SUCHA, PRZESUSZONA, ALERGICZNA SKÓRA...
OGRANICZ SLSY | ŻELE POD PRYSZNIC I OLEJKI
Zapomnij o silnie wysuszających, drogeryjnych żelach pod prysznic, które wyrządzają więcej szkody niż pożytku. Mimo, że ładnie pachną i prezentują się pięknie, to często substancje myjące, jak również barwniki i kompozycje zapachowe mogą dodatkowo przyczyniać się do pogorszenia problemu. Na co dzień dobrze sprawdzają się u mnie wszelkiego rodzaju olejki jak ISANA, NIVEA, czy aktualnie ulubiony ORIFLAME, który nadaje się również do kąpieli. Produkty z łagodniejszymi pochodnymi SLSów, taki jak na przykład ORGANIC SHOP, również przyczyniają się do poprawy stanu skóry. Nie pozbawiają jej ochronnej warstwy lipidowej i wciąż nieźle się pienią. Dobrym wyjściem raz na jakiś czas są również gotowe peelingi cukrowe oparte na olejach i masłach. Aktualnym ulubieńcem jest miodowy NUXE lub śliwkowy, gęsty ze Ministerstwa Dobrego Mydła. Często zastępują balsamy, więc sięgam po nie w wyjątkowo leniwe dni.
NAWILŻANIE | MASŁA, BALSAMY I OLEJKI
Po wielu testach okazało się, że parafina, to składnik, którego powinnam wyłącznie unikać. Choć są osoby, u których nie stanowi ona przeciwwskazań, tak przy wszelkiego rodzaju alergiach powoduje tylko dalsze jej wysuszenie poprzez pokrycie filmem, który zatyka pory i nie pozwala skórze oddychać. Niezastąpione jest masło shea (nierafinowane pachnie okropnie) czy kakaowe. Oba są bardzo twarde, więc zazwyczaj mieszałam je z olejem kokosowym, który zawsze mam w kuchni. Inną opcją są olejki wcierane tuż po prysznicu. W balsamach szukam jak najwyższej zawartości naturalnych substancji nawilżających, tej zimy polubiłam się z masłem BOODY BOOM o zapachu truskawkowym lub PALMERS o zapachu kakao (białe opakowanie). Po zużyciu zapasów na pewno wrócę do tego drugiego, świetnie koił, leczył wysuszone do granic możliwości okolice, a co najważniejsze, efekt utrzymywał się bardzo długo.
WODA I DIETA
Wydawać by się mogło banał, ale jak zwykle, nie można zapominać o dbaniu o siebie od wewnątrz. Przesuszenie często jest wynikiem diety ubogiej w zdrowe tłuszcze oraz braku odpowiedniej ilości wody w ciągu dnia. Warto wprowadzić do niej, zwłaszcza zimą więcej produktów bogatych w kwasy Omega. Zimą wprowadziłam do diety olej lniany i oliwę z oliwek. O nawadnianiu natomiast przypomina mi butelka DAFI z filtrem węglowym, którą staram się mieć zawsze przy sobie, w innym wypadku nie jestem aż tak skłonna sięgnąć po wodę i zwykle orientuje się, gdy zaczynam czuć się zwyczajnie źle. Czasem proste rozwiązania są najlepsze.
Też muszę pilnować picia wody i mam tę butelkę Dafi ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam nową i ostatnio zaczęła mi przeciekać, nie wiem czemu :(
UsuńŚwietne rady! Ja też mam straszny problem z przesuszoną skórą na ciele i o ile z twarzą sobie radzę, to reszta to już jest jakaś masakra, zwłaszcza zimą, także może Twoje rady mi pomogą. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również z ciepłego póki co Lublina! :D (ale już chyba niedługo ;))
Nie wiedziałam, że jesteś z Lublina :D Może się minęłyśmy kiedyś, kto wie :)
UsuńCałkiem możliwe. ;D
UsuńMam masło shea, ale jeszcze po nie nie sięgnęłam. Chyba czas to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej jest je wymieszać z innym olejem lub masłem, bo shea jest bardzo twarde i ciężko się z nim pracuje :)
Usuńja na szczęście nie mam dużych problemów ze skórą. Też mam ten olejek Oriflame ;)
OdpowiedzUsuńI jak się sprawdza? Ja już swój zużyłam i teraz mam rossmannowy :)
UsuńOlejki, najlepsza rzecz na świecie :)
OdpowiedzUsuńOj niestety ja mam ten problem ze skórą. W zimę wręcz walczę z suchą skórą i pękającymi wargami. Pomadki z apteki bardzo dobrze sobie radzą, ale ze skórą jest tragedia. Nieważne jakich odżywek i kremów bym używała to ciągle moja skóra jest przesuszona. Nienawidzę zimy pod tym względem.
OdpowiedzUsuń