tego języka, podobnie zresztą jak z rosyjskim (który również
bardzo lubiłam, do czasu gdy nieświadomie podpadłam swoją osobą wykładowczyni).
Jest mi jednak bardzo łatwo wyobrazić sobie, jak duże problemy mogą mieć osoby,
które nie trafiły na dobre w tym zawodzie osoby, które nie potrafią zachęcić
nie tylko do nauki, ale głównie, do mówienia w języku obcym, bo strach odezwać się na zajęciach.
Znam całą masę osób, która mimo, że zna angielski w bardzo dobrym stopniu czują
blokadę. Może to zabrzmieć śmiesznie,
jednak jeszcze w czasach liceum starałam się o rozwijanie mojej znajomości tego
języka, również poza szkołą.
Przykładem może być nawet oglądanie filmików o tematyce urodowej po angielsku,
co, o ile pamiętam całkiem pomogło mi na
maturze ustnej (jak widać nigdy nie wiesz, kiedy przyda Ci się
słownictwo;)). Kilka lat temu zaczęłam oglądać seriale i filmy z angielskimi
napisami, co pomogło mi z oswojeniem się z
wymową. Jednak nie każda tematyka się do tego nadaje.
Przykładowo, pełen specyficznego języka House of Cards byl dla mnie za
trudny, przez co łatwo można się zniechęcić.
TERAZ
Aktualnie nie uczęszczam na żadne
zajęcia związane z nauką angielskiego, staram się jednak możliwie często mieć stały kontakt z językiem. Kilka osób
pytało mnie, czy miałam problemy z komunikowaniem się już w Stanach i miałam
tyle szczęścia, że zupełnie nie. Lecąc tam miałam świadomość, że będę
praktycznie zmuszona MÓWIĆ i przyjęłam to za oczywistość. Bywały jednak
sytuacje, że nie miałam w możliwości kogoś zrozumieć, zwłaszcza, gdy dopadł mnie
amerykański wirus i byłam w połowie głucha, lub gdy miałam okazję rozmawiać z
Australijczykiem, o bardzo silnym, nieznanym mi akcencie. Czy uważam to za coś
wstydliwego? Jak widać nie.
CO POMAGA W PRZEŁAMANIU SIĘ?
Poznałam kilka osób, który
taki wyjazd potraktowały jako terapię
szokową, wrzucenie na głęboką wodę i w każdym z przypadków zadziałało.
Jeśli jednak znasz angielski w wystarczającym stopniu, a nadal boisz się odezwać, pozwól, że zadam Ci
pytanie: Czy jeśli rozmawiasz z
obcokrajowcem, który mówi po polsku i popełnia błędy, uważasz to za:
a)Śmieszne,
b)Głupie,
c)Absolutnie nie do przyjęcia?
Czy może najczęściej jednak
znajomość innego języka i komunikowanie się jest godna pochwały? Teraz odwróć tę sytuację. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wiele osób ma problemy nawet z
ojczystym językiem. Prawda jest taka, że nie ma odgórnego wymogu, aby mówić tylko i wyłącznie perfekcyjnie,
poprawnie gramatycznie, idealnie. Zwłaszcza, jeśli nie jesteś studentką czy
studentem filologii. Kluczem jest uświadomienie sobie tego. Podczas mojego pobytu poznałam osoby z dużo gorszym
angielskim, ale również i dużo lepszym. Tylko czy jest jakikolwiek sens się
porównywać? Żaden, podkreślam, żaden Amerykanin nigdy nie zwrócił mi uwagi, nie
skomentował, nie popatrzył krzywo gdy powiedziałam coś nie tak, jak powinnam,
gdy pomyliłam konstrukcje gramatyczne czy cokolwiek innego. W 99 procentach, a
przynajmniej Ci, z którymi rozmawiałam: innymi pracownikami, ludźmi na
lotnisku, w metrze ect; są pod dużym
wrażeniem, że ktoś chce się uczyć, przyjechać do USA, zwiedzać ich kraj.
Jeśli chciałabyś, lub chciałbyś nieco podszkolić swój angielski w przyjemny sposób, to
mogę polecić:
- oglądanie zagranicznego Youtube
o interesującej Cię tematyce lub tych po polsku dotyczących nauki angielskiego,
na przykład kanał Arleny
Witt,
- kreskówki, filmy, seriale z
angielskimi napisami, zwłaszcza komedie,
- książki, bardzo dobrze nadają
się do tego na początek...bajki lub kryminały, choć te ostatnie zajmowały mi
długo, ale jeśli je lubisz, to zajrzyć do lumpeksów :)
-
czytanie artykułów,stron i blogów po angielsku,
- rozmowa z osobą, którą lubisz i
ufasz, aby wspólnie potrenować,
- rozmowa online z osobami z całego świata tutaj.
- rozmowa online z osobami z całego świata tutaj.
Powodzenia:)
Paulinko, dziękuję za wpis! Tak naprawdę najwięcej angielskiego nauczyłam się na początku gimnazjum i pod koniec liceum, szczególnie pod koniec(nie zapomnę wielkich kserówek słówek do nauki i straszącej nas pani od angielskiego, równej, młodej babeczki, ale ostrej), później gdzieś nastąpiła na studiach blokada. O ile np: nie rozumiem słówka w tekście i potrafię wyciągnąc kontekst, po omacku:p, o tyle boję się mówić. Dziękuję za cenne wskazówki!!!
OdpowiedzUsuńCarrie, mam nadzieję, że faktycznie Ci pomogą :) Nawet zwykłe oglądanie serialu przestanie być zwykłą "stratą czasu" jeśli ogląda się go z napisami w obcym języku, nie tylko angielskim. Z tymi słówkami podobnie jest w zwykłej rozmowie, jeśli go nie znasz, zawsze można wyjaśnić go na około :)
Usuń*Arleny Witt
OdpowiedzUsuń:) Dzięki!
UsuńHej, a w tym roku jedziesz ponownie z Camp America czy wybrałaś jednak jakieś inne Work & Travel USA?
OdpowiedzUsuńRok temu wyjeżdzałam z Camp Leaders, w tym również ale wybrałam program Resort :)
UsuńBardzo ciekawy post. Wszystkie sposoby które podałas na pewno będą pomocne. Ja najczęściej czytam książki lub artykuły w tym języku :)
OdpowiedzUsuńPo jakie książki sięgasz najczęściej? Jaka tematyka?:)
UsuńJakie piękne zdjęcie (to pierwsze) :)
OdpowiedzUsuńJa dopóki nie poszłam na studia angielski umiałam dobrze, zawsze miałam dobrych nauczycieli. Nawet książkę przeczytałam (i zrozumiałam), wprawdzie nie była specjalnie długa, ale zawsze po angielsku ;) Natomiast wszystko to się zmarnowało na studiach, poziom był tam tragiczny... Nawet z Kanadyjczykiem...
Szkoda, zwłaszcza, że dużo umiałaś, nieodpowiedni nauczyciel może przynieść więcej szkody niż pożytku :(
UsuńJa też najwięcej języka n auczyłam się w Stanach :) byłam z OneGlobe Travel na Campie, polecam wszystkim bardzo :) W szkole to jednak nie to samo, uczymy się głównie pisać...
OdpowiedzUsuńTrzeba się przełamać i nie obawiać, że coś jest źle. To normalne. Trochę porad związanych z tą tematyką macie tutaj - http://kreatywnisamozatrudnieni.pl/
OdpowiedzUsuń