Zbyt duże zapasy kosmetyków do włosów zalegające w co drugiej łazience włosomaniaczki nie są chyba dla nikogo żadną nowością. Sięgamy od jednego blogerskiego hitu po kolejny, często nieco rozczarowujący produkt. Mi samej dopiero teraz udało mi się pozbyć nagromadzonych niepotrzebnie kosmetyków i choć do minimalizmu mi daleko, to jest o wiele lepiej. Traci nieco na tym blog, bo coraz rzadziej recenzuję odżywki. Co jednak zrobić, gdy maska nie działa, jak zużyć nie do końca satysfakcjonujące pielęgnacyjne buble? Przed Wami kilka moich ulubionych sposobów.
![]() |
sukienka tutaj klik |
OSUSZ WŁOSY
Chyba jedna z najczęściej pomijanych informacji z etykiety. Nie pojawia się tam zresztą bez powodu. Każdy kosmetyk nałożony na ociekające wodą włosy będzie rozcieńczony, przez co zadziała dużo słabiej. Co prawda nie żyjemy w idealnym świecie, gdzie mamy codziennie czas na SPA z turbanem, wanną pełną piany i innego typu gadżetami, jednak choćby półminutowe użycie ręcznika przed nałożeniem produktu może zdziałać różnicę.
WYDŁUŻ CZAS DZIAŁANIA
Choć ciężko uznać to za regułę, to nierzadko lekka modyfikacja czasu aplikacji może sprawić, że ku zaskoczeniu, kosmetyk wcale nie jest taki zły, jak wydawało się na początku. W przypadku takich masek często spinam włosy pod prysznicem plastikową spinką, dzięki czemu oszczędzam czas, robię peeling ciała, maskę na twarz i wszystkie inne, niezbędne zabiegi pielęgnacyjne, a produkt ma wystarczająco dużo czasu by zadziałać odpowiednio.
WMASUJ PRODUKT WE WŁOSY
Wbrew pozorom również sam sposób aplikacji ma znaczenie. Kiedyś szybko nakładałam balsam i zostawiałam go tak długo, jak mogłam sobie na to pozwolić. Teraz przy aplikacji każdego produktu dokładnie wmasowuję go, wygładzając łuski dłońmi na całej długości, rozczesując je przy tym dokładnie. Dzięki temu udaje mi się uniknąć kołtunów przy bardzo długich włosach, a niechcianych kosmetyków na półce jest coraz mniej. O tej metodzie możecie poczytać u Anwen.
Jednym z moich ostatnich i ulubionych pomysłów jest oczywiście wzbogacenie odżywki o niezbędne substancje. Najczęściej w moim przypadku są to oleje, bez odpowiedniego natłuszczenia włosy tracą dociążenie, są zbyt "fruwające" czego osobiście bardzo nie lubię, brak im wygładzenia i miękkości. Przed myciem zabieram więc ze sobą lekki olejek, którego dodaję dosłownie kilka kropli. Zbyt duża ilość, jak łatwo się domyśleć, również nie będzie korzystna :) Dla leniwych ciekawą opcją będzie zapewne mix intensywnie odżywczej maski z produktem, który działa niedostatecznie dobrze.
Zgodzę się w 100%, że niektóre produkty po prostu potrzebują więcej uwagi i trzeba je jakoś wykiwać i nauczyć się ich używać. Nie ukrywam, że wkurzają mnie takie kosmetyki, ale co zrobić skoro już są, trzeba je jakoś zużyć. Ja jak już naprawdę desperacko nie lubię czegoś do włosów, maski lub odżywki to traktuję to jako krem do golenia ;D
OdpowiedzUsuńTeż mnie wkurzają, ale na szczęście została mi ich tylko garstka :D Bardzo często oddawałam koleżankom produkty, które nawet po stuningowaniu nie dawały sobie rady z moimi włosami. Sposób z kremem do golenia to już chyba klasyk :D
Usuńświetne pomysły :) sama zwykle wzbogacam maski :)
OdpowiedzUsuńNajprostszy i najbardziej efektywny sposób :)
Usuńwzbogacanie to najlepszy sposób ;)
OdpowiedzUsuńTeż dodajesz olejku, czy może jednak coś innego, jak kwas HA?:)
Usuńja zrobiłam sobie raz taki eksperyment i zmieszałam moje największe maskowe bubble...efekt niesamowity.Takich włosów nie miałam po żadnej masce!
OdpowiedzUsuńChyba muszę tak zrobić :D Co dokładnie zmieszałaś?
UsuńJa nielubiane włosowe produkty zużywam do golenia, zamiast pianki czy żelu.
OdpowiedzUsuńRobiłam tak z nieszczęsnym, litrowym Kallosem, nigdy więcej nie kupię nic w tak wielkiej pojemności :D
UsuńŚwietny post :) często wzbogacam słabe maski dodatkowymi produktami, m.in. olejami, miodem, spiruliną :)
OdpowiedzUsuńJakie efekty daje u Ciebie spirulina? Nigdy nie próbowałam, a mam w zapasach :)
UsuńU mnie, co ciekawe, maski Kallos lepiej sprawdzają się trzymane krócej. Gdy trzymam długo robią mi siano z włosów, a gdy nałożę na krótko - 2-3 minuty to jest o niebo lepiej
OdpowiedzUsuńKamila, może to wina protein? Co prawda w Kallosie mlecznym nie ma ich aż tak dużo (a nie wiem w sumie jak to wygląda w przypadku innych) jednak to może być przyczyna :)
UsuńMetody mi znane choć na szczęście już od dłuższego czasu nie trafiłam na bubla, z którym musiałabym aż tak kombinować :D
OdpowiedzUsuńSzczęściara :D
UsuńJa się tak ostatnio zdziwiłam z jedną maską - nie lubiłam jej, miałam już jej dość, nałożyłam dużo większą ilość niż zwykle (by się pozbyć) i eureka :D Zawsze odsączam dokładnie wodę z włosów (ale dłońmi, z góry na dół, nie ręcznikiem), ale największy problem mam z pozostawieniem dłużej na włosach bo nie myję włosów z głową w dół, więc powrót do spłukania wiąże się z koniecznością ponownego moczenia całego ciała pod prysznicem :P
OdpowiedzUsuńJaka to maska? Może mam ją w zapasach i jest podobny problem :)
Usuńja nigdy nie czytam na opakowaniu jak stosować, tylko szukam swojej najlepszej metody. Czasem na suche, czasem na zwilżone, czasem na całkiem mokre włosy - za każdym razem inny efekt ;)
OdpowiedzUsuńdobre rady !
OdpowiedzUsuńSuper pomysły.
OdpowiedzUsuń